Pogoda, która biegacza nie rozpieszcza

Bieganie w deszczu, czy bieganie w upale? Och, gdyby był wybór. Ale nic z tego. Plan treningowy trzeba wykonań, a pogoda raczej nie rozpieszcza. Tylko ostatni tydzień przyniósł takie zmiany i taką huśtawkę, że spokojnie można powiedzieć, że o tej porze roku jeszcze tylko w śniegu nie biegałem. Zadziwiające może być jednak to, jak organizm reaguje na takie zmiany. Jak podatny jest wpływom atmosferycznym. I nie chodzi wcale o lepsze lub gorsze samopoczucie, czy większy lub mniejszy komfort. Skrajnie różna temperatura powietrza, spore różnice w ciśnieniu atmosferycznym radykalnie wpływają na zmiany w naszych możliwościach fizycznych. I samo wytrenowanie nie ma tu nic do tego. Te same osiągi możemy dokonywać na zupełnie innych wartościach naszego tętna. A wiadomo, im wyższe, tym trudniej dobiec do celu. Taka niewiedza kosztowała mnie straszną stratę czasu w łódzkim maratonie. Tam żar lał się z nieba. Temperatura powietrza mocno ponad trzydzieści stopni, asfaltu ok. 60. Mimo to, wystartowałem jak zawsze. Po ok. 5-ciu km stwierdziłem, że tempo mam jakieś takie słabe, choć przy II zakresie powinno być sporo większe. No i podkręciłem. Efekt był taki, że po 25 km nie miałem już siły. Walka trwała już tylko o to, by ukończyć bieg. Teraz wiem, że to był błąd. Że nawet jeśli zakładamy sobie jakiś czas na ukończenie biegu, to trzeba mieć na uwadze, to w jakich warunkach trenowaliśmy, a jakie spotkały nas na starcie. Współczuję tym, którzy zmagali się we Wrocławiu. Po raczej zimnym lecie, bieg w upale może być koszmarem. Organizm nie przygotowany do taki warunków sprawił wielu niezły zawód. Człowiek uczy się na błędach. A to, że wynik nas nie zadowala? No cóż. Niedosyt sprawia, że do następnego biegu przystępujemy jeszcze bardziej zmotywowani i zdeterminowani. Ja po Łodzi mam taki niedosyt, że Warszawa musi się udać. Rany, to już bardzo blisko do tego dnia. Marek Kacprzak

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,811ObserwującyObserwuj
21,500SubskrybującySubskrybuj

Polecane