Koniec roku sportowo wyszedł super. W listopadzie zapisałem się na IX Krakowski Bieg Sylwestrowy – miało być takie ukoronowanie 2 miesięcy truchtania po parku, zaplanowane jeszcze w dniu pierwszego treningu. Impreza wydała mi się super atrakcyjna – termin – 31 grudnia i nastawienie – przebrać się i biec – kompletny relaks – bieg dla fanu.
Przed samym wyjazdem miałem pewne obawy, czy dam radę, trochę biegania wypadło przez te 9 tygodni? Czy nie jestem za stary na taką maskaradę? A jak złapię kontuzję to jak wrócę do domu – żona mnie zabije. Obiecałem sobie jednak, że tym razem nie wycofam się tak łatwo. Wyposażyłem się w przebranie i pojechałem – ale do końca miałem obawy. Atmosfera okazała się wyśmienita. Masa przebranych ludzi w każdym wieku – czysty fan z biegania – wynik dla większości nie miał żadnego znaczenia. Pogoda – wspaniała 7 stopni, słoneczko. Czas na mecie – bez znaczenia … godzina z 3 minutowym hakiem. Znalazłem siebie na zdjęciu z mety, a przede mną pani w wieku na oko 70 lat przebrana za pastereczkę – z czasem o kilka sekund lepszym – bez komentarza dla mnie, ogromny szacunek dla tej Pani. Ale jest, ukończony pierwszy oficjalny bieg ever – pierwszy oficjalny NRD na 10 km.
No i wracając do domu zacząłem się zastanawiać nad planami na 2013. Będąc pod ogromnym wrażeniem pierwszego biegu na 10 km tak sobie myślałem, dlaczego rzucać się od razu w wir koronnych imprez kiedy po drodze jest tyle fajnych krótszych dystansów. Czy nie podchodzę to tematu zbyt ambitnie, za szybko, za łapczywie? Czy kończąc maraton czy ½ IM będę w stanie cieszyć się kolejną dychą czy sprintem? No i na rok debiutów postanowiłem wszystko podzielić na pół, uspokoić ego i jak zaczynać to spokojnie od początku, krok po kroku. Zamieniam chochlę na małą łyżkę.
Rezygnuję w tym roku kompletnie z maratonu i ½ IM. Zostawmy to sobie na 2014, a w tym roku spróbujmy powalczyć na dystansach krótszych – dających możliwość większej liczby startów i prawdziwej walki nie tylko z samy sobą ale także z wynikiem 🙂 . W tym roku nacisk kładziemy na pływanie – pływanie i jeszcze raz pływanie. Sufit na koniec roku dla pływania to 1500m w 22′ 48” (pierwszy rekord olimpijski na tym dystansie – Henry Taylor – Londyn 1908). Rower – bez większych celów i planów, na pewno wyjazd na maratony mtb. Bieganie – skupiam się na 5 i 10 km, półmaraton na ukończenie jako długie wybieganie. Sufit na koniec roku – poniżej 50′ dla 10km. A wszystko to łączymy w Sprint ambitnie na wynik – a ¼ IM na ukończenie.Do marca robimy bazę. Potem plan na 2 szczyty formy: Sieraków – Szusz; Poznań + cos krótkiego. W razie awarii w wykonaniu – wszystkie rece na pokład do starów sierpniowych.
Plan startów na dzień dzisiejszy.:
03.03 – Bieg Kazików Radom (B) – 10 KM – sprawdzian po zimie
24.03 – Półmaraton Warszawa lub Kraków (C) – ukończyć / doświadczyć / długie wybieganie
02.06 – ¼ IM Sieraków (B) – ukończyć / doświadczyć / treningowo
23.06 – Sprint Susz (B) – ukończyć / doświadczyć / treningowo
04.08 – ¼ IM Poznań (A) – ukończyć z lepszym czasem niż Sieraków
??? – coś mniejszego (A) 2 – 3 tygodnie po Poznaniu z nastawieniem na walkę z czasem – sufit – środek stawki
11.11 – Bieg Niepodległości – Warszawa (A) – poniżej 50′
To na razie tyle. Ale na pewno będą jakieś zmiany i przetasowania.
I o to chodzi – jakiś margines na fantazje tez trzeba mieć a nie tylko plan i plan;) Jak w duszy zagra i zdrowie pozwoli to można nawet pełnego IM ukończyć w limicie czasu;)))
'Krótkie’ postanowienia – tylko ten rok mam nadzieję – 'Cały’ planuje nie wczesniej niż 2015/16, a jak wszystko pojdzie dobrze – w przyszłym – krok do przodu – 1/4 na wynik – 'połowka’ na ukończenie. – Ale i tak krąży w głowie myśl, że jak wszystko w tym roku wypali – to we wrzesniu jest jeszcze Borówno 😉
Ciekawi mnie, jak długo wytrzymasz w tych 'krótkich’ postanowieniach 🙂 Jak już ci wyjdzie ćwiartka, i to jeszcze lekko, to już nic nie powstrzyma parcia na połówkę. A jak już się wtoczysz na mee połówki, nawet w stanie agonalnym, to już 15 minut później będzie Ci w głowie świtać myśl, a może by tak cały? Nie wiem, co w tym jest, ale wszystkie te wytrzymałościowe dystanse strasznie wciągają, a już szczególnie to podnoszenie sobie poprzeczki coraz wyżej 🙂 Jednakowoż trzymam kciuki za utrzymanie się w ryzach. Bo to jest plan pokazujący strasznie dużo rozsądku, którego mi niestety często brakuje 🙁