Bieg Niepodległości, Warszawa.

Święto Niepodległości to dobry pretekst, aby zadebiutować od nowa z wpisami.
Od nowa, bo jak pewnie część (szczególnie z xtri.pl) zawodników pamięta, prowadziłem bloga 'droga do Susza’. Zawody się odbyły, a mi jakoś zbrakło motywacji do pisania. W Akademii Triathlonu obiecuję nie pisać regularnie ;), więc pewnie będzie łatwiej.

 

  

Trasa bieguFot. Google Maps – jak widać trudno się było zgubić.

 

Ten Bieg Niepodległości miał być szczególny. Po pierwsze był to mój drugi BN, więc startowałem z pewnością zrobienia życiówki. Po drugie, bo był to debiut mojej teściowej. Rok temu tak jej się impreza spodobała, że dała mi się namówić na przygotowanie i start. Trenowała od marca dość systematycznie i chciała metodą Gallowaya zejść poniżej 1:40. Ja obstawiałem 1:20, ale o tym później.

Moje plany były proste. Spojrzałem na wyniki 2010 i bez głębszego zastanowienia podjąłem decyzję. Cel: pierwsza setka, co gwarantować miał wynik poniżej 38′. Ponieważ to 10km, to łatwo przeliczyć tempo – 3:48/1km.

Start był jak zwykle doniosły, hymn (w całości!!!), ludzie ustawieni w flagę (ale nie wszyscy, co Kuba?) i (jak dla mnie) ni z tego ni z owego start. Niby wcześniej rolkarze, a my trochę po nich, ale jakoś się zagapiłem 😉
Muszę przyznać, że nie jest to dobry wyścig, jak na tą cześć sezonu. No chyba, że się jest Twisterem. Ja się do „dychy’ specjalnie nie przygotowywałem, więc czułem, że delikatnie przytyka.  Dycha to dycha, więc i tempo zdecydowanie szybsze niż na długich biegach.  Nie będę ukrywać, że od początku wypatrywałem mety, bo w porównaniu do połówki to był niemalże sprint ;).

 

 

bartekFot. Bartosz Brzeziński, półmetek. 

 

Mimo tego początkowe kilometry były lepsze niż zakładałem. Półmetek osiągnąłem w 18:37, więc ze sporym zapasem. Po nawijce poczułem, że z powrotem będzie wiatr  w plecy, więc byłem pełen dobrych myśli.  No i oczyliście jak dobrze żarło to zdechło. Między 6 i 7km złapała mnie kolka. Trochę zwolniłem, ale nie przechodziła. Chociaż nie, nawet przeszła, …  na plecy i miałem myśli o rezygnacji. Ale, że tramwaje nie jeździły, a ja raczej nie rezygnuję, szczególnie, że kawał drogi do szatni, to biegłem dalej.  Ludzie zaczęli mnie wyprzedzać z lewej i prawej. Uciekł też jedyny target, który wypatrzyłem przed startem. Na szczęście gdzieś w okolicach rozkopanego ronda ONZ, ból nieco zelżał i mogłem trochę przyśpieszyć. Im bliżej mety, tym coraz mniej sił, więc (co widać na zdjęciu) dałem z siebie wszystko.

 

 

ergoFot. Sklep Ergo.

Niedużo zabrakło do założonych celów. Naprawdę niedużo. Mój czas to 38:06 netto, co dało 105 miejsce. Natomiast moja teściowa przebiegła (!) całość w 1:13, więc to ona jest bohaterem dzisiejszego dnia.

 

Kamilasty

 

PS. Twister  4-2 dla Ciebie w 2011, ale w zawodach tri kończymy rok remisem.

 

Powiązane Artykuły

3 KOMENTARZE

  1. Ojtam, ojtam. Gdzieś mi zginęła moja koszulka 😉 Twiser, mam nadzieję że się pojawisz na Kępie – ja będę i będę podstawiał Ci nogi 🙂 Kamil! Masz być! No i Falenica … wiadomo, że będzie grana!

  2. Jak to kończymy 2011????A 10-szka na Kępie w mikołajki? A Falenica?1-sza edycja w grudniu :)Jeszcze możesz wyrównać 😉

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane