Rozwiązła dziesiątka

Przygotowania w pełni więc …. kruca bomba mało casu.. na pisanie.

 

Bieg w Łodzi odbył się prawie z przewidywaniami. Chłodno, przeziębienie nieustające. i moje narzekanie. I cel , który sobie obrałem – -zejśc poniżej 42 min na 10 km…

Przed biegiem ustawiłem się przed tabliczką 40:00 (a co nie będę skromny :)). Początek biegu mocy 3 :55.  Na drugim kilometrze przykleiłem się do maratończyków  biegnących na 2:50. Wszystko przebiegało pięknie do 4 km….

 

Ile razy czytałem, jak wiązać buty biegowe? Nie wiem …. Chyba 3? Dokładnie tyle razy ile rozwiązały mi się sznurówki w prawym bucie na tym pechowym kilometrze.. Za pierwszym razem  balonik z napisem 2:50 oddalił o 20 m, za drugim… , a za trzecim..

 

W tym momencie przekonałem się, że sukces siedzi w mojej głowie… No bo siadłem psychicznie… Troszke zwolniłem… Bałem się przspieszyć.

Na 9 km bałem się spojrzeć na stoper.

 

Ale czym jest jeden impuls? Wbiegam w brame wjazdową do Atlas Areny  i słyszę jak jeden z kibiców woła mijajacego mnie biegacza: ’40:10′. Pomyślałem : Oj to to nie. Takiej okazji nie odpuszczę. Musi być 42. Co mnie interesuje znów rozwiązana sznurówka 🙂

 

I w tym momencie włączyłem rezerwy rezerw  i zacząłem gnać (jak mi się wydawało). Finisz i jest b –  41:23.  Oj gdyby nie te sznurówki…. Przepraszam ta sznurówka, jedna konkretna..

Tak czy siak jakiś progres jest z 45:25 na 41:23 w jeden rok…

 

Wnioski:

 

1) sz.. nie będę się powtarzał

2) Jednostajny bieg jest mniej wykańczający (Półmaraton Warszawski) niż szarpane tempo (10 km Łódź)

3) Ile jeszcze przede mną nauki biegania by podjąć się wyzwania jakim jest maraton?

Powiązane Artykuły

4 KOMENTARZE

  1. No tak 🙂 Po przeczytaniu całkiem sporej literatury o treningu jestem spokojny o wyniki zawodów :)))

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,807ObserwującyObserwuj
21,500SubskrybującySubskrybuj

Polecane