Pokonał Blummenfelta i słuch o nim zaginął. „Zobaczyłem ciemną stronę własnej osobowości”

Max Neumann nie startował w żadnych zawodach przez ponad rok. Teraz wystąpi w T100 Londyn i mówi, że przez wiele miesięcy walczył z kontuzjami. Postanowił też wyprowadzić się z Australii, bo „ludzie nienawidzą tam rowerzystów”.

ZOBACZ TEŻ: T100 Londyn: Lucy Charles-Barclay i Anne Haug w „starciu tytanów”

W maju zeszłego roku Max Neumann wygrał PTO European Open na Ibizie. Wtedy usłyszeliśmy o nim ostatni raz. Zawodnik wraca po kontuzji. Mówi, że w pewnym momencie rozważał całkowite zakończenie kariery.

Kontuzja, która może trwać kilka lat

W rozmowie przed T100 Londyn Neuman mówi, że po zawodach na Ibizie miał duże problemy zdrowotne. Głównym był zespół pasma biodrowo-piszczelowego. Leczenie nie przynosiło efektów. Rozważał nawet operację.

Trenuję normalnie od 6 tygodni. Pierwszy raz od chyba 18 miesięcy, gdzieś po 25-30 godzin tygodniowo. Nie życzę nikomu czegoś takiego. Chyba wolałbym już złamać nogę i ją „naprawiać”.

W efekcie Neumann jest jeszcze daleki od swojej optymalnej formy. Z pływaniem i rowerem jest wszystko dobrze. Będzie się jednak starał biec bardzo ostrożnie, bo boi się nawrotu kontuzji.

Australijczyk wyjaśnił, że długotrwała kontuzja sprawiła, że „zobaczył inną, ciemną stronę własnej osobowości”. Przez pierwsze kilka miesięcy nie wiedział, co ma robić. Później stwierdził, że przestanie trenować do momentu, w którym zobaczy poprawę.

Spotkaliśmy masę różnych ludzi. Każdy wydawał inną opinię. W końcu znaleźliśmy kogoś, kogo posłuchaliśmy i pojawił się postęp. To był gość, który zaproponował akupunkturę, a dokładnie elektrostymulację. Drugim elementem była siłownia.

Mentalna część radzenia sobie z kontuzją była jedną z trudniejszych rzeczy. Zawodnik zastanawiał się, czy nie jest to koniec jego kariery. Wątpił, że coś może się poprawić.

Milion razy myślałem, żeby dać sobie spokój i pójść do „normalnej pracy”. Okazuje się, że jednak kochasz ten sport nie bez powodu. Uwielbiasz ten cały proces treningowy, powrót do zdrowia i wszystko inne. Widzisz postęp i to cię uzależnia. Mam wrażenie, że profesjonalni zawodnicy są wręcz uzależnieni od tego progresu.

„W Australii nienawidzą rowerzystów”

Profesjonalista podjął decyzję, że wraz ze swoją partnerką przeprowadzą się na drugi koniec świata. W ten sposób znalazł się w Andorze. Mówi, że planowali to już wcześniej. Australia, gdzie mieszkał przez lata, to jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc do jazdy rowerem.

Miałem tego dość. Wychodzisz na rower, czujesz się trochę mgliście po wielu godzinach treningu, a tutaj na drodze każdy cię nienawidzi. Przeprowadzenie się w inne miejsce, gdzie jest całkiem inna kultura, a rowerzyści są szanowani, było przez nas planowane. Dodatkowo podróżowanie jest wygodniejsze. Mamy też teraz psa. Czuję, że w Andorze mogę wyciągnąć najwięcej ze swojego organizmu.

Poniżej całość rozmowy z Jackiem Kellym oraz Janem Frodeno.

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,200SubskrybującySubskrybuj

Polecane