Każdy z nas spotyka się często z problemem co zrobić z dokumentami, kluczami do domu czy telefonem podczas treningu. Problem ten nasila się, jak przychodzi lato i na trening zakładamy coraz mniej ubrań, a tym samym mamy mniej kieszeni. Nasza redakcja otrzymała mały gadżet, który miał rozwiać te problemy – SPIbelt. Przekazaliśmy go naszej blogerce Lidii, która go przetestowała zarówno w warunkach treningowych, jak i startowych – przeczytajcie jakie ma zdanie na temat tej opaski.
W moje ręce wpadła ostatnio do testowania opaska na biodro firmy SPIbelt. Jest to dość niepozornie wyglądająca opaska w kolorze różowym. Gadżet ten charakteryzuje się zapinaną kieszonką na zamek wykonaną z elastycznego materiału i szerokim regulowanym paskiem.
W swojej skromnej przygodzie z bieganiem przez ostatnie kilka lat „przerobiłam” różne opcje gadżetów na tzw. ”drobiazgi”, czyli klucze, telefon, żele, pieniądze itp. Szczególnie w okresie letnim, przynajmniej dla mnie, przydatność tych „gadżetów” jest niezbędna. Dlaczego?
Niestety odzież, w której trenuję latem praktycznie nie posiada kieszeni i zawsze mam problem z upakowaniem nawet kluczy. Dlatego bardzo byłam ciekawa, jak się sprawdzi w praktyce i jak bardzo jest funkcjonalna moja nowa rzecz. Okazja do testów oczywiście pojawiła się natychmiast. Testy objęły takie dyscypliny jak: bieganie, jazdę na rowerze i życie codzienne. Jeżeli chodzi o przedmioty, które udało się spakować do kieszonki to: telefon, klucze, dowód osobisty, żele, łyżki do opon oraz pieniądze w różnych konfiguracjach.
Jak się pasek sprawdzał podczas treningów?
Regulacja paska jest bardzo szybka i łatwo można ją dopasować pod siebie. Osobiście najwygodniej mi, jak miałam pasek ułożony na biodrach. I tutaj bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie funkcjonalność SPIbelt.
Podczas biegania bez względu czy był to trening szybkości, czy wolne wybieganie, pasek pozostawał na biodrach i nie zsuwał się ku górze (zapakowany tylko z telefonem). Swoje testy przeszedł również podczas warszawskiego półmaratonu (telefon i 2 żele) – tutaj trzeba było pokombinować podczas biegu, żeby pasek się nie przemieszczał do góry, ale po odpowiednim ułożeniu było już wszystko ok. SPIbelt testowany był również podczas ostatniego maratonu, gdzie udało mi się zapakować 4 żele. Bez ciężkiego telefonu bardzo dobrze się dopasował. Wyjęcie żeli nie sprawiało żadnych problemów i przy punktach żywieniowych wyglądało to bardzo sprawnie. Zamknięcie na suwak jest praktyczne i nie sprawiało trudności nawet przy dużym zmęczeniu.
{gallery}SPIbelt{/gallery}
Na treningu rowerowym pasek służył mi jedynie jako futerał na telefon i dokumenty.
Pasek SPIbelt mam przy sobie na każdym treningu biegowym. Jest już nieodłączną ich częścią. Teraz zawsze mam pod ręką telefon i dokumenty, których wcześniej nie miałam gdzie schować podczas treningu biegowego. Trzyma się dobrze bioder. Czasami spełnia swoją funkcję w życiu codziennym – szczególnie w komunikacji miejskiej lub w podróży. Schowany pod kurtką pilnie chroni drobne rzeczy przed kradzieżą.
Koszt SPIbelt to 119zł – dostępny jest w sklepie www.sportmed24.pl