Co było tajemnicą Sama Laidlowa podczas rywalizacji w Konie, gdzie zajął 2. miejsce? Co planuje na kolejny rok i jak zareagował na medialne zamieszanie związane z Collins Cup?
ZOBACZ TEŻ: Mocz wyznacznikiem Twojego zdrowia? U-Scan pomoże w ocenie
Sam Laidlow był jednym z tych zawodników, którzy zaskoczyli niespodziewanym występem w Konie. Brytyjczyk zajął 2. miejsce i uzyskał najlepszy historyczny czas jazdy na rowerze. Jak na debiut, był to doskonały wynik.
– Słyszałem historię wielu osób, które miały wielkie oczekiwania co do Kony, a później fatalny wyścig. Ja powiedziałem słowa „mam wiele do nauczenia się, a nie mam nic do stracenia”. Będzie słaby dzień, to będzie. Nikt nie oczekuje, że ja wygram. To dość dobra sytuacja, która wpłynęła na wynik. To w moim przypadku już się nigdy nie wydarzy – mówi w rozmowie z Team Oxygenaddict Sam Laidlow.
Teraz taka sytuacja nie będzie już możliwa. Srebrny medal oznacza, że ludzie, jak i sam zawodnik będą mieli pewne oczekiwania. Laidlow mówi, że teraz nawet nie ma wyjścia, bo nie chce zawieść siebie, fanów, a także całego zespołu, który z nim współpracuje.
Taktyka na Konę była dla niego prosta. Doskonale pływa, spodziewał się dobrego splitu na rowerze, ale nie jest pośród faworytów biegania. Dlatego w rozmowie mówi, że musi zacząć ostro, aby później podczas biegania „nie dać rywalom możliwości zrobienia życiówek”. Zawodnik wspomina, że atak podczas jazdy na rowerze początkowo wydawał się mu głupim pomysłem, ale okazało się, że był to dobry wybór.
– Jazda na rowerze jest trochę jak sztuka. Masz dobre i złe dni. Bez wątpienia miałem dobry dzień, a wszyscy mówili, jak płynnie i dobrze jadę – mówi. Zawodnik dodał, że na pewno sprzyjał mu wiatr wiejący w plecy, a pobicie rekordu Cama Wurfa było także możliwe dzięki temu, że w dniu rozgrywania wyścigu warunki atmosferyczne były bardzo dobre.
Wyświetl ten post na Instagramie
Co Sam Laidlow sądzi o hejterach?
Tegoroczne występu Sama Laidlowa wywołały spore zamieszanie nie tylko ze względu na jego wyniki. Podczas Kony pojawiły się krytyczne komentarze sugerujące, że Brytyjczyk był jednym z tych zawodników, który zyskał na jeździe za motocyklami.
Sam mówi, że komentarzami w sieci zwykle się nie przejmuje. Jest jednym z tych zawodników, którzy chętnie pokazują konkretne dane ze swoich treningów i występów. Wspomina, że Jan Frodeno powiedział kiedyś, że w Konie nie da się jechać z mocą 300 watów – on pojechał z mocą 320 watów, ale nie dlatego, że korzystał warunków aerodynamicznych na trasie, ale po prostu jest lepszy od rywali w tym zakresie.
Wcześniej Laidlow zasłynął z dość ostrej utarczki słownej z Samem Longiem przed Collins Cup. Profesjonalista mówi, że zawodnicy otrzymują wypłaty za uczestnictwo w wyścigach, a całość to swego rodzaju „show”. Właśnie w taki sposób to potraktował. Mówi, że była to swego rodzaju lekcja – cokolwiek zrobi, zawsze znajdą się hejterzy.
– Zawsze kiedy osiągasz sukces (chociaż mój występ na Collins Cup nim nie był) pojawiają się ludzie, którzy cię atakują. Możesz być najlepszym sportowcem na świecie, a i tak znajdą się tacy, którzy będą cię krytykowali. Trochę z zazdrości, trochę z chęci zarobienia pieniędzy.
Asy w rękawie
W czasie występu w Konie Sam używał skarpetek firmy Rule 28, a jego rower wyposażony był w koło HED. Zwróciło to uwagę obserwatorów, którzy chwalili jego pomysłowość.
– Miałem ten pomysł w głowie od jakiegoś czasu. Zamiast zakładać skarpetki w T2, chciałem zrobić to wcześniej, bo są aero i dobrze przepuszczają powietrze. Straciłem może 10 sekund w T1, ale to miało największy sens. Mówi się, że takie pomysły nie wymagają wyjaśnienia. Dziwne, że więcej osób o tym nie pomyślało. Pewnie teraz zaczną to robić – mówi.
Laidlow dodał, że nie były to jednak skarpetki typowo aero, ale skarpetki kompresyjne do biegania, w których nie dość, że jechał szybciej, to jeszcze odpowiednio chroniły go od słońca i dobrze „oddychały”.
Zawodnik zapowiedział zresztą, że nie są to ostatnie nowinki techniczne i zaskoczenia, która szykuje. W kolejnym sezonie spróbuje wykorzystać kolejne pomysły, aby być jeszcze szybszym.
– Ludzie myśleli, że te skarpetki były jakieś prototypowe, ale nie były. Teraz jednak mam kilka pomysłów i będziemy nad takimi nowościami pracowali. Tak samo z kołami HED. Początkowo nie miałem z tym nic wspólnego, ale kiedy usłyszałem, że coś takiego jest, to pomyślałem: świetny pomysł, czemu nikt o tym nie pomyślałem. W tym roku będę jeździł na kolejnym prototypie, który wykorzysta moje szalone pomysły. Szefowa HED, Annie ma chyba 4-5 patentów na te koła, a więc ciężko będzie konkurencji to skopiować.
Zobaczcie poniżej całą rozmowę: