Jeszcze kilka lat temu Los Cobos, Baja California w Meksyku słynęło jedynie ze swojego piękna. Może to się zmienić, bo zawody na dystansie Ironman zyskują coraz większą popularność stając się nie mniej ważną atrakcją turystyczną dla przyjezdnych. W noc poprzedzającą start ludzi z żelaza wydaje się być jedną z najcichszych w roku, w mieście które słynie z nocnego życia. Oprócz zabawy i piękna, 17 marca miasto Los Cabos zaoferowało coś znacznie ważniejszego dla triathlonistów – 50 slotów na Mistrzostwa Świata w Konie. Jeśli to nie wystarczy, to najlepsi dostają do podziału 75000USD. Wśród kobiet faworytkami komentatorów były Sofie Goos z Belgii oraz Michelle Vesterby z Danii. Wśród mężczyzn największe szanse dawano Lukowi McKenzie z Australii i Timo Brachtowi z Niemiec. I to właśnie Tim stanął na najwyższym stopniu podium. Sławny Timo uzyskał końcowy czas 8 godzin, 26 minut i 48 sekund. Dopiero ponad 5 minut później na metę wbiegł Trevor Delsaut z Francji. Trzeci był Jozsef Major z Węgier ustępując zaledwie o pół minuty zawodnikowi z Francji. Jeszcze lepiej zaprezentowała się rodaczka Jozsefa, która okazała się najlepsza wśród kobiet. Erika Csomor uzyskała łączny czas 9 godzin, 36 minut i 34 sekund. Druga na metę, niespełna minutę później, wbiegła jedna z faworytek, Michelle Vesterby. Na trzecim miejscu była Lisa Ribes z USA.
Ostatnio pisaliśmy o czasach jakie na poszczególnych etapach miał zwycięzca zawodów 70.3, Bevan Docherty. Tym razem przyjrzyjmy się jak radził sobie najlepszy wczoraj zawodnik na dwa razy dłuższym dystansie. Podczas pływania Timo Bracht uzyskał średnią 1,22min na 100m. Jego średnia prędkość na rowerze wyniosła prawie 39km/h, natomiast w biegu potrzebował 6minut i 33 sekund na przebiegnięcie jednej mili, czyli 1,6km. W każdej z trzech dyscyplin triathlon zwycięzca uplasował się w pierwszej trójce. Podczas roweru i biegu był trzeci, natomiast po pływaniu był drugi, ustępując tylko Lukowi McKenzie, który wyścigu nie ukończył.