Po zawodach Elemental Triathlon w Olsztynie, można powiedzieć już oficjalnie, że sezon triathlonowy w Polsce został otwarty. Miałem przyjemność oglądać całe wydarzenie z trzech płaszczyzn – jako kibic, trener oraz zawodnik. Mojemu kibicowskiemu oku bardzo się podobało. Ekipa z Labosportu robi dobre, solidne imprezy. Umiejscowienie trasy na pętlach zawsze podnosi widowiskowość. Było expo, była strefa dla dzieci, ładnie, kolorowo, czytelnie i punktualnie. Można narzekać jedynie na pogodę, gdyż znacznie lepiej kibicuje się, kiedy świeci słońce, jest ciepło i nie wieje wiatr. Cóż, na pogodę organizator nie ma wpływu, choć ta i tak okazała się łaskawa, bo prognozy były znacznie gorsze niż rzeczywistość. Rozpadało się dopiero pod koniec zawodów.
Od strony trenerskiej mam nieco więcej spostrzeżeń i przemyśleń. Coraz częściej w środowisku – zwłaszcza szkoleniowym – słychać głosy, że wzrost popularności triathlonu nie przekłada się na wzrost poziomu sportowego. Co gorsza sport kwalifikowany i młodzieżowy wręcz ginie. Mimo iż kalendarz pęka w szwach, to imprezy dla młodszych zawodników w konwencji z draftingiem są w znacznej mniejszości. Olsztyn, jak i cała seria Elemental, jest wzorem, jak pogodzić sport amatorski z kwalifikowanym. Były więc starty dla najmłodszych zawodników (supersprint), bardzo mocno obsadzony sprint, gdzie najlepsi walczyli o nagrody finansowe, oraz zawody na dystansie olimpijskim w konwencji bez draftingu. Każdy mógł tu znaleźć coś dla siebie.
Inne moje trenerskie spostrzeżenia wynikają z obserwacji startu na supersprincie, gdzie ścigali się ci, którzy może kiedyś będą nas reprezentować na imprezach znacznie wyższej rangi. Czołówka zebrała cenne doświadczenia. Zostali zdyskwalifikowani. Powodem było skrócenie trasy kolarskiej. Nie chodzi tu tylko o wcześniejszy zjazd do boksu, ale także dwukrotne rozminięcie się z wytyczoną i oznakowaną trasą, jazdę lewym pasem (pod prąd). Sam nie wiem, jak oni tego dokonali, bo naprawdę ciężko było się zgubić. Gdyby przestrzegano jednej prostej zasady – ruch prawostronny na całej trasie. Zjazd na lewą stronę przyczynił się nie tylko do pomyłki, ale stanowił również realne zagrożenie. Problemu by nie było, gdyby zawodnicy zrobili choć jedną z wymienionych czynności: zapoznali się z mapą, uważali na odprawie, czy chociaż zwrócili uwagę przed startem na organizację w boksie. Dyskwalifikacja, to gorzka pigułka do przełknięcia i w mojej ocenie była to wina zawodników. To rolą zawodnika jest zapoznać się z trasą, zrobić jej objazd, lub gdy nie ma na to czasu, chociaż zobaczyć, gdzie się z boksu wybiega i którędy się wraca. Owczy pęd za grupą nie zawsze wychodzi na zdrowie. Może moje słowa brzmią dość ostro, ale wierzę, że w perspektywie czasu wyjdzie to młodym na zdrowie. Lepiej takie szlify zbierać na własnym podwórku niż na Pucharze Europy. Co więcej, za granicą udział w odprawie jest obowiązkowy, a brak podpisu na liście obecności powoduje ustawienie zawodnika na końcu stawki startujących. Historia polskich udziałów w Mistrzostwach Europy w sztafetach pamięta sytuację, gdy jeden z członków drużyny doprowadził do dyskwalifikacji całej reprezentacji, ponieważ pomylił trasę kolarską. Z dwojga złego lepiej, żeby pierwszy i ostatni taki raz był jednak w Olsztynie.
Trzeci punkt widzenia to mój własny start. Temperatura faktycznie nie rozpieszczała, choć w piance nie było aż tak źle. Przydał się także czepek neoprenowy. Wystartowanie na sprincie było dla mnie ciekawym doświadczeniem i swoistym powrotem do korzeni. Nie liczyłem na wynik, raczej przetarcie przed kolejnym startem w Piasecznie. Obsada dopisała i w szranki stanęła większość zawodników liczących się w kraju na tym dystansie. Daleki byłbym od robienia głębokich analiz wyników, wszak to początek sezonu, każdy jest w innym momencie przygotowań i do Mistrzostw Polski jeszcze wiele może się pozmieniać. Mieliśmy przedsmak sezonu, a zawody były naprawdę ciekawe. Dla mnie istotna była jeszcze jedna kwestia – parking. Często zawodnik staje się zakładnikiem zawodów. Ciężko jest dojechać jeszcze ciężej wyjechać. Czeka się aż do końca imprezy. Dojazd na parking choć karkołomny, był dość czytelny bo dobrze oznaczony. Dzięki tej właśnie karkołomności i dojazdowi jakby od tyłu można było na zawody dotrzeć i się wydostać nie przecinając trasy kolarskiej czy biegowej. Po swoim starcie mogłem udać się do hotelu, wykąpać, i wrócić spokojnie po rowery. Ten prosty manewr pozwolił mi na zaoszczędzenie kilku godzin, dzięki czemu do Poznania wróciłem na godzinę 22 zamiast 1 w nocy, co bywa cenne, gdy kolejny dzień to pracujący poniedziałek.
Ostatnim aktem imprezy był start na dystansie olimpijskim, który odbywał się systemem falowym, co na pewno ułatwiło walkę z draftingiem. Mocnym punktem jak zawsze jest komentator – Andrzej Szołowski, który na triathlonie „zjadł zęby” i naprawdę przyjemnie się go słucha. Wszystko to zebrane do kupy daje bardzo sympatyczny obraz. Podsumowując zawody oceniam bardzo pozytywnie. Największym plusem jest połączanie sportu dzieci i młodzieży ze sportem masowym. Możliwość zebrania doświadczenia przez młodzież, zobaczenia przez age-grupersów startu polskiej czołówki, a potem powalczenia na tej samej trasie. Labosport robi dobre i solidne imprezy i zdecydowanie warto uwzględnić je w swoim kalendarzu.
Komentarz Marcina Słomy.
Zadaliśmy pytanie trenerowi czołowych polskich zawodników zrzeszonych w pierwszej polskiej grupie zawodowej, co sądzi jako wychowawca elity polskich zawodników o dyskwalifikacji Juniorów młodszych?
Jako, że sam brałem udział w tych zawodach, mogę też lepiej się do tego odnieść. Sam widziałem dwóch zawodników bezpośrednio przede mną, wcześniej skręcających do boksu. W mojej ocenie, zawodnik przystępując do zawodów powinien być do nich przygotowany w 100%. Jednym z niezbędnych elementów przygotowania do zawodów, jest zapoznanie się z trasą, wjazdem i wyjazdem z strefy zmian. Niedopuszczalnym dla mnie jest brak takiej znajomości trasy. W związku z tym oceniam negatywnie zawodników, którzy tego nie zrobili i próba obwiniania organizatora, czy sędziów, swojego złego przygotowania do zawodów, jest delikatnie mówiąc niestosowna. Z racji tego, że mam szczęście oglądać zawody i ich organizację na całym świecie, mogę lepiej ocenić poziom organizacyjny zawodów w Olsztynie. W mojej ocenie, były to zawody bardzo dobrze przygotowane. Trasa rowerowa i jej wyznaczenie było czytelne i jasne. Wcześniej każdy zawodnik mógł się z nią zapoznać, gdyż na stronie internetowej była dokładna mapka. Również przed startem mógł ją objechać. Dzień wcześniej była też taka możliwość. W związku z tym, błędy zawodników, bo nie chcę tu nikogo podejrzewać o celowe skracanie trasy, są tylko i wyłącznie wynikiem ich złego przygotowania do zawodów, a pretensje w stosunku do organizatorów są niezasadne.
A czy w takim razie na olimpijce wszyscy jechali jak trzeba? Czy faktycznie ktos sprawdzal czy wszyscy przejechali i przebiegli po 4 kółka? Na poczatku pomyslalem, ze moj slaby wynik to wynik zle przepracowanej zimy, ale teraz zaczynam sie zastanawiać 🙂
Drogi Filipie, ponieważ w dalszym ciągu nie ma oficjalnego wyjaśnienia sprawy przez organizatora, to pozwalam sobie zadawać pytania właśnie tutaj. A że z Twoich wypowiedzi mogę wnioskować, że wiesz o sprawie więcej niż inni to pytam.
1. Napisałeś, ze zawodnicy skrócili trasę w miejscu skrętu w ul. lotniczą. Czy to znaczy, ze w ogóle w tę ulicę nie skręcili, bo chyba nie zawrócili w połowie? A jeśli tam skrócili, to co się stało z pilotem, który ich prowadził, czy pojechał dalej sam, bez zawodników, czy na nich poczekał, czy może pilota tam w ogóle nie było?
2. A co z sytuacją, kiedy, jak napisał edek, sędzina wskazała zjazd do boksów? Czy to był nakaz zjazdu w związku z dyskwalifikacją, czy ewidentna pomyłka sędziego? Bo w boksach sędziowie nie zatrzymali zawodników w związku z dyskwalifikacją, więc uważam, że to sędzia mógł popełnić błąd. A to z kolei znaczy, że nie tylko zawodnicy są winni, niezależnie od tego, czy wcześniej skrócili trasę czy nie.
Wybacz, ze pytam, ale jak pewnie wiesz, jest sporo osób, których ta sprawa dotknęła, a my kibice chcemy wiedzieć, co tam się naprawdę działo. Pozdrawiam.
Edek- nie pisałem o zjeździe do boksu, oni też skrócili trasę w jeszcze jednym miejscu- skręcie w ulicę lotniczą na około 2- 3 km trasy i w tym momencie zawody dla nich już się skończyły
Drogi Kibicu, proszę nie wkładaj mi słów w usta, a już tym bardziej nie sugeruj jakobym miał złe zdanie o wymienionych przez Ciebie trenerach- to ludzi których znam i bardzo szanuję ich prace. Jeśli szukasz przyczyny popełnienia błędu, to wydaje mi się,iż zadziałała tu zasada owczego pędu a nie złe oznaczenie trasy, ba część zawodników zapewne zdawała sobie sprawę z tego, że źle jedzie, ale pojechał jeden, za nim drugi z trzecim, to co zrobi czwarty- ma ułamek sekundy na decyzję- robię to co reszta czy nie. A co jeśli ja pojadę w prawo, a organizator przymknie oko i nie zdyskwalifikuje tych co skrócili??? Wyjdę na jelenia, stracę szanse na miejsce… Mieliśmy choćby w ubiegłym roku sytuacje podczas MP w Duathlonie gdzie została skrócona trasa i jakoś to przeszło… Z tej perspektywy uważam całe doświadczenie za bardzo cenne i wskazanie pewnego standardu postępowania. Gdyby zawodnicy mieli 100 % pewności, że źle jadący dostana dyskwe, to część będąca pewna tego gdzie trzeba jechać zapewne skręciła by w prawo, kto wie, może reszta by wtedy nawróciła. Poszedł jasny przekaz i ja to uważam za coś cennego w perspektywie czasu, Były już Puchary Europy, gdzie zawodnicy pomylili rundy na biegu, czy nawet ktoś im w tym pomógł i szybciej ich skierował na metę- zdyskwalifikowano prawie 30 osób z czołówki. Takie są standardy na świecie- zawodnik musi być na wszystkich punktach kontrolnych. Czy trasę dało się lepiej oznaczyć???? nie ma na świecie zawodów których nie dało by się zawsze lepiej oznaczyć, dołożyć wolontariuszy, bramek, motorów itd zrobić lepiej da się zawsze. Pytanie powinno brzmieć: czy oznakowanie trasy było wystarczające- w mojej opinii tak- było jasne i czytelne, ale nawet na takiej trasie jak widać zdarzają się zawodnikom błędy, ba zdarzają się nawet seniorom.
Sędzina wyraźnie sygnalizowała zjazd do boksu. Sędzia jak policjant kierujący ruchem jest nadrzędna, a zawodnik nie powinien dyskutować. Nie mogli np. wiedzieć czy z drugiej strony strefy nie wydarzył się jakiś wypadek i celowo zmieniono w trakcie ich jazdy wlot do strefy.
Drogi Filipie. Z pewnością masz rację, że część winy może leżeć po stronie zawodników. Ale powiedź uczciwie, czy to nie jest zastanawiające, ze cała czołówka, która została zdyskwalifikowana, to nie są zawodnicy startujący pierwszy raz w zawodach triathlonowych? Są to dzieciaki trenujące i startujące od kilku lat,, mające za sobą również starty za granicą. Czy uważasz, że oni nie wiedzą jak poruszać się na rowerze i jakie zasady panują w triathlonie? Czy naprawdę uważasz, że trasa była tak doskonale oznaczona, że nie pozostawiała żadnych niedomówień? Że pilot prowadził dobrze i do samego końca czołową grupę. Że organizator w żaden sposób nie powinien również tej sytuacji traktować jako nauczkę dla siebie? Jak to możliwe, ze aż tak wielu zawodników jechało niezgodnie z przepisami? czy możesz wskazać inne imprezy triathlonowe z udziałem młodzieży, w których podobna ilość zawodników popełniła błędy? Łatwo jest obarczyć młodych ich niedoświadczeniem i nieuwagą. Padają pytania gdzie byli trenerzy? Czy trenerzy takich klubów jak UKS G-8 Bielany Warszawa, Diament Gniezno, Ironman Szczecin, Ósemka Szczecin, czy Akwedukt Kielce to jacyś amatorzy, którzy nie znają się na swojej robocie? Pozdrawiam.
Nie rozumiem osob, ktore maja pretensje do organizatorow!!! Trasa rowerowa jak i biegowa byla oznaczona donrze czyt. czytelnie. Niestety w szale startu nie wszystko wszystkim wydaje sie oczywiste i sam na wlasne oczy widzialem sytuacje w ktorej 2 panow dojezdzajac do zakretu 90st. w prawo ( ostatni przed zjazdem do ronda) pojechali szeroko mijajac pacholki z ich lewej strony. Do czolowego zderzenia z nadjezdzajacymi 3 zawodnikami nie doszlo tylko dzieki przytomnosci osoby zabezpieczajacej . . .
Ciężko mi się udowadnia sprawy oczywiste, ale ostatni raz spróbuję: Prosta droga-dwa pasy, ruch prawostronny, jedzie pilot, jedzie czołówka (prawym pasem), na horyzoncie skręt w prawo w ulice lotniczą, skręt oznakowany, cały prawy pas wygrodzony. Pilot skręca w prawo, a zawodnicy mijają wygrodzenie z lewej strony, lewym pasem, jadać pod prąd, skracają trasę i jadą dalej prosto, ale ok wina organizatora, mógł przecież przymknąć oko.
Odprawa? Jaka odprawa? Te kilka słów przed samym startem kiedy wszyscy stoją zdenerwowani i czekają na sygnał? To właśnie miało pomóc w zapoznaniu się z trasą kolarską? Czy może te trzy mapki w śmiesznej rozdzielczości powieszone w biurze zawodów? Jak dla mnie nie ma w tym nic dziwnego, że czołówka popełniła błąd bo oragnizator poprostu nie zadbał o porządną odprawę, która swoją drogą pomogłaby też w zbudowaniu lepszej atmosfery.
A gdzie byli trenerzy tych co pomylili trasę ? Juniorzy młodsi to nie są jeszcze zawodnicy i trzeba ich uczyć podstaw a nie dawać tylko w kość. Trener powinien być z zawodnikiem na odprawie, powinien zadbać żeby zapoznał się z trasą praktycznie choćby dla bezpieczeństwa. Trener musi na to znaleźć czas trener jest odpowiedzialny za młodego zawodnika.
Czasami wydaje mi się, że niektórzy lekarze myślą, że szpitale są po to, żeby oni mieli pracę a nie dla pacjentów, nauczyciele, że szkoły są dla nich a nie dla uczniów, a Panowie z Labosport, że zawody są po to, żeby oni mięli pieniądze , a nie dla zawodników.Na pewno dobrze wiecie, kto tu jest dla kogo? Naprawdę nie macie sobie nic do zarzucenia i wszystko było wspaniale a winni są tylko młodzi zawodnicy? No to ja gratuluję Wam samopoczucia.Filipa Przymusińskiego pozdrawiam również- naprawdę piękny pean pochwalny.
Kółko wzajemnej adoracji, nic więcej.
Wiadomo że zawodnicy popełnili błąd, ale trasa musiała być źle oznaczona. Nie można mówić że wszystko było ok bo spiker miał aksamitny głos. Do zawodów musi się przygotować nie tylko zawodnik ale i organizator.
Wina jest leży po obu stronach.