RaceRanger to urządzenie, które może pomóc w walce z draftingiem. W tym roku pojawi się między innymi na Challenge Roth. Główny pomysłodawca rozwiązania James Elevery opowiada o planach, które obejmuje usprawnienie systemu działania i możliwość śledzenia zawodników. Mówi też o testach w większych wyścigach. Jest szansa, że RaceRanger zagości też w Polsce!
ZOBACZ TEŻ: RaceRanger – przełom w walce z draftingiem?
RaceRanger to system, którego celem jest zwalczanie draftingu podczas zawodów triathlonowych. Urządzenie precyzyjnie mierzy odległość, informując zawodnika o tym, że zbliża się do strefy draftu lub już się w niej znalazł. Wspomaga również pracę sędziów. Pomysłodawcą jest Nowozelandczyk James Elvery. Porozmawialiśmy z byłym triathlonistą o rozwoju innowacyjnego rozwiązania, planach i tym, czy zostanie zastosowane na wyścigu w Polsce.
Grzegorz Banaś: Którym zawodnikom i organizatorom pokazaliście projekt RaceRangera na samym początku? Jaka była ich reakcja?
James Elvery (RaceRanger): Pierwsze rozmowy z World Triathlon i IRONMAN prowadziliśmy w 2018 roku. Bliżej oficjalnego startu w ostatnich latach, zaczęliśmy rozmowy z lokalnymi zawodnikami z Nowej Zelandii. Byli to Mike Phillips, Braden Currie oraz Rebecca Clarke. W pierwszej fazie większość z nich myślała, że to interesujący projekt, ale chyba oszaleliśmy i to nigdy nie zadziała!
GB: Trudno było przekonać organizatorów zawodów do przetestowania RaceRangera?
JE: Kiedy już mieliśmy poprawnie działającą wersję, to większość z nich była bardzo otwarta na testy. Zdawali sobie sprawę, że drafting jest problemem, który psuje doświadczenia z wyścigów. Chcieli to zmienić. Logiczne dla nich było, że można to zrobić z użyciem technologii.
GB: W zeszłym roku pojawiliście się na wielu wyścigach. Urządzenie testowały setki zawodników oraz sędziowie. Jakie najważniejsze wnioski wyciągnęliście po roku działalności?
JE: Ważną konkluzją było to, że owszem: ten system daje dużo zawodnikom i sędziom. Dowiedzieliśmy się też całkiem sporo o tym, jak ułatwić naszej ekipie dostarczanie go na zawody. Chodzi o back-endowe zarządzanie 200 urządzeniami; podróżowanie, programowanie, ładowanie, monitorowanie i podobne.
GB: Poinformowaliście, że planujecie między innymi szereg zmian i poprawek. Chodzi tutaj np. o bardziej przyjazne oprogramowanie, system dla sędziów oraz aplikację dla sędziów i zawodników. Jak wyglądają postępy prac?
JE: Chodzi tutaj wstępnie o cały system, dzięki któremu nasza ekipa będzie mogła sprawniej funkcjonować. Przykładowo, w tym momencie, kiedy chcemy przeprogramować urządzenia, musimy pracować nad każdym pojedynczo. Kiedy masz 200 urządzeń, to przygotowanie ich zajmuje cały dzień. Nowe oprogramowanie pozwoli nam zaktualizować wszystkie jednostki jednym naciśnięciem przycisku. System zarządza również ładowaniem i monitorowaniem jednostek przed wyścigiem i w czasie rywalizacji.
Jeśli chodzi o kwestie sędziowskie, to w nowych urządzeniach na 2024 roku dołączyliśmy połączenie 4G/LTE. W ten sposób będzie można w czasie rzeczywistym połączyć się z sędziami, tak jak obiecywaliśmy. Zbudowanie tego zajmie nam jednak jeszcze trochę czasu.
Aktualnie można pobrać informacje o draftingu po wyścigu. Sędziowie mają więc raporty o tym, który z zawodników mocno draftował, a który jechał bardzo czysto. W ten sposób mogą też skoncentrować się na odpowiednich zawodnikach podczas kolejnego wyścigu.
GB: Myślisz, że RaceRanger miałby potencjał stać się czymś więcej niż urządzeniem do walki z draftingiem? Przykładowo, mógłby zwiększyć bezpieczeństwo zawodników i sędziów?
JE: Absolutnie tak. Mamy plany wprowadzenia śledzenie w czasie rzeczywistym dla widzów, ale też, żeby można je było pokazywać w relacji telewizyjnej. W ten sposób można będzie łatwiej odnaleźć zawodników i zobaczyć na ekranie, w jakiej odległości od siebie się znajdują.
Można też jeszcze rozszerzyć to o wykrywanie momentu, w którym zawodnik się zatrzymał, co sugerowałby, że ma problemy lub zaliczył kraksę.
GB: Ten rok zapowiada się dla was gorąco. Macie w planach mniejsze i większe wyścigi. Przykładowo: Challenge Roth, Graz i Degerardmer. Czy ktoś z Polski się z wami kontaktował i czy są w tym zakresie jakieś ograniczenia?
JE: Rozmawiamy z wieloma organizatorami. Potencjalnie będziema nawet łącznie na 40 wyścigach obsługując tam zawodników PRO. Oczywiście jest opłata za nasz przyjazd. Pokrywamy koszty podróży, pracowników i podobne. To jedyne „ograniczenie”.
Jeśli chodzi o Polskę, to rozmawiamy z dwoma organizatorami zawodów. Mamy nadzieję, że uda się nam dogadać. Osobiście świetnie wspominam dawne czasy ścigania się w pucharze Europy w Poznaniu i chętnie bym powrócił!
GB: W tym momencie RaceRanger może obsługiwać każdy wyścig PRO, ale czy jest jakiś górny limit zawodników, których może objąć ta technologia?
JE: W kontekście samej technologii nie ma ograniczenia. W zeszłym roku mieliśmy limit 120 zawodników, bo mieliśmy tyle prototypów urządzenia. Sensowne było więc skoncentrowanie się tylko na PRO.
W tym roku nasze możliwości zwiększamy do 300-400 jednostek. Możemy obsłużyć do 3 wyścigów w każdy weekend. Na razie największym wyścigiem, który obsługiwaliśmy, były zeszłoroczne mistrzostwa świata w paratriathlonie w Pontevedrze. Startowało tam 100 osób.
GB: Jak wyglądają kolejne kroki w rozwoju RaceRangera?
JL: W tym roku chcemy być na wielu wyścigach i dodać możliwość śledzenia zawodników na żywo. Pracujemy również nad tym, aby system mógł być jak najbardziej skalowalny. Chcemy pod koniec 2024 roku zrobić testy na niektórych imprezach age-group, gdzie będzie około 400 uczestników.
Nasz długoterminowy plan zakłada wykorzystanie RaceRangera w dużych zawodach age-group. Skupiamy się więc teraz na usprawnieniu systemu i jego dostawie, aby to wszystko było wykonalne.
GB: Czy RaceRanger jako urządzenie jest odporny na ataki zewnętrzne? Czy możliwe byłoby, że ktoś przejmie sygnał lub spróbuje zakłócić działanie urządzenia?
JE: Nie sądzę, aby jakakolwiek technologia była całkowicie niezawodna. Mamy pewne zabezpieczenie wbudowane w działanie systemu, ale pewnie są sposoby na to, aby zawodnik mógł sprawić, że urządzenie przestanie działać.
Istnieją jednak sposoby na wykrycie takich zakłóceń. Co najważniejsze, jeśli sportowiec zostanie przyłapany na próbie ingerencji w system, będzie to skutkowało dyskwalifikacją i potencjalnym zawieszeniem (zakazem startu), podobnie jak w przypadku dopingu.
GB: Dziękujemy za rozmowę.