Poprzedni rok „złamał mu serce, ale również otworzył oczy”, mówi w podsumowaniu na YouTube Robert Wilkowiecki. Profesjonalista nagrał film, w którym opowiada między innymi o problemach zdrowotnych, ale również postępach w zakresie aero i odżywania.
Przed poprzednim sezonem Robert Wilkowiecki miał duże oczekiwania. Zawodnik chciał przede wszystkim pokazać się z dobrej strony w mistrzostwach świata w Konie. Problemy zdrowotne postawiły jego sezon na głowie, ale i tak nie uważa, że był to czas całkowicie stracony. Co poprawił?
Ambitne plany i przygotowania
Celem profesjonalisty były przede wszystkim mistrzostwa świata IRONMAN w Konie. Drugim celem dobry wynik w Pro Series. Zawodnik rozpoczął od zawodów IRONMAN Teksas, a później udał się na połówkę w St.George, gdzie chciał uzyskać kwalifikację na mistrzostwa świata w Taupo. Właśnie tym grudniowym wyścigiem chciał zakończyć sezon.
Po sezonie 2023 ekipa Wilkowieckiego chciała przede wszystkim pracować nad dwoma aspektami – jazdą na rowerze (Kona ma inny profil trasy niż Nicea) oraz żywieniem (chciał odnaleźć idealną strategię na mistrzostwa świata).
Efektem pracy nad aerodynamiką był unikalne ustawienie roweru, które miało sprawdzić się w przypadku mocnych bocznych wiatrów w Konie. Zawodnik rozpoczął również współpracę z 226ers i wraz z dietetyczką Marianną Hall pracował nad strategiami żywieniowymi na wyścig, a także dietą poza wyścigiem, aby jak najbardziej zmaksymalizować zyski z treningów.
– Uważam, że w 2024 zrobiłem jedne z największych postępów w porównaniu z poprzednimi latami. Nie było wyników, ale wszystkie dane, które zebraliśmy z testów, treningów i tunelu aero były bardzo dobre. Już poza tym, po prostu czułem się lepiej, chociaż tego nie da się zmierzyć.
„Wyniki były fatalne”
Niestety całych przygotowań nie udało się przekuć na wyniki. „Wilku” mówi, że był to najgorszy sezon w jego karierze. W Teksasie zaliczył DNF. W St.George zajął 10. miejsce (awansował na mistrzowską połówkę w Taupo), ale to był koniec. Każdy kolejny wyścig kończył się DNF-em.
Był to wyniki problemów zdrowotnych, które zauważył już początku roku. Czasem jego tętno nagle rosło do poziomu 210-230, kiedy nie zmieniał intensywności treningu. Symptomy były coraz poważniejsze, czasem „czuł, że mógłby zemdleć” i z „jego ciałem działy się dziwne rzeczy”.
Punktem zwrotnym był wyścig we Frankfurcie. Po około 3 km pływania Wilkowiecki poczuł się źle i miał zawroty głowy. Dopłynął do końca, ale po konsultacji z teamem, zdecydował się na wycofanie z zawodów. Wtedy właśnie zdecydował się na dalsze badania. Opowiadał o tym również w naszym wywiadzie w tym miejscu, gdzie mówił, czemu zdecydował się na start w Konie.
Pełne podsumowanie roku Roberta Wilkowieckiego: