Zwycięzca plebiscytu na triathlonistę roku „Enea Grand Tri”

Bogusław Tomaka to triathlonista, który zwyciężył plebiscyt “Enea Grand Tri”. Jest człowiekiem pełnym pasji, który nie boi się wyzwań. Uważa, że aby coś osiągnąć w życiu trzeba wychodzić poza strefę komfortu. Tylko wtedy można odnieść sukces.

 

Adrian Kapusta: Jesteś zwycięzcą plebiscytu „Enea Grand Tri” zorganizowanego przez Eneę. Główną nagrodą jest udział w wybranym przez Ciebie triathlonie Ironman w Europie. Wybrałeś już przyszłoroczny start?

 

Bogusław Tomaka: Tak, zdecydowałem się na start w Ironman Barcelona. Jak tylko zapisałem się do udziału w konkursie już przeglądałem profilaktycznie kalendarz startów Ironmana. Właśnie Barcelona mnie przyciągnęła najbardziej. Wtedy jeszcze nawet nie wiedziałem, że ten kierunek jest bardzo popularny wśród polskich triathlonistów. Nie miałem takiej świadomości. W moim przypadku bardziej zadziałała drużyna piłkarska FC Barcelona, której kibicuję. Barcelona to także świetny kierunek wakacyjny.

 

Jak trafiłeś do triathlonu?


Bakcyla do sportu miałem od młodzieńczych lat. Jestem rocznikiem, kiedy jeszcze nie było gier komputerowych. Telewizja nie pochłaniała całego wolnego czasu. Czas głównie był spędzany na boisku albo na rowerze. Sport zawsze był zaszczepiony u mnie w rodzinie. W pewnym momencie mojego życia nawet ocierałem się o III i II ligę piłkarską. Ten epizod jednak przeszedł do historii jeszcze w młodych latach. W pewnym momencie dosyć mocno podskoczyła mi waga do góry. To był bodziec, który spowodował, że zacząłem się intensywniej ruszać. Ale jeszcze bez konkretnych celów sportowych. Motywacją było przede wszystkim zrzucenie wagi. Chodziłem na rower, zaczynałem truchtać. Po paru miesiącach zapisałem się na jakieś zawody biegowe na dystansie 10 km. Okazało się, że mam w nogach czucie tego rodzaju wysiłku. Chyba uaktywniła się pamięć mięśniowa z dawnych lat, kiedy grałem jeszcze w piłkę. Przeszedłem do bardziej intensywnych treningów i zaczynało mi to sprawiać coraz większą przyjemność. Robiłem to przede wszystkim dla siebie. Później pojawiły się maratony. Przyszedł okres roztrenowania jesienno-zimowego i na poważnie zacząłem myśleć o periodyzacji treningu. Zacząłem chodzić na basen. Tam się okazało, że przepłynięcie kraulem 25 metrów to katorga. Przez pierwszy miesiąc tak naprawdę walczyłem z wodą. Jedynym moim trenerem był Youtube. Żeby było śmiesznie, każdy mój trening na basenie kończył się postanowieniem, że to był mój ostatni raz. Wydawało mi się, że nic z tego nie będzie. Aż pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że zrobiłem kilkanaście nawrotów. Coś się przełamało i ruszyłem. Doszło do tego, że w tym roku wziąłem udział w Otyliadzie – Ogólnopolskim Nocnym Maratonie Pływackim. W ramach przygotowań do ironmana razem z kolegami wystartowaliśmy w tym wydarzeniu. Są to zawody, które trwają od godziny 18 do 6 rano. Przez 12 godzin każdy może przepłynąć ile jest w stanie. Naszym zamiarem było zahaczyć o 10 kilometrów. Okazało się, że jak wyłączyliśmy wszystkie ograniczenia w głowie to wyszło nam 17 kilometrów w niecałe 8 godzin. Cel na przyszły rok to 25 km.

 

Fot. Bogusław Tomaka

 

Skąd pomysł na tak długie zawody triathlonowe, jakim jest dystans Ironman?

 

Znajomi w pracy rzucili taki pomysł. Długo nie trzeba było mnie namawiać. W zimę pojeździłem na trenażerze, w maju kupiłem rower. Uczyłem się na własnych błędach, wszystko robiłem można powiedzieć po omacku, bez wskazówek z zewnątrz. W Szczecin Triathlon wystartowałem na pierwszej połówce ironmana. Wykręciłem tam czas 4 godziny 45 minut i 23 sekundy. Później dowiedziałem się, że dosyć przyzwoity wynik. Choć sam nie miałem żadnego odniesienia.

 

Zdobyłeś pierwsze doświadczenia w kontakcie z triathlonem. Poznałeś ludzi uprawiających ten sport. Czym teraz kierujesz się podczas przygotowań do startów na tym dystansie?

 

Mam na swoim koncie dwa ironmany. Po Szczecinie poszedłem za ciosem i wystartowałem na pełnym dystansie w Castle Iron Triathlon Malbork 2016 (wynik z zawodów 10:55:36). Jak tylko przekroczyłem metę zacząłem planować przyszły sezon. Wybrałem start w Wolsztyn PolskaMan Triathlon 2017 (wynik z zawodów 11:09:17). Kontuzja na około 25 km maratonu wyłączyła mnie z walki o miejsce 5-7, początkowo biegłem na czas maratonu 3:20-3:30, jednak ukończyłem na 12 pozycji. Kieruję się tak naprawdę wyczuciem. Nie mam trenera. Nie korzystam z żadnych profesjonalnych treningów. Praktycznie sam sobie ustalam cykle treningowe. Tutaj ukłon w stronę Marka Szewczyka z GVT BMC, korzystam z jego wiedzy jaką przekazuje mi w naszych rozmowach. Czytam artykuły w internecie, czasopisma, książki i oglądam filmy na Youtube. Ciągle rozwijam wiedzę na temat triathlonu.

 

Fot. Bogusław Tomaka

 

Czym zajmujesz się na co dzień?

 

Jestem żołnierzem zawodowym, służę w 10 wrocławskim pułku dowodzenia na dowódczym stanowisku. W pracy udało mi się poznać i zaprzyjaźnić z ludźmi, którzy także biegają maratony. Wśród nich jest również kilku triathlonistów, którzy z niezłymi wynikami ukończyli zawody na dystansie ironman.

 

Jak łączysz pracę z treningami triathlonu?

 

W wojsku jak w większości formacji mundurowych jest stawiany nacisk na sprawny, silny i wytrzymały organizm. W pracy ta siła jest kierowana do wykonywania specyficznych działań bojowych. To jest priorytet. Programowo są prowadzone zajęcia z wychowania fizycznego oraz sekcje sportowe, które są przydatne w codziennej służbie wojskowej. Jeśli jest taka możliwość to staram się w nich uczestniczyć. Nierzadko jednak przyjeżdżam do jednostki 1,5 godziny wcześniej, robię trening, zakładam mundur i rozpoczynam pracę.

 

Nad czym szczególnie teraz się skupiasz w treningach w okresie jesienno-zimowym?

 

Przede wszystkim chciałbym poprawić rower tak aby uzyskać czas tego odcinka w przedziale 5:10-5:20. Biegania szczególnie się nie boję. Chociaż z mojego zaniedbania złapała mnie kontuzja. Teraz większy nacisk stawiam na regenerację, rozciąganie i masaże. W pływaniu pracuję nad poprawą techniki. Na wiosnę pobiegnę w maratonie. To będzie sprawdzian. Mój cel to poprawić wynik 2 godziny 58 minut i 39 sekund z Łodzi tego roku, a dwa tygodnie później udało mi się wykręcić w Pradze 2 godziny 59 minut i 58 sekund. Myślę, że jestem w stanie powalczyć o wynik 2:54.

 

Czym się kierujesz na treningach rowerowych? Korzystasz z pulsometru, pomiaru mocy czy na jeździsz na wyczucie?

 

Mam pewien problem z pulsometrem. Jego wskazania nie do końca mi odpowiadają. Wolę zdecydowanie kierować się czuciem własnego organizmu. W relacjach czy wynikach kiedy analizuję trening to się sprawdza. Tego wszystkiego sam się nauczyłem. Początkowo nie słuchałem własnego ciała. Takie treningi raczej przynosiły więcej szkody niż zysku. Później poszedłem po rozum do głowy. Tam gdzie trzeba to dokładam do pieca. Natomiast po silnych bodźcach odpuszczam i stawiam na regenerację. Kiedy jestem zmęczony zauważyłem, że bardzo dobrze na mnie działa siłownia z małymi ciężarami, a większą ilością powtórzeń.

Widziałeś już film “Najlepszy” lub czytałeś książkę o tym samym tytule? Jak się podobało?

 

Byłem tym szczęśliwcem, który brał udział w przedpremierowym pokazie filmu i spotkaniu z aktorami i autorami filmu i książki. Kupiłem książkę na tym pokazie i udało mi się zdobyć autografy Jurka Górskiego i Łukasza Grassa. Film jest fenomenalny. Ogromna dawka motywacji dla ludzi, którzy wychodzą z założenia, że jeśli pracują 8 godzin w pracy, później należy im się tylko odpoczynek. Jak chcą się poruszać to pozostaje im sobota i niedziela. Jakby realizować tylko trening kiedy człowiek czuje się wypoczęty to nic by z tego nie było. Trzeba wyjść poza strefę komfortu, nierzadko poczuć ból, i nie tylko fizyczny. Bardzo często to głowa jest naszym ograniczeniem. Myślę, że bez konkretnego celu i świadomości jaką drogę trzeba pokonać, żeby go osiągnąć ciężko jest o czymkolwiek marzyć. Wystarczy chcieć. Jerzy Górski mógłby równie dobrze trenować inny sport a nawet robić zupełnie co innego w życiu ale z takim samym zaangażowaniem. Tutaj liczy się przekaz.

 

Na zdjęciu Bogusław Tomaka wraz z Jerzym Górskim. Fot. Bogusław Tomaka

 

Czy zamierzasz pozostać w tym sporcie na dłużej?

 

Tak, jak najbardziej. Żałuję jedynie, że tak późno się o tym sporcie dowiedziałem. Daje mi on olbrzymią satysfakcję. Ironman skończy się pewnie tym, że zaraz będę planował kolejny start. Dodatkową motywacją są dla mnie pierwsze firmy sportowe, które we mnie uwierzyły i wspierają mnie w trenowaniu, są to: Polski producent kół rowerowych No Limited oraz wrocławski sklep rowerowy Sport-Profit.

 

Bardzo ważne jest dla mnie wyrażenie wdzięczności wszystkim, którzy głosowali na mnie w plebiscycie “Enea Grand Tri”. Bardzo dużo to dla mnie znaczy. Nie jestem tutaj w stanie wymienić wszystkich indywidualnie. Dziękuję najbliższym, rodzinie, kolegom z wojska i mieszkańcom Ząbkowic Śląskich.

Podczas Gali Polskiego Triathlonu zostaną wręczone zostaną statuetki dla trzech najpopularniejszych triathlonistów, którzy wygrali Enea Grand Tri. Bogusław Tomaka otrzyma możliwość startu w wybranych zawodach w Europie. Organizatorem tego plebiscytu jest Partner Główny Gali Polskiego Triathlonu – firma Enea – wicelider polskiego rynku elektroenergetycznego w zakresie energii elektrycznej. Enea od lat jest zaangażowana w polski triathlon, jest sponsorem tytularnym takich zawodów jak Enea Ironman 70.3 Gdynia, Enea Ironman 5150 Warsaw czy Enea Bydgoszcz Triathlon.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,744ObserwującyObserwuj
16,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane