Będzie trochę specyficznie, bo parę słów mądrości od siebie. Doświadczenia treningowe jednej osoby nie będą pasować do wszystkich, a być może do nikogo. No ale do odważnych świat należy i trzeba próbować. Poza tym zbierając doświadczenia od osób dookoła możemy wywnioskować pewien trend i opracować schemat psujący do naszej osoby.
Do konkretów. Mowa o obciążeniu treningowym i odpowiedniej regeneracji. Ameryki nie odkryję jak powiem, że odpoczywać trzeba. Kolejność jest taka: najpierw trenujemy a potem odpoczywamy, a w efekcie forma rośnie.
Mam wrażenie, że do światka triathlonowego wchodzi moda na 'mniej znaczy lepiej ’. A ja myślę, że więcej nie znaczy gorzej. Natomiast za dużo znaczy za dużo ! Pozostaje kwestia kiedy jest za dużo. No to już chyba trzeba doświadczyć na własnej skórze, bo jak inaczej? Można się opierać o badania wydolnościowe i wyznaczyć progi na tętno lub generowaną moc, ale to jest tylko jeden wskaźnik obciążenia treningowego i dotyczący jedynie danej jednostki treningowej. Pojawił się na akdemii artykuł Konrada Witka o badaniach krwi (http://www.akademiatriathlonu.pl/badania/zdrowie/badania/jak-i-po-co-badac-krew). Można na ich podstawie śledzić jak reaguje nasz organizm na trening. Poza tym własne odczucia . Nie ma co robić wybiegania przez 3h za wszelką cenę jak po 2h nogi są jak z waty i mamy majaki przed oczami. Co najważniejsze o naszym treningu świadczą wyniki osiągane w testach lub zawodach i ich poprawa w stosunku do poprzednio uzyskanych.
Jak jest za dużo treningu to dodatkowy odpoczynek nie koniecznie pomoże, a to dlatego, że i tak pozostaje kwestia 'za dużo’ ! Trzeba obciąć trochę z treningu jak widzimy, że przynosi to odwrotny skutek. Tutaj mniej znaczy mądrzej.
Czy mniej zawsze znaczy lepiej ? Odnosząc się do artykułu Jordana Rappa na portalu slowtwitch (http://www.slowtwitch.com/Training/General_Physiology/Less_is_Less_the_Myth_of_More_Recovery_2339.html)
Mniej zawsze będziej mniej i będzie to mniej niż więcej. Żeby się poprawiać trzeba po prostu więcej pracować, co według mnie nie znaczy dłużej. Po prostu więcej. Może to być wzrost na intensywności, objętości czy też jakości.
Okres roztrenowania dla niektórych to opieprzanie się na kanapie przed TV. Ja się nie zgodzę z tym podejściem.
Myślę, że to odpowiedni czas na wprowadzenie innych form ruchowych do codziennej aktywności kosztem standardowego planu treningowego. Oczywiście uważam, że należy zmniejszyć obroty i zawiesić plany treningowe, ale to nie znaczy, że trzeba leżeć do góry brzuchem.
Puenta (jeśli jesteście wrażliwi na słowa niecenzuralne nie oglądajcie :)):
http://www.youtube.com/watch?v=h0Dn4BKVjFA&feature=related
Niestety internet jest silniejszy ode mnie. Jak tak to trudno idę na cenzurowane.
Łukasz…jesteśmy (Akademia Triathlonu) wrażliwi na słowa niecenzuralne. Prośba o włączenia hamulca. Zarówno na własnym blogu jak i podczas komentowania wpisów innych użytkowników. Zakładam, że ten portal odwiedzają również osoby nieletnie lub bardzo wrażliwe na słowa wulgarne. Dzięki za wyrozumiałość. pozdrawiam 🙂
Dla ambitnego amatora jeśli nie ma czasu to wg mnie jest jedno rozwiązanie. Bolesne bo bolesne – intensywność (odpowiednia do dystansu). Trening wtedy rzadko jest przyjemny :). No ale to już w sezonie. Na razie to można luzować. Dobrym podejściem też jest położenie nacisku na pływanie w zimie ( np 4 razy w tygodniu basen) a w sezonie lekkie odpuszczenie pływania ( np 2 razy w tyg) na rzecz rowerowania i biegania. Wtedy jest wilk syty i owca cała, bo jako tako zostanie nam coś z pływania, a i będzie czas na poprawę w pozostałych dyscyplinach. Kompromis w życiu – ważna rzecz. Jeśli chcesz wskoczyć na wyższy poziom to polecam się skonsultować z kimś mądrym co by sobie też krzywdy nie zrobić.
Łukasz zapodałeś mój number one. Już wiem co poleci na początku mojego trenażera 2 -3 godzinnego !!!! Co do artykułu to sam mam dylemat, bo i człowiek około 40 lat i pracy masa i ma zapał trenować. Ale gdzie jest złoty środek ? Ja nie wiem …. amator jestem.