70.3 bez papierosa. Pierwszy półmaraton

Ostatnio umilkłem zasłuchany w Wasze blogowanie, niczym Wojskiego granie (sorry :-). Mogłem poznać i przeżyć wszystkie ciekawsze dystanse rozgrywane w kraju i okolicy. I to nie odchodząc od kompa. Wielkie dzięki i graty. Od siebie chciałem dorzucić doświadczenie ze skromnych 21km, pierwszych w życiu.

 

Wybór padł, co dla mnie oczywiste, na I Nocny Wrocław Półmaraton. Zdążyłem zarejestrować się razem z 4000 biegaczy, potem odebrać pakiet z numerem, garścią reklam i zieloną gąbką. Z całego dobra wybrałem numerek z agrafkami. Zabrałem jeszcze okulary słoneczne, chociaż liczyłem się z końcówką po zachodzie 🙂

Ustawiłem się pomiędzy balonikami 1:45 i 2:00, czyli ok. 100m od linii startu. Było to wystarczająco daleko, żeby nie słyszeć co miał do powiedzenia rozentuzjazmowany spiker, poza mocnym zapewnieniem, że start nastąpi punktualnie o 20:00. No dobra, łapiemy fixa i czekamy, czekamy. Wiem, że odpalenie całego peletonu musi potrwać, ale ile? 10, 15min? Dochodzą słuchy, że czekamy na zgodę policji, bo coś nie tak na trasie. Godzina zero przesunięta na 20:30. OK, w sam raz na ustawienie się przed WC. Następnie dowiadujemy się jednak, że na bank nie wystartujemy przed 21:00. No żesz! Rozłazimy się po okolicznych alejkach, żeby przywrócić kończynom i lędźwiom jakąś ruchomość, wyskakuję też do depozytu i pozbywam się okularów. Będzie lżej. Dobra, mogę ruszać. Cooo? za pół godziny? A jeszcze wcześniej ostrzeżenie, że limit skraca się z 4 do 3godz. A gdybym, wyciągając kasę na wpisowe, zakładał sobie 3,5godz? Nie no, dajcie mi tu tego cwaniaczka! A właściwie – o co chodzi? Najpierw, że wypadek na trasie, potem, że to jakaś polityczna sprawa, albo że drogi nie oznakowane… Idę więc do piknikowego areału, bo tam, pod sceną przynajmniej coś usłyszę. I rzeczywiście – dowiaduję się, że bieg zostaje odwołany z tego powodu, że organizator bardzo, ale to bardzo troszczy się o nasze bezpieczeństwo. No i właśnie dlatego. Akurat opierałem się o bufet, no to co mogłem zrobić? Poprosiłem o duże jasne bez soku. Zdążyłem jeszcze zdjąć buty, gdy od alejki startowej przetoczył się grzmot. I potem narastał. Runnerzy z okrzykiem wojennym i przy aplauzie widzów – poooszli. Przez chwilę się wahałem – rzucać piwo i przeskakiwać barierkę? Eeee, mam dosyć kombatanctwa. Wybrałem konsumpcję. No to chyba tylko tych 2000 biegaczy zrobiło co należy. Pobiegli. Choć nielegalnie 🙂 Część obleciała nawet, miejscami po schodach i chodniku, całą trasę. Na pamiątkę tego ciekawego happeningu każdy kto chciał mógł sobie wziąć okolicznościowy medal. Wziąłem i ja. Tylko jak mam się wytłumaczyć przed moim psem, który na każdy medal i puchar zasłużył solidną pracą i talentem?

 

Do tej pory było tak: moja pierwsza dycha – odwołana, mój pierwszy półmaraton – odwołany.

Teraz planuję pierwszy maraton. Macie jakieś typy do odstrzału?

 

PS. Nie miałem jeszcze czasu na lekturę Carre’a. Właściwie dojechałem do miejsca, gdzie stoi, że niektórzy nie czytają dalej, bo się boją.

 

wykres8

Powiązane Artykuły

2 KOMENTARZE

  1. Panie trombalski na tą dyche ktora została odwołana chciałem sie zapisać jednak nie ogranąlem się o czasie tak jak z nocnym półmaratonem (zabrakło miejsc) więc może to przeze mnie zawody zostały odwołane, przepraszam 🙂 Na maraton wrocławski już sie zapisałem więc o tę imprezę proszę się nie obawiać 🙂

  2. Hehe… nie chcę nic insynuować może jesteś jakiś pechowy? Może na wszelki wypadek podaj gdzie zamierzasz startować – to tam się nie zapiszę… :-)))

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,811ObserwującyObserwuj
21,500SubskrybującySubskrybuj

Polecane