Historia kwalifikacji na mistrzostwa świata. Kiedyś wystarczyła olimpijka

Kwalifikacja na mistrzostwa świata IRONMAN na Hawajach bez startu na długim dystansie? Jeszcze w latach 90. wystarczyło ukończyć… olimpijkę. Jak się okazuje, współpraca ta była korzystna dla każdego z dystansów. 

ZOBACZ TEŻ: Nowy brytyjski rekordzista dystansu Ironman. Kim jest Thomas Bishop? 

Co łączyło olimpijkę z Ironmanem? 

Kiedy w latach 90. długi dystans dopiero zaczynał zyskiwać na popularności wyścigi na krótszych trasach były zdecydowanie bardziej rozpowszechnione. World Triathlon Corporation (firma organizująca zawody spod szyldu IRONMAN) nie miała jeszcze ugruntowanej pozycji na triathlonowym rynku. Jej właściciele postanowili więc nawiązać współpracę z najbardziej znanymi organizatorami wyścigów na krótszych dystansach. Strategia pozwalała promować zawody wśród sporej grupy sportowców. 

Partnerstwo było jednak korzystne dla obu stron. Zawody krótkodystansowe zyskiwały kolejnych uczestników, ponieważ losowanie miejsc na mistrzostwa IRONMAN przyciągać zaczęło już nie tylko lokalnych triathlonistów, lecz także zawodników z całego świata. 

Jednym z pierwszych wyścigów, które nawiązały współpracę z IRONMANEM był wyścig Boulder Peak. Jak wspomina jego właściciel Paul Karlsson, oferta pojawiła się w 1999 roku, a „IRONMAN niczego nie obiecywał. Powiedzieli: po prostu spróbuj”.

Karlsson, który chciał rozwijać swój wyścig, uznał, że nie ma nic do stracenia. W końcu widział sukces, jaki IRONMAN przyniósł innym amerykańskim wydarzeniom funkcjonującym jako kwalifikacje na mistrzostwa na Hawajach.  

Źródło: SafesportID

„Zachowywali się, jakby wygrali na loterii”

Zastosowana przez Karlssona taktyka szybko przyniosła efekty. Wyścig po raz pierwszy wyprzedał wszystkie miejsca. Jak wspomina, ceremonia przyznawania slotów miała w sobie niezwykłą energię, a zawodnicy: „nie mogli wyjść z podziwu. Zachowywali się, jakby wygrali na loterii”.

W 1999 roku wyprzedaliśmy 1600 miejsc. IRONMAN reklamował to wydarzenie i zajmował się marketingiem, więc cieszyło się dużym zainteresowaniem. Rozdaliśmy trzy lub cztery miejsca w męskiej grupie wiekowej 30-39 lat, a mieliśmy 220 zawodników w tej kategorii – mówi. 

Chociaż współcześnie wydaje się, że przyznanie kwalifikacji na mistrzostwa świata na długim dystansie jedynie dzięki ukończeniu olimpijki spotkałoby się z ogromną krytyką, wtedy nie budziło żadnych kontrowersji. 

Jeśli podjąłeś wysiłek, aby dostać się do wyścigu, dobrze rywalizować i zdobyć miejsce, zasłużyłeś na to. Myślę, że wszyscy wiedzieli, w co się pakują i byli gotowi trenować do dłuższego wyścigu – wyjaśnia. 

Źródło: IRONMAN

„To było fajne. I nigdy więcej tego nie zobaczymy” 

Boulder Peak nie było jednak jedynym wyścigiem na krótkim dystansie, w którym można było rywalizować o kwalifikację. W latach 90. podobną możliwość zapewniał szereg wyścigów w tym m.in. St. Anthony’s Triathlon na Florydzie, Memphis in May w Tennessee, Mrs. T’s Tri w Chicago czy Cape Cod’s Bay State Triathlon. 

Od większości współprac IRONMAN odszedł na początku lat dwutysięcznych. Od tego czasu wyścigi takie jak Boulder Peak czy Chicago Triathlon nie straciły jednak na swojej popularności. Wręcz przeciwnie. Utrzymały swoją renomę i przyciągają setki zawodników. 

Jak wspomina Karlsson, współpraca długiego i krótkiego dystansu to: „po prostu jedna z tych rzeczy, na które patrzysz wstecz i myślisz: Tak, to było fajne. I prawdopodobnie nigdy więcej tego nie zobaczymy”. 

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,744ObserwującyObserwuj
16,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane