Wywiad z „niezadowolonym trenerem” – Grass vs. Sidor

Jego zawodnik odniósł ostatnio spektakularny sukces, bo tak należy nazwać złamanie 9h na dystansie Ironman w zawodach Challenge Roth. Główny bohater już na ten temat się wypowiedział, a teraz czas na trenera Marcina Koniecznego, o którym tu mowa. Dariusz Sidor należy do tych, od których zaczęła się popularyzacja triathlonu na szeroką skalę w sieci i nie tylko. Autora książki „Triathlon dla każdego” zna wielu amatorów i zawodników PRO. Sam również jest czynnym triathlonistą, choć chwilowo na „urlopie”, ale ostatniego słowa jeszcze nie powiedział. Jak wielu zawodników również i on chce się dostać na Mistrzostwa Świata na Hawaje. Jak mówi: „Przecież to marzenie każdego triathlonisty. Tam wszystko się zaczęło”. Ma już za soba kilka Ironmanów w tym tak wymagające jak Karkonoszman czy Norseman, którego kolejna edycja odbędzie się lada moment. Zapraszam na wywiad z Darkiem Sidorem. 


Darek, przede wszystkim na początek gratulacje z powodu sukcesu Marcina Koniecznego na zawodach Challenge Roth. Jak oceniasz ten start ogólnie i szczegółowo, analizując poszczególne konkurencje?

Przede wszystkim entuzjastycznie i euforycznie, jak to bywa u perfekcyjnych trenerów (śmiech), ale z drugiej strony małe niezadowolenie, jestem wiecznie niezadowolonym trenerem, bo oceniałem możliwości Marcina na 8:40 – 8:45. To by się udało gdyby nie „położył” pływania, które jak na jego możliwości wypadło poniżej moich oczekiwań. Był to efekt m.in. nowych jednostek treningowych, których Marcin nie był w stanie z różnych przyczyn zrealizować tak jak ja bym chciał i dlatego skupiliśmy się na jeździe na rowerze i bieganiu. Ale ogólnie jestem bardzo zadowolony, podobnie jak Marcin, bo to głównie jego sukces, choć w splocie trener-zawodnik, jeden tworzy drugiego, mimo, że poci się jedna osoba.

 

Skoro poruszyłeś ten temat powiedz coś więcej o współpracy trener-zawodnik? Jak wyglądała Wasza współpraca?

Tak jak powinna wyglądać współpraca na linii zawodnik-trener. Pełna konsultacja. Ponieważ Marcin pracuje sporo w terenie, zanim napisałem mu tygodniowy plan, on informował mnie gdzie będzie w Polsce, Europie, na świecie i jakie jednostki będzie mógł realizować. Więc już narzucał mi pewne ramy, w których musiałem zmieścić konkretne zadania treningowe. Oczywiście nie wyobrażam sobie pracy trenerskiej bez pełnej konsultacji i dostępności, Marcin mógł dzwonić o każdej porze dnia i nocy i konsultować każdą decyzję czy problem. W sytuacjach kiedy nie ma żadnych kłopotów z wykonaniem treningów, na koniec tygodnia przyjmuję od Marcina sprawozdania i analizuję wszystkie dane, układam kolejne treningi w zależności od wyników, myśląc już nie tylko w kontekście kolejnego mikrocyklu, ale także makro czy mezocyklu. Zresztą wszyscy moi zawodnicy wiedzą, że dostęp do mnie nie jest w żaden sposób limitowany. Jeśli nie chcą się ze mną kontaktować, to jest to tylko i wyłącznie ich decyzja. Taka jest praca trenera.

 

Wszyscy wiemy jakim „koniem” jest MKon, mówiąc żartobliwie, a na poważnie wiemy, jak ciężko pracuje i ile czasu poświęca na trening. Czy na etapie przygotowań do Ironmana często dzwonił i mówił: „Słuchaj, jest już tak ciężko z tymi treningami, że nie daję rady, odpuściłem dzisiaj?”.

Zostawmy to jako tajemnice zawodniczo-trenerską. W każdym razie poruszyłeś bardzo ważny aspekt szczerości. Jeżeli jej nie ma, to tak naprawdę szkoda pracować. Musi być stuprocentowo szczera wymiana zdań, bo jeśli jej nie ma, to znaczy, że ktoś oszukuje. Jeżeli oszukuje trener, to znaczy, że się nie nadaje na trenera. Jeżeli oszukuje zawodnik, to najważniejsze pytanie brzmi, kogo on oszukuje? Trenera? Nie, oszukuje siebie i sam sobie robi krzywdę. Spotkałem się z takimi przypadkami już niejednokrotnie, że zawodnicy oszukiwali mnie jako trenera, żeby… nie wiem, sprawić mi przyjemność? Ale przychodziły zawody i nic nie układało się tak jak powinno. Nie było wyników, nie było sukcesu, był za to ciąg porażek. Jest to klasyczny przykład autodestrukcji. Stawiam na szczerą wymianę poglądów i rozmowę.

 

sidor4

 

Na co jeszcze stawiasz w treningu? Stosujesz np. pomiar pomocy, a jeśli tak, to co o tej metodzie sądzisz?

Tak. Jest to kolejne wejście na wyżyny kunsztu trenersko-zawodniczego. Pierwszy stopień to jest jazda na samopoczucie. Czuję się dobrze, jadę dłużej, jadę mocniej. Czuję się gorzej, jadę krócej, jadę słabiej. Kolejnym szczeblem zaawansowania jest trening oparty na strefach tętna. I wreszcie kolejnym etapem jest trening oparty na pomiarze mocy. A jeżeli skoreluje się wszystkie wartości (tętno, moc, samopoczucie) można bardzo precyzyjnie ustawiać trening bez względu na warunki zewnętrze, ukształtowanie terenu, klimat, wiatr. Jest to bardzo trudny i wymagający trening i dla wielu trenerów czy zawodników, którzy nie znają dokładnie jego tajników, to będzie jedynie ciekawostka. Stosowany umiejętnie daje bardzo dobre rezultaty. Tyczy się to przede wszystkim zawodnika, który musi być odpowiednio zaawansowany treningowo, aby jazda „na moc” przynosiła efekty. Rodzi się więc pytanie, czy amator, który dopiero zaczyna przygodę z triathlonem ma kupować sobie najdroższy sprzęt na jaki go stać, w tym pomiar mocy? Tak, oczywiście, ale trzeba pamiętać, że miernik mocy będzie na początku jedynie gadżetem, dodatkiem, którego w pełni nie będzie potrafił wykorzystać.

 

Przejdźmy teraz do treningu do Ironmana. Wspomniałeś, że na pewnym etapie przygotowań Marcina do Roth, zrezygnowaliście z części jednostek pływackich na koszt roweru. Amatorzy bardzo często pytają, ile i czego w tygodniu trenować najwięcej, a czego najmniej? Czy da się tak uogólnić odpowiedź na to pytanie, stwierdzając, że możesz pływać tylko dwa razy w tygodniu, a rowerem jeździć cztery?

Nie! Jeżeli ktoś ma takiego trenera, to znaczy, że trzeba zmienić trenera. Nie da się tego jednoznacznie opisać, określić. Najpierw potrzebne jest określenie celu w zawodach i im wyższy jest ten cel, tym ważniejsza staje się każda jednostka. Ja również bardzo często spotykam się z takimi pytaniami, czy warto trenować 5 razy w tygodniu pływanie, żeby na dystansie Ironmana poprawić się o 1 minutę. I tak i nie. Jeżeli jesteś na poziomie schodzenia poniżej 10 h to tak. Liczy się każde 30 sekund. Jeżeli chcesz ukończyć w 16 h, to może faktycznie nie warto.

 

Wróćmy do analizy zawodów Marcina. Jak oceniasz jego występ podczas biegania i na rowerze. Średnia 38 km/h w Ironmanie, to dla wielu śmiertelników kosmiczny wynik, niewyobrażalny dla amatorów.

Bardzo dobrze. Inaczej nie mogę powiedzieć. Marcin od kilku sezonów bardzo dobrze biega i to był ten obszar, w którym można było sobie pofolgować. Szkoda, że się nie udało dopracować pływania. Żałuję tych dwóch minut, bo mógł być pierwszy w kategorii 40-latków i pierwszym zawodnikiem w kategorii amatorów w ogóle. Natomiast całą resztę zrobił najlepiej jak potrafił, podejmował właściwe decyzje, które mogły w ułamku sekundy zaważyć na całym wyścigu – czy na podjeździe „cisnąć” czy odpuścić, czy jechać na twardszym przełożeniu czy na miękkim, to są sytuację, w których zawodnik sam podejmuje decyzje, a mogą one zaważyć na wyniku końcowym na mecie. Marcin był przygotowany na jeszcze lepszy wynik na rowerze, a na biegu osiągnął wszystko na co było go tego dnia stać.

 

Powiedz mi teraz co z Tobą? Kiedy ostatni raz startowałeś i jakie plany?
Ścigałem się w ubiegłym roku w Klagenfurcie, gdzie na dystansie Ironman osiągnąłem czas 10h 14 minut. Wziąłem udział w Karkonoszmanie (w edycji zerowej) i postanowiłem zrobić sobie wakacje od sportu. Nie trenuje, nie startuję, zajmuję się tym, czym powinien zajmować się trener. Jeszcze na pewno wrócę do ścigania… jeszcze trzeba się zakwalifikować na Hawaje, to marzenie każdego triathlonisty. Poza tym kiedyś byłem Międzynarodowym Mistrzem Polski na ergometrze wioślarskim i zamierzam to mistrzostwo odzyskać.

 

sidor2

 

Trenujesz zawodników do długiego dystansu, ultramaratonów. Pytanie, które zadaje na prośbę jednego z moich triathlonowych przyjaciół… czy uważasz się za perfekcyjnego trenera?

Bardzo dużo mi brakuje. Jestem ciągle niezadowolony z efektów swojej pracy, ze swojego przygotowania (sic!). Nie jestem zadowolony z tego, że jeszcze jest taka ogromna wiedza, której nie jestem w stanie posiąść, żeby być perfekcyjnym trenerem. To jest ciągły rozwój, ciągłe śledzenie periodyków naukowych, nowinek, badań. Jestem niezadowolonym trenerem. Nawet jeśli mój zawodnik, wygrałby mistrzostwa na Hawajach, wiem, że byłbym spełniony tylko w tym jednym momencie, przekroczenia przez niego mety, a już sekundę później będę wiedział, ile mi brakuje, żeby zrobić kolejny krok na przód.

 

A czy ten niezadowolony trener jest zadowolony z tego, jak rozwija się triathlon w Polsce?
Jestem bardzo zadowolony. To właśnie wiele lat temu, patrząc na sportową degrengoladę, wiedziałem, że nie muszę już „popychać” biegania, bo bieganie będzie się rozwijać, pływanie nie ma szans rozwijania się na taką skalę, zanim nie rozwinie się infrastruktura. Stwierdziłem, że triathlon, czyli sport wybitnie indywidualny, ma potencjał, żeby się rozwijać. Dynamika zmian w triathlonie jest bardzo duża. Ubolewam nad tym, że zbyt szybko niektóre środowiska chcą skonsumować ten tort, który nie do końca jest ubrany, że jeszcze trzeba to rozwijać, a potem zbierać profity. Mam nadzieję, że kiedyś WTC zorganizuje w Polsce zawody Ironman. Impreza z cyklu WTC daje amatorom szansę walki o przepustkę na Mistrzostwa Świata, na Hawaje, gdzie narodził się długi dystans. Myślę, że cel na najbliższą dekadę to dążenie do zorganizowania zawodów Ironman. I dekada to jest bardzo dobry okres na realizację takiego zadania. A pierwszy krok w tym kierunku, to oczywiście zawody np. na dystansie Ironman 70.3. Może za kilka lat doczekamy się jakiejś imprezy 50i50, czy 70.3.

 

Dziękuję za rozmowę. Do zobaczenia na zawodach… mam nadzieję, że niedługo właśnie na zawodach serii Ironman. 

 

darek sidor3

 

Darek Sidor – http://im226.blogspot.com/

 

 

 

 

Powiązane Artykuły

3 KOMENTARZE

  1. Fajny wywiad, a z trenera Sidora to prawdziwy Polak! „Niezadowolony” he he.
    Ja obserwuję od jakiegoś czasu jego działania i bloga, i to że z Marcina potrafił zrobić zawodnika PRO to jedno, ale on potrafi doprowadzić do mety Ironmana tzw. zwykłych ludzi i to jest dopiero coś. W ubiegłym roku na mecie w Klagenfurcie zameldowała się w czasie od ok. 10:20 do ok 13 godzin ósemka osób przygotowujących się do tego startu od zera w ramach Radiowej Akademii Triathlonu, obserwowanie ich półtorarocznych przygotowań dawało wiarę, że każdy może zmierzyć się z tym dystansem. Napisał też fajną książkę (ja mam pierwsze wydanie), no i zrobił Projekt IM2010, który był chyba pierwszym impulsem mobilizującym zwykłych amatorów do wspólnych startów i przygotowań. Oby jak najwięcej takich ludzi było w polskim triathlonie!

  2. Dobry wywiad. Cieszę się, ze Darek „wypłynął” na szersze wody bo ta skromność trenerska czasami mnie doprowadzała do szału… A bez trenera nie ma zawodnika. Potwierdzam również, że w tym roku z pływaniem jestem na bakier. Pewnie wpłynęło na to mocno złamanie kompresyjne w okolicach łokcia, które wyłączyło mnie z pływania prawie na 2 miesiące… Ale to na inną okazję.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,813ObserwującyObserwuj
21,500SubskrybującySubskrybuj

Polecane