Wczoraj. 10 km na rowerze. Droga na dworzec kolejowy i z powrotem. Po co? Po bilet. Wiem można kupić w necie bez wychodzenia z domu. Triatloniście nie wypada. Tego dnia miał być tylko bieg – rower był dzień wcześniej. Ale… pomyślałem… jest dobra okazja, żeby połączyć jedno z drugim. Po raz pierwszy. Tak tylko spróbować 'liznąć temat’. Trasa rowerowa pofałdowana jak zawsze. Chwila odpoczynku przy kasie i w drogę powrotną. Dom. Woda. T2. Spodenki. Koszulka. Woda. Buty. Czapeczka. Woda. Sznurowanie butów do poprawki. Drzwi. Powrót. Za dużo wody. Drzwi. Godzina 18:35. Przyjemny chłód. Bieg. 60 minut. Ok. 10 km… po pagórkach… a jakże. Przerwy na marsz co 6-8 minut. Nie było to takie straszne. To oczywiście w żaden sposób nie symuluje warunków zawodów tri ale pozwala bardzo powoli przyzwaczajać się mięśniom do tego typu następującego po sobie wysiłku. W zakładkach rower/bieg część rowerowa powinna być czasowo dłuższa niż biegowa albo przynajmniej obie powinny być równe, żeby precyzyjniej odwzorować dystanse tri. Myślę jednak, że jak na taki początkowy etap treningu i nauki biegania tego typu 'zakładki’ mogą przynieść korzystny efekt w przyszłości. Po wieczornym i wczesno-porannym zmęczeniu mięśni nóg nie ma już śladu. Narasta natomiast zmęczenie dnia.
Jeszcze lektura dzisiejszej 'Refleksji o naturze…’, chwila refleksji… droga i to, co idąc nią spotykamy są często ważniejsze od celu, który obraliśmy… celu możemy nigdy nie osiągnąć z wielu powodów niezależnych od nas samych lub osiągnąć go w czasie o wiele dłuższym niż założyliśmy. Wtedy naszym zwycięstwem będzie to czego nauczyliśmy się w czasie jej pokonywania, ludzie, których poznamy staną się naszym bogactwem. Dążąc do celu trzeba mieć otwarty umysł i serce, żeby nie przeoczyć czegoś ważnego, żeby poznać ludzi wokół i siebie samego jeszcze lepiej. Jeśli z jakiegoś powodu musimy się zatrzymać nie traktujmy tego jako porażkę tylko jako kolejną okazję do poznania czegoś nowego. Rozglądajmy się na boki. Dążmy do celu i realizujmy po drodze dziesiątki małych wyzwań z pozoru nieistotonych. Jak pasterz Santiago ze znanej powieści. Na jedno nieśpieszne jesienne popołudnie lub wieczór polecam film 'Droga życia’. Dla jednych nudny film, w którym nic się nie dzieje dla innych wręcz przeciwnie.