Tak jak obiecałem, zdaję Wam relację z moich przedsezonowych biegowych testów. Pierwszy odbył się już jakiś czas temu, bo w Poznaniu półmaratonie. Zamierzałem złamać granicę 1:40 i taką też przygotowałem sobie ściągę z międzyczasami – tak dokładnie ustaw iłem na 1:39. Pogoda była idealna, towarzystwo przedstartowe również (Boguś, Krzysiek – triathloniści ze wspólnych treningów nie pozwalali się zbytnio denerwować). Przed biegiem z Bogusiem zrobiliśmy wspólne rozbieganie (około 3 km). Po rozgrzewce udaliśmy się na start, tam życzyliśmy sobie powodzenia i się rozdzieliśmy – jednak każdy z nas miał inne cele. Ja zamierzałem biec typową taktyką Negative Split z wolniejszym początkiem, ale szybszym końcem. Pierwszy km zacząłem od 4:54 i miałem wrażenie, że wszyscy mnie wyprzedzają. Ale powiedziałem sobie, że tym razem biegnę rozumem a nie sercem i cały czas trzymam się przyjętej taktyki. Do 10 km biegło się rewelacyjnie – pełen entuzjazm, zero zmęczenia i z lekko zaciągniętym ręcznym. Międzyczasy wskazywały, że cały czas przyspieszam. Po 10 km (gdzie był bufet i gdzie wciągnąłem żela) był lekki podbieg – tam też cały czas biegłem swoim tempem nawet lekko przyspieszyłem – w wyniku czego mogłem się lekko zakwasić. Na około 14 km dogoniłem balonik na 1:40. Wiedziałem, że teraz będzie jeden z trudniejszych momentów. Od razu postanowiłem, że poboczem wyprzedzę mały peletonik, który zebrał się wokół pacemakerów i dalej będę się trzymać swojego tempa. Przyznaję, że to był ciężki moment – długa prosta, goniący balonik (i pojawiające się okrzyki zaraz was wchłoniemy) oraz lekki ból w udach nie ułatwiały sprawy. W lekkim kryzysie pewnie pomógł mi też moment kiedy dobiegłem do dwóch chłopaków, gdzie jeden z nich był trenerem i motywował drugiego mówiąc, że teraz jest moment kiedy dużo ludzi słabnie i zwalnia a my natomiast teraz zaatakujemy. To mi na pewno pomogło J Jeszcze bardziej przyspieszyłem – co raz większa grupa kibiców, muzyków zebranych wokół trasy nie pozwalała na zwątpienie i chwile słabości. Ostatni kilometr to już bieg w tempie 4:19. Końcowy czas na mecie 1:37:51. Najbardziej zadowolony byłem z faktu, że potrafiłem trzymać się założonej taktyki. Może gdybym pobiegł trochę szybciej, szczególnie na początku trasy, kilkanaście sekund bym urwał. Ale nie o to chodzi, główny cel zrealizowany – poprzednia życiówka poprawiona o 11 minut. Następnym celem będzie złamanie 1:35.
Drugi test to sobotni Bieg Europejski w Gdyni. Celem było złamanie 42 minut. Od półmaratonu minął cały miesiąc, więc było trochę czasu na to, aby popracować nad szybkością i wytrzymałością. Sobota zaczęła się świetnie, w biegach młodzieżowych na dystansie 1 km wystartowały po raz pierwszy moje 6 letnie bliźniaki. Jak się okazało wśród dzieci z rocznika 2008 Olga zajęła 3 miejsce w kat. dziewczynek a Igor zajął ex aequo 1 w kat. chłopców. Szkoda, tylko, że tata nie ma takiego talentu do biegania:) Wracając do biegu, moja taktyka była prosta, zacząć od 4:15 i tak biec do 4-5 kilometra a później ogień. Ustawiłem się w strefie 40-45. Jednak już po starcie musiałem zweryfikować swoje plany. Tłok w Gdyni na początku jest ogromny, tutaj na początku trzeba się sporo przepychać, co skutkuje zrywanym tempem. Pierwszy kilometr to tempo 4:20, później już było lepiej i do około 5 km trzymałem się swojej taktyki. Od siódmego kilometru to już ogień i jak dla mnie i tempo około 4 minuty na kilometr. Satysfakcja ciągłego wyprzedzania na podbiegu na Świętojańskiej – ogromna. Trochę chyba straciłem na zbiegu do bulwaru – ale tutaj chciałem odpocząć i złapać oddech na końcowy finisz. Cały bieg zakończyłem wynikiem 41:50. Dla mnie sukces. Chyba znowu można było coś uszczknąć gdyby nie początek, jednak to są szczegóły. Muszę jeszcze popracować nad szybkością na finiszu. Na tę chwilę na razie jednak nie jestem gotowy na 40 minut. Jeżeli w olimpijce Olsztynie jakoś mocno się nie zmasakruję (tam chcę tylko bardzo mocno popłynąć) rower i bieg kontrolnie, to może spróbuję znowu za dwa tygodnie zawalczyć o życiówkę na 10 km w Kwidzynie w biegu papiernika. Pozdrawiam 🙂
Na razie z dobrej pogody nici:( Mzawka…. Woda 15 st to tak eufemistycznie na stronie organizatorow. Obstawiam 12-13 czyli tro troche juz za rzesko:)))) Bedzie mokro na szosie. Trzeba bedzie uwazac….
Hej Boguś. Do jeziora nie wchodziłem i do zawodów nie zamierzam :). Na stronie wyczytałem, że woda ma 15 stopni czyli będzie 'przyjemnie’. W piątek trochę wiało i raczej nie było przyjemnie ale widać, że pogoda się zmienia i dzisiaj już zaczyna być cieplej. Jutro ma być podobno powyżej 20 stopni. Zmienili trasę biegu. Chyba będzie ładny podbieg…
Jak tam, Bartek, Olsztyn? Woda zimna w jeziorze? 🙂
Wyniki kosmiczne… przynajmniej dla mnie:) Gratuluje! Powodzenia w Olsztynie, kontrolnie kontrolnie ale jak to bywa na zawodach będzie ognień:)
@Arek co prawda to prawda !! Ważne aby to lubić i żeby nas to kręciło. Jednak myślę, że element rywalizacji i stawiania sobie kolejnych celów (w postaci chociażby dążenia do wyników naszych kumpli) tez musi być. Bez tego nie byłoby postępu. Nic tak dobrze do ciężkiej pracy nie nakręca jak świetny wynik kumpla. Oby tylko nie przesłoniło to innych rzeczy, ale to gadka na inny czas :-).
Bartek, to że mnie dogonisz to tylko kwestia czasu… wiek ma swoje prawa… Ale czy to aż takie istotne? Ważne aby satysfakcja była i jak to określił Marcin Konieczny … ,,ale też fun, luz i dystans.’ 🙂
@Boguś jak zgadłeś ;)? Jedziemy już w Piątek rano z całą rodziną (mamy tam przyjaciół). Ale jakby mi się udało wyrwać, to może w Sobotę byśmy udali się na objazd trasy. @Arek dzięki za miłe słowa, staram się jak mogę. Może kiedyś uda mi się Ciebie i Bogusia dogonić.
Bartek, rzeczowo i na temat. Musisz chyba być informatykiem ;-). A jak i kiedy jedziesz do Olsztyna?
Bartek, rozkręcasz się!!! :-)) Bardzo ładna progresja…. brawo!!!