Przegrana faworytów – co się stało? Hawaje 2012.

„To były bardzo ciekawe zawody – komentuje Piotr Sauerland – warunki pogodowe okazały się zgoła inne od tych przewidywanych dzień wczesniej. Wiał mocny wiatr i była bardzo wysoka temperatura powietrza (około 32 stopni Celsjusza), wielu zawodników zaczęło wyścig zbyt mocno i zapłacili za to wysoką cenę – musieli zejść z trasy.” Chris McCormack, który po przerwie wrócił do ścigania na długich dystansach poddał się na etapie rowerowym. Eksperci przypuszczali, że Macca mógł nabrać dobrej szybkości przez ostatnie dwa lata, kiedy ścigał się na krótkich dystansach, co przy wypracowanej wytrzymałości miało przynieść dobre efekty na Hawajach. Okazało się jednak, że Big Island postawiła w tym roku zbyt trudne warunki. Macca opuścił trasę zawodów nie przejechawszy nawet połowy ze 180km trasy.  O zawodnikach, którzy zaczynają wyścig za szybko, mówi się, że pierwsze kilometry pokonują „na euforii”. Niektórym euforia zaszkodziła, choć patrząc na czwartego zawodnika wyścigu trzeba powiedzieć, że tempo na rowerze miał fenomenalne i gdyby nie pływanie, mógł wskoczyć na podium. Sebastian Kienle pojechał 180km w czasie 4:33:23, co było pierwszym czasem roweru wśród zawodników, którzy ukończyli zawody (nie licząc wyniku Vanhoenackera, który zszedł z trasy). Wynik Kienle jest o wiele bardziej przemawiający do wyobraźni, jeśli dodamy, że złapał gumę i stracił cenne minuty. Niestety to nie jedyna strata czasowa, bo Sebastian Kienle, podobnie jak Andreas Raelert, stracił na pływaniu około czterech minut do czołówki.

Marino Vanhoenacker ewidentnie przesadził na rowerze i początku biegu. 180km pojechał w doskonałym czasie 4:25:49, szybko biegł pierwsze 7 mil maratonu i tuż za połową trasy najpierw się zatrzymał, ruszył ponownie, a później na dobre przysiadł na poboczu trasy. Wydawało się, że nic już nie pomoże Andreasowi Raelertowi, który bardzo słabo popłynął 3,8km – „Na konferencji prasowej nie można było uzyskać od Andreasa jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co się stało? – mówi w rozmowie ze mną Piotr Sauerland –  Na pewno załapał się do słabszej grupy na pływaniu, początkowo myśleliśmy, że coś złego wydarzyło się w strefie zmian. Na 140 kilometrze, kiedy Raelert mijał mnie na trasie, spojrzał pytająco, co jest grane tam z przodu? Krzyknąłem, że ma 4 minuty straty do dużej grupy zawodników jadących na czele, przy czym daleko z przodu jechał jeszcze Marino Vanhoenacker z bardzo dużą przewagą. Ostatecznie Raelert podjął trudną walkę na maratonie, pokonując go z drugim czasem zawodów – 02:47:23.” Lepszy od Niemca był tylko Belg Bart Aernouts, który pokonał 42km w czasie 02:47:10. Jak już wspomnieliśmy 32-stopniowy upał w połączeniu z dużą wilgotnościa powietrza doskwierał zawodnikom najbardziej. Najgorzej było na pierwszych 10 milach biegu, gdzie trasa prowadzi przez miasto. Wszyscy zawodnicy nakładali na siebie niezliczone ilości lodu, aby obniżyć temperaturę ciała.

 

A Craig Alexander? No cóż…nie miał swojego dnia. Vanhoenacker miał w pewnym momencie 18 minut przewagi na Alexandrem i wydawało się, że to Belg wygra zawody. Jednak na drodze do tytułu Mistrza Świata stanął mu Pete Jacobs, którzy wyprzedził Marino po wejściu w słynną strefę Energy Lab – 6km długości, około 3 stopni Celsjusza więcej niż na całej trasie, jeszcze więcej wilgotności – to ta strefa wpływała na rozstrzygnięcie wielu wyścigów, jak chociażby na legendarną walkę: Mark Allen vs. Dave Scott. I tak było tym razem. Marino Vanhoenacker po kilku minutach od opuszczenia tej strefy, wyczerpany zrezygnował z walki.

 

Wśród Kobiet walka rozegrała się między Caroline Steffen a Leandą Cave. Różnica między nimi to zaledwie jedna minuta, a pierwsze miejsce amerykańska zawodniczka zapewniła sobie na kilka kilometrów przed metą. To podwójny sukces Leandy Cave, która w tym roku wygrała już Mistrzostwa Świata w Las Vegas na dystansie 70.3, a więc powtórzyła wyczyn Craiga Alexandra z ubiegłego roku. Drugi raz w historii (przy czym pierwsza kobieta) Mistrz Świata w triathlonie wygrywa w tym samym roku zarówno Las Vegas jak i Hawaje.  Podobnie jak rok temu z wody wyszła pierwsza Amanda Stevens (USA), a tuż za nią Meredith Kessler (USA), Gina Crawford (NZL), oraz Leanda Cave i  Mary Beth Ellis ze Stanów Zjednoczonych. Na trasie rowerowej zaczęło robić się ciekawie i…nieprzepisowo. Grupa, która wyszła z wody druga, za wszelką cenę chciała dogonić czołówkę, a później współpracować na trasie, za co według przepisów słono się płaci  – penalty box za drafting. W cieniu „namiotu wstydu” 4 minuty spędziły Ellis, Cave i Caroline Steffen. Mimo to Caroline Steffen wpadła do strefy zmian pierwsza, a tuż za nią podążała Ellis. Cztery minuty za nimi Leanda Cave. Triumfatorka zawodów z 2010 roku, Mirinda Carfrae, opuściła T2 ponad 8 minut później niż liderka Steffen. Leanda Cave zaczeła odrabiać straty i zajęło jej to prawie całą długość maratonu – walka na kilka kilometrów przed metą z Caroline Steffen, która prowadziła wiekszą część maratonu, była piękna. Końcówka mogła przypominać, jak określili to komentatorzy, walkę Marka Allena i Davea Scotta…ale tylko przez moment, Cave z minuty na minutę powiększała dystans, który ostatecznie wzrósł do kilkuset metrów. Leanda Cave nawet nie oglądała się za siebie, tylko pędziła do mety. Maraton pokonała w 3h 3 minuty, ale najlepszym czasem maratonu może się pochwalić Sonja Tajsich z Niemiec, która 42km pokonała w 2h 59 minut 27 sekund.

 

Jeszcze raz ogromne podziękowania dla wszystkich, którzy byli tego wieczoru razem z nami. Niezwykle szczere podziękowania kieruję do Piotra Sauerlanda, dzięki któremu mieliśmy zdjęcia i relację oraz możliwość wywiadu ze sponsorem braci Raelertów. Dziękujemy!

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,814ObserwującyObserwuj
21,900SubskrybującySubskrybuj

Polecane