Sprawdzian z matematyki jutro a na mojej półce pojawiła się dzisiaj 'Biblia treningu kolarza górskiego’ Joego Friela. Niestety. Spróbuj tu człowieku wybrać czytanie czy nauka, rozum swoje a siła odnaukowa drugie. Co wyszło każdy może się domyślić. Może kilka słów o książce – na pierwszy rzut oka wydaje się, że zawiera bardzo dużo szczegółowych informacji. Choć tak, jak otworzyłem za pierwszym razem, to trochę się zaśmiałem – w przykładowym planie dnia roboczego, godzinę 12:00 autor rezerwuje na…drzemkę! Nie wiem kto może sobie na coś takiego pozwolić, mimo że może wielu by chciało 🙂 (sam zaniedbuję ilość snu, zdaję sobie z tego sprawę ale ciągle nie wiem jak sobie z tym poradzić…). W książce jest dużo tabel, liczb – to co lubię. A co więcej zawarte to przekonam się kiedy indziej, ostatnio nie mam za dużo wolnego czasu.
Oprócz tego dziś przebiegłem najdłuższy dystans non-stop w życiu, 17 km, tempo mniej-więcej 4:30/km, wszystko możliwe dzięki mojej dziewczynie Ani, która bieganiu poświęca większą część życia, a dziś pomogła mi na trasie. Dumny jestem do tej pory z tego co osiągnąłem, biegło się lekko, pogoda ciągle świetna, a nad morzem ludzi nie tak dużo. W nogach czuję, że niedługo może wpadnie półmaraton? A później jeszcze udało się szybkie 20 km na rowerze…
W głowie zaczyna powoli rodzić się pomysł na Garmin Iron Triathlon, nie wiem tylko czy dałbym radę z przygotowaniami… Impreza kusi…
A! I zacząłem prowadzić dziennik treningowy! Macie może jakieś wskazówki jak analizować zapiski?
moim zdaniem na GIT dasz radę spokojnie, bez większych przygotowań pokonałem go, no może nie z jakimś powalającym czasem, ale miałem założenie tylko ukończyć. Zdecyduj się 🙂
Nie dziwie sie tobie…ja tez nie mam ochoty ani sili do nauki najchetniej to bym biegal 🙂