Zwolnić to wybór.
„(…) Ważne żeby nie bolało, ponieważ ból rozprasza. Kluczem, który pozwala zignorować ból, jest oderwanie się od ciała i obserwowanie go z boku. Kiedyś go zapytałem : << Tam w górach, w śniegu , nie jest ci zimno?>> Odpowiedział <<Nie jest mi zimno, jest mi ta-ta-ta-ta>>. Obserwujesz swoje odczucia i zamiast powiedzieć sobie <<Jest mi zimno, muszę się okryć…>>, mówisz sobie <<Teraz czuję ta-ta-ta…>>Jakby małe szpileczki kłuły cię w stopy, a wtedy to jest nawet zabawne. Oni ćwiczą to bardzo powoli(…)’. (Terzani Tiziano, Koniec jest moim początkiem, 2010)
Ból rozprasza- oderwij się
To mogą być słowa klucze z tej historyjki, które możemy 1:1 przełożyć na sporty wytrzymałościowe. Z każdym treningiem uczymy się jak nie zwracać uwagę na ból i jak przesuwać sobie próg bólu coraz bardziej. Nie jest to praca syzyfowa, bo widzimy postępy. Jest , bo zawsze możemy docisnąć mocniej. I nauczyć się to tolerować. Niektórzy są urodzonymi „zacharami’ i mają bardzo dużą tolerancję na niewygodę i ból, inni nie i muszą się tego nauczyć.
Bottom Line jest taki: możemy się tego nauczyć. Bardzo dużo od tego jak mocni jesteśmy psychicznie, a nie fizycznie, zależy jak dobrze możemy dać sobie radę z wyzwaniami fizycznymi – czy to podczas zgubienia się w górach czy podczas zawodów. I przenosząc się szybko od filozofii buddyjskiej do laboratoriów z bieżniami okazuje się, że coraz więcej naukowców jest właśnie takiego samego zdania.
Trochę historii
„(…)Zmęczenie na pierwszy rzut oka może się wydawać ułomnością naszego ciała, a tak naprawdę jest jedną z jego największych doskonałości. Zmęczenie wzrastające szybciej niż ilość wykonanej pracy zabezpiecza nasz organizm przed kontuzją (…)’.
Był to jeden z wniosków A.Mosso w jego książce „La Fatica’ („Zmęczenie’) wydanej w 1891 roku.
Bardzo długo trwało, bo ponad 100 lat, zanim ta myśl została na nowo podjęta w szerszym aspekcie przez naukowców. Większość z nich przystała na wytłumaczenie A.V.Hilla, który w swoich badaniach na żabach (poprzedni post) dowodził, że zmęczenie mięśni występuje tylko jako zmęczenie obwodowe, czyli bez udziału układu nerwowego.
W 1924 roku (czyli 14 lat po zaproponowaniu swojej pierwszej teorii) Hill dodał do swojego modelu pojęcie organu zarządzającego (jako mózg lub serce), który w razie niedotlenienia mięśnia sercowego natychmiast spowalnia krążenie. Jest to model z góry zakładający efekt negatywny , tzn. Zakłada, że przy odbywaniu maksymalnego wysiłku zapotrzebowanie na tlen płynące z mięśni przewyższa zdolności mięśnia sercowego do zaopatrywania tych mięśni w tlen. To powoduje działanie mięśni w stanie beztlenowym i gromadzenie się w nich kwasu mlekowego. Hill wierzył, że zdolność pompowania przez serce dużej ilości krwi do aktywnych mięśni szkieletowych była jedynym czynnikiem określającym zdolność człowieka do wykonania maksymalnego wysiłku – dzięki temu jak najdłużej działamy w zakresie przemian tlenowych, tym samym unikając zmęczenia.
Pytanie które zadaje Noake’s brzmi- jeśli maksymalny wysiłek jest określony przez maksymalną zdolność serca do pompowania krwi, to co kontroluje to ostatnie, czyli jak dużo krwi serce może nam przepompować i jaki proces to limituje? Według Hilla było to niedokrwienie mięśnia sercowego w momencie, kiedy zdolności do przepompowania krwi w sercu były przekroczone.
Ponad 20 lat później, bo już po II wojnie światowej, wprowadzone zostały badania wysiłkowe z użyciem EKG, które wykazały, że nawet przy maksymalnym wysiłku zdrowe serce nie jest niedotlenione. Mimo to, schemat Hilla pozostał nadal główną wykładnią na temat wysiłku. Jeszcze wydanie Journal of Physiology z okazji Olimpiady w Pekinie opisywało pracę (Levine, 2008,) w której dowodzono „ Podstawową cechą różniącą zawodowych atletów wytrzymałościowych, która pozwala im biegać szybciej przez dłuższy okres jest duże zdrowe serce z dużym osierdziem, które może przyjąć bardzo szybko bardzo dużą ilość krwi, aby maksymalnie wykorzystać mechanizm Sterlinga’.
Znaczyłoby to, że najlepsi zawodnicy muszą mieć największe mięśnie sercowe oraz najlepszą zdolność pochłaniania oraz zużywania tlenu (VO2 Max). To jednak nigdy nie zostało udowodnione ( Coetzer et al. 1993; Billat et al. 2003, Snell and Mitchell 1984, Lucia et al. 1998, Legaz Arrese et al. 2007, Vollard et al. 2009, Rbertson et al. 2010).
Z drugiej strony, często zdarza się, że w przypadku zawodników wytrzymałościowych, szczególnie kolarzy, bardzo wysokie VO2Max współgra z bardzo dobrymi wynikami (np. Bradley Wiggins). Chyba warto więc przystać na consensus, że jest to jakaś część układanki, dzięki której można być lub nie „najlepszym’, ale tylko tylko część.
Jest natomiast faktem, że (wbrew założeniom Hilla) serce sportowca , czyli powiększony mięsień sercowy w stosunku do serca „normalnego człowieka’, jest naturalnym efektem treningów. To natomiast powoduje zwiększony rzut serca, przez co naturalnie zwalnia swój rytm – stąd niskie tętno osób wytrenowanych. Nie należy pod żadnym pozorem mylić tego stanu z wrodzoną wadą serca, w której serce jest powiększone bez udziału treningu. Jest to patologia, która nie wykryta u młodego sportowca, może prowadzić do śmierci.
Central Governor
Mózg „określa’ nam jak bardzo jesteśmy zmęczeni, abyśmy mogli wykonać całą zaplanowaną czynność, nie uszkadzając organizmu. Odczucia te są subiektywne dla każdego człowieka i według Tima Noakes’a są iluzoryczne, ponieważ nie odzwierciedlają stanu rzeczywistego organizmu. Są projekcją, w dodatku zachowawczą, naszego mózgu.
Dopiero badania z początku tego wieku przyznają, że zarówno działanie mózgu jak i mięśni szkieletowych zmienia się podczas wysiłku. Mięśnie charakteryzują się wolniejszym i słabszym kurczeniem się, natomiast „zmęczenie’ jest emocją, częścią systemu samoregulacyjnego organizmu.
System ten jednak możemy wyspecjalizować według naszych potrzeb. I tak, będąc na 220km ironmana jest możliwe, żebyśmy sobie powiedzieli „nie czuję się zajechany, czuję się ta-ta-ta’. A więc, czy „zwolnić to wybór’? Więcej w kolejnych wpisach:)
——–
Ps 1. Tekst w ogromnej części oparty na pracy Tima Noakes’a Fatigue is a brain-derived emotion that regulates the exercise behavior to ensure the protection of whole body homeostasis (PMID:22514538 [PubMed]) oraz jego książce Waterlogged ( Noakes, Timothy; Waterlogged: The Serious Problem of Overhydration in Endurance Sports, 2012).
Ps 2. Dziękuję profesorowi A.Pupce za pomoc w redakcji posta. Dzięki!
by triathlonbyjanusz -> http://triathlonbyjanusz.wordpress.com
Dzieki za komentarze! Ad. Łukasz Grass – w sportach walki to jest szczególnie widoczne. Ten kto ma kiepską psychikę a jest 'mistrzem worka’ prawie zawsze przegra z tym, kto technicznie nie domaga ale za to ma psychikę 'killera’. Ad. Andrzej Kozłowski – czytałem jakiś wywiad z Allenem gdzie mówi to samo. Między innymi na tym samym spostrzeżeniu opiera się też Tim Noakes opisując ideę 'central governor’. Ad Artur Pupka- dzięki:)
Janusz, b ciekawy tekst. Gratuluje! Mark Allen we wstepie dokumentalnego filmu 'What It Takes’ , mowi cos takiego: 'Jezeli zbadac pierwsza dziesiatke, pierwsza dwudziestke zawodnikow startujacych w Kona to okaze sie , ze roznice w ich wydolnosci i wytrenowaniu zawieraja sie w jednym procencie . Dlaczego zatem jeden wygrywa a inny nie? Tu i tu ’. W tym momencie wskazal palcem glowe i serce. Serce do walki .
Janusz, wyszedl fajny tekst:)
Potrzeba lat doświadczeń żeby wiedzieć który ból możemy zignorować a który jest ostatnim ostrzeżeniem organizmu, Ci którzy to wiedza wygrywają zawody:)
Bardzo fajny tekst! Mój kolega ze szkoły średniej trenował karate i jego zawołaniem, które przeniosłem na sport wytrzymałościowy, było: 'Ból to fikcja’ :-))) czasami się z tym jednak nie zgadzam 🙂
Janusz – pełna zgoda. Rozwijając nieco bardziej ten interesujący temat dodam, że ta zaniżona tolerancja na ból ma różne odcienie. W moim przypadku jest to asekuracja, która nie pozwala mi pojechać na rowerze w czasie zawodów na poziomie wytrenowania (od 3 lat jeżdżę na SRM-ie i wiem dokładnie co mogę) ponieważ podświadomie ( a teraz już świadomie) obawiam się biegu, chociaż to moja najmocniejsza dyscyplina. MS
Dzieki za komentarze:) Marek, tak jak na blogu: Zgadza się, źródło bólu jest inne, natomiast sposób radzenia sobie z nim polega na tym samym, tj. umiejętności radzenia sobie z sytuacją, która jest dla nas/naszego organizmu ogromnie niekomfortowa. Rozumiem to tak, że tak samo jak jedna osoba dużo lepiej radzi sobie ze skrajnymi warunkami przetrwania (np. te warunki atmosferyczne) niż druga, to również w sporcie osoba bardziej wytrenowana może przegrać w osobą teoretycznie gorzej wytrenowaną, a lepiej znoszącą ból w różnym znaczeniu. Janusz
Dobre! Można byłoby potraktować jeszcze ból jako sygnał ostrzegawczy czy swoistą ochronę organizmu przed ewentualną kontuzją …. ale to już inna kwestia, która niestety nie leży już w swetrze psychicznej . Pozdro
jest jednak pewna istotna różnica między bólem opisanym w pierwszym akapicie a dalszym wywodem i nie bardzo można to przełożyć 1:1. Pierwszym przypadek opisuje niedogodność (źródło bólu) zewnętrzne (warunki atmosferyczne) pozostała część wywodu dotyczy niedogodności wywołanej intensywnym wysiłkiem w pobliżu granic wydolności organizmu.