Sezon 2024 spisywała na starty. Później została mistrzynią Europy i świata. Agnieszka Gadomska: „Cieszyłam się procesem” 

Dla Agnieszki Gadomskiej sezon 2024 skończył się zupełnie inaczej niż zaczął. Jeszcze na początku roku uznała, że jest spisany na straty.  Skończyła go z tytułem mistrzyni Europy oraz świata. 

ZOBACZ TEŻ: Jak żywienie przekłada się na wyniki? Dieta Edurance Fix Catering okiem doradczyni żywieniowej 

Agnieszka Gadomska we wrześniu 2024 roku zdobyła tytuł mistrzyni Europy na dystansie olimpijskim. Kilka tygodni później została mistrzynią świata. W rozmowie z Akademią Triathlonu opowiada o kontuzji, która mogła przekreślić jej starty, powrocie do formy, czerpaniu radości z wyścigów oraz… diecie pudełkowej! Triathlonistka została bowiem jedną z ambasadorek marki Fix Catering. 

Nikodem Klata: Zanim przejdziemy do drugiej części sezonu, zacznijmy od jego początku. Pierwsze miesiące 2024 roku nie były dla Ciebie łatwe. W jakim miejscu wtedy byłaś?

Agnieszka Gadomska: 31 grudnia 2023 roku, podczas pobytu w Hiszpanii, po długim rozjeździe na rowerze poszłam pobiegać. Już wracając z biegu, wiedziałam, że coś jest nie tak. Pojawił się ból w piszczelu. Okazało się, że nie jest to zwykły shin splint jak twierdziła hiszpańska diagnostyka. W lutym po powrocie do Polski stwierdzono złamanie zmęczeniowe piszczeli. Według zaleceń lekarza miałam mieć trzy miesiące bez biegania, bez dynamicznych aktywności. Sezon zaczęłam więc z poślizgiem. Nie tak, jakbym chciała. 

Kiedy już wracałam do treningu biegowego, zaczęłam odczuwać ból w okolicy kości krzyżowej. Wykonane badanie obrazowe wskazało na przebyte pęknięcie kości krzyżowej. Pamiętam jak w Sierakowie podczas mistrzostw Polski w aquabike czułam ten ból. Wtedy praktycznie przekreśliłam cały sezon. 

Nikodem Klata:  Jeszcze w maju, mówiłaś, że nie będziesz startować, dopóki nie będziesz czuć się gotowa. W czerwcu trzeci rok z rzędu wygrałaś Challenge Gdańsk. Byłaś gotowa czy nie?

AG: Przed samym startem w Gdańsku zrobiłam jeszcze fajną sztafetę w Działdowie na 1/4 i poczułam te startowe emocje. Wówczas trener Jakub Czaja zaproponował mi, żebym też wystartowała w sztafecie. Miałam na ten weekend inne plany, ale pomyślałam sobie, ze skoro trener chce, żebym wystartowała, to wystartuje. 

Po jakimś czasie zaczęłam sobie jednak myśleć, że skoro mogę wystartować na sztafecie to czemu miałabym nie wystartować sama na sprincie? Zapytałam więc trenera i dostałam zielone światło. 

Wtedy zdecydowanie nie czułam się gotowa. Wystartowałam tam po zaledwie ośmiu treningach biegowych, ale ten start pokazał mi, że w niczym mi to nie przeszkodziło. Pobiegłam nawet szybciej niż rok temu, a wtedy czułam, że jestem w dobrej dyspozycji. 

Źródło: Archiwum prywatne Agnieszka Gadomska

NK: Po Gdańsku zaczęłaś znowu w ten sezon? Co pojawiło się na Twoim horyzoncie?

AG: W Gdańsku w teorii jeszcze trochę czułam ból w kości krzyżowej, ale niedługo potem ból minął, a ja za zgodą specjalistów wróciłam do normalnych treningów. Kolejnym startem, w którym pokazałam bardzo dobrą dyspozycję był sprint w Suszu, gdzie zdobyłam mistrzostwo Polski. Następnie, szybciej niż się tego spodziewałam wróciłam na dystans ¼ i wystartowałam w Sycowie, w ramach cyklu Garmin Iron Triathlon. Tam znowu miło się zaskoczyłam swoją dyspozycją, a uzyskany rezultat był bardzo dobry, z zeszłorocznego wyniku na tej samej trasie urwałam ok. 5minut. Wtedy etap kontuzji już był za mną, a ja uwierzyłam, że z tego sezonu może coś jeszcze być. I tak start za startem… 

Myślę też, że przez to, że na początku sezonu wątpiłam w jego powodzenie, to później każdą możliwość ścigania odbierałam jako duży przywilej i bardzo się tym cieszyłam. Nie miałam dużych oczekiwań. Trenowałam z czystą głową, co jak widać przyniosło bardzo fajne rezultaty (śmiech). 

NK: Wróciłaś do formy szybciej niż się spodziewałaś. Jak to się stało? Co Ci w tym pomogło? 

AG: Przez te trzy miesiące kiedy nie mogłam trenować, mój organizm dostał to, czego potrzebował – dużą dawkę odpoczynku. Kiedy już zaczęłam trenować, miałam zdecydowanie większą liczbę treningów przygotowania motorycznego, co również pozytywnie wpłynęło na mój dalszy rozwój. Trening stricte triathlonowy bazował wtedy na jednostkach tlenowych i dość dużej objętości (z pominięciem biegania oczywiście). 

Myślę że to właśnie porządne zadbanie o swoje zdrowie fizyczne i psychiczne, zwrócenie skupienie się na odpoczynku i odpowiednim bodźcowaniu treningowym przyniosło tak dobry finalny rezultat. 

Oczywiście istotne było słuchanie się zaleceń specjalistów oraz zrobienie w głowie miejsca na „nowe”. Wiedziałam, że „nic nie muszę, ale wszystko mogę”. Dobra komunikacja z trenerem oraz dostosowywanie treningów do codziennego funkcjonowania, a także odpowiedni odpoczynek i regeneracja również odegrały bardzo istotną rolę.

Źródło: Archiwum prywatne Agnieszka Gadomska

NK: Zaczęłaś też współpracę z FIX Cateringiem. To element dbania o swoją przestrzeń, odpoczynek i regenerację? 

AG: Zdecydowanie tak. Stosuję dietę bez glutenu, nabiału i kazeiny. Jeżeli mam bardzo zajęte dni, a takie mam zazwyczaj, to bardzo pomaga to, że nie muszę dzień wcześniej myśleć, żeby sobie przygotować jedzenie. Do tego nie dość, że jest to wygodne, to jeszcze to jedzenie jest naprawdę dobre, pełnowartościowe i zróżnicowane. 

Mam kilka znaczących wyłączeń i jestem zachwycona wyborem produktów zastępczych czy to bezglutenowego chleba, czy roślinnych serków (śmiech). Gdybym przygotowywała posiłki sama, to na pewno nie byłyby tak różnorodne. 

Nie mam też posiłków codziennie, bo czasami sama mam ochotę coś ugotować i bardzo mi pasuje ta elastyczność. Fix Catering naprawdę ułatwia mi organizację. 

Uwaga: Przy zakupie diety Sport Endurance (na minimum 20 dni) z kodem akademiatriathlonu obowiązuje zniżka -15%! Poniżej 15 dni z kodem akademiatriathlonu1 otrzymasz 10% zniżki.

NK: Skąd nagle w Twojej rozpisce, sezonu, który wydawał się fatalny, pojawiły się mistrzostwa Polski, mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata? 

AG: Te plany tak naprawdę klarowały się po kolei, jeden po drugim. Pamiętam, jak zimą trener przyjechał do mnie na rozmowę. Ja byłam w słabym stanie fizycznym i psychicznym. Powiedział mi, że chciałby, żebym wystartowała w mistrzostwach Europy. 

Na początku, byłam przekonana, że mistrzostwa mają być w sierpniu, więc obawiałam się, że nie zdążę się przygotować. Później spojrzałam w kalendarz i okazało się, że są we wrześniu, więc miałam już spokojną głowę. Zrozumiałam, że czasu jest wystarczająco i że jeżeli mądrze to rozegramy to uda nam się dobrze przygotować. Także gdy tylko pojawiła się możliwość przyjęcia slota, to go przyjęłam.

NK: Zaledwie tydzień przed mistrzostwami Europy pojawiły się jednak wątpliwości. Pisałaś, że nigdy tak bardzo nie pragnęłaś roztrenowania. 

AG: Bardzo dobrze pamiętam ten czas. Po prostu byłam już częściowo zmęczona sezonem. Mimo że nie był dla mnie długi, to był intensywny. I nie chodziło o zmęczenie fizyczne, ale przede wszystkim psychiczne. Mój układ nerwowy już nie przyjmował pewnych obciążeń i treningów. 

Głowa mi nie pozwalała realizować treningu akcentowego na pływaniu i rowerze. Pewnie wiązało się to z tym, że w okresie kontuzji bardzo dużo pływałam i jeździłam, więc najszybciej straciłam chęci do tych dyscyplin. Miałam takie sytuacje, że potrafiłam płynąć swoje zadanie i w trakcie płakać. Toczyłam dużą walkę w głowie podczas każdej długości basenu. 

Tydzień przed mistrzostwami Europy czułam się źle. Wspólnie z trenerem postanowiliśmy nieco odpuścić. Spędziłam ten tydzień jedynie na treningu tlenowym i na kanapie, oglądając Netflixa. Musiałam zregenerować swój układ nerwowy. Gdybym tego nie zrobiła, to na starcie byłoby mi bardzo trudno wejść na wysokie obroty. 

Źródło: Archiwum prywatne Agnieszka Gadomska

NK: I ostatecznie na te wysokie obroty weszłaś. 

AG: Przed startem trochę się stresowałam, bo miało padać. O ile sam deszcz nie jest straszny, to na trasie kolarskiej w Vichy mógł już sprawić problemy. Asfalt był wątpliwej jakości, do tego trasa była zróżnicowana, były podjazdy i zjazdy, na zjazdach garby. Trzeba było sporo hamować. Wiedziałam, że muszę pojechać z głową i zadbać o bezpieczeństwo. Na starcie dowiedziałam się też, że będziemy rywalizować przy otwartym ruchu drogowym. Auta faktycznie pojawiały się na drodze. 

Pamiętam, że jak już skończyłam etap kolarski, to poczułam ulgę. Schodząc z roweru, wiedziałam też, że jestem pierwsza, więc na bieg wychodziłam spokojna. Trener cały czas stał na trasie i krzyczał, żebym robiła swoje. Zaowocowało to tym, że pobiegłam faktycznie bardzo dobrze (śmiech). 

NK: Złoto w mistrzostwach Europy dawało perspektywę na złoto w mistrzostwach świata?

AG: Nie ukrywam, że chciałam pojechać po medal. Rok temu, kiedy zdobyłam brąz, trener powiedział mi, że nie pokazałam jeszcze swojego potencjału do końca. Mierzyłam więc wyżej. Wiedziałam też, że tam nie będzie ludzi z przypadku. Generalnie nie mam w zwyczaju śledzić list startowych i przed mistrzostwami świata też tego nie robiłam. Ale widziałam po dystansie sprinterskim, że osoby z Polski, które miały szanse na medal go nie zdobyły. Rozumiałam, że czeka mnie rywalizacja na wysokim poziomie. 

To, co się stało w Vichy było dla mnie fajnym bodźcem, ale nie dawało żadnej pewności, że na mistrzostwach świata uda się wywalczyć medal. 

Przed startem znowu miałam nieco słabszy epizod, bo wychodziło zmęczenie sezonem. Miałam dość oczekiwania na ten start – czekanie to dla mnie dla mnie zawsze najgorszy etap tej startowej układanki. Byłam już w Hiszpanii, a musiałam siedzieć w hotelu i oszczędzać nogi. 

Dlatego na mecie czułam mieszankę szczęścia, radości i ulgi, że ten wyścig i sezon jest już za mną, że wszystko dowiozłam. 

NK: Jak opisałabyś sezon 2024? Skończył się diametralnie inaczej, niż zaczął? Czego Cię nauczył?

AG: Ten sezon nauczył mnie, żeby jeszcze bardziej skupić się na sobie, patrzeć na swoje potrzeby i obserwować organizm. Pokazał mi, jak bardzo ważna jest odpowiednia komunikacja z trenerem i reagowanie na bieżąco na to, co się dzieje w treningu i w życiu. Każdemu życzę, by miał możliwość startowania z tak czystą głową i z taką radością, jakie miałam w tym sezonie. 

Startami, w których brałam udział bardzo się cieszyłam. Te doświadczenia, przez które przeszłam, pozwoliły mi właśnie tak do tego podchodzić. Cieszyłam się procesem. I myślę, że dzięki temu osiągnęłam to, co osiągnęłam. 

Zamów dietę Fix Catering ze zniżką

Jeśli również chcesz trenować z odpowiednim jedzeniem możesz skorzystać ze zniżki Akademii Triathlonu na dietę Endurance od Fix Catering. 

  1. Po przejściu do koszyka użyj kodu akademiatriathlonu na stronie Fixcatering, co obniży cenę diety Endurance o 15%. Promocja obowiązuje na dietę minimum 20 dni. Wpisując kod akademiatriathlonu1 otrzymasz 10% obniżki na dietę Endurance poniżej 15 dni.
  2. Wejdź na stronę Fixcatering i wybierz dietę Sport Endurance. 
  3. Wybierz wariant diety, okres diety, a także wykluczenia z diety.
  4. Następnie wybierz dodatki do diety.
  5. Wpisz dane dostawy.

*Tekst powstał we współpracy z Fix Catering

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,600SubskrybującySubskrybuj

Polecane