Pięć dni treningu za mną. Czuję się świetnie! 🙂 Zmotywowany, zadowolony i szczęśliwy. Chcę więcej!
Środa – pływanie, 1300 metrów. Po raz pierwszy podczas treningu zwróciłem uwagę na technikę i czucie wody. Ćwiczenia z deską i łapkami dają się odczuć w łydkach do dziś.
Czwartek – rower. Plan zakładał 45 minut swobodnej jazdy. Ponieważ nie posiadam roweru w Warszawie udałem się do siłowni Calypso gdzie wykręciłem nieco ponad 33 km.
Dokonałem też analizy składu ciała.
Waga: 77kg (7.9 kg tłuszczu, 65.7 mięśni). BMI w normie (22.7), wiek metaboliczny 12 (dwanaście!).
Wiedziałem, że jestem jeszcze dzieciakiem, ale że aż takim?! 🙂 No cóż, podobno każdy facet to dzieciak.
Poziom tłuszczu: 10.2%
Dziś – dzień wolny. Rano kilka drobnych ćwiczeń i trochę rozciągania. Potem sowite uzupełnianie kalorii, bo moje spoczynkowe zapotrzebowanie to 2342 kcal 🙂
Ogólnie uśmiech gości na mojej twarzy non stop. Coś w tych endrofniach jest… a może:
’Psy, biegnąc, doznają odlotu porównywalnego z tym, którego doświadcza się po marihuanie.
Podobnie mają ludzie – i jednym, i drugim podczas biegania wydzielają się endokannabinoidy, naturalne substancje stymulujące i poprawiające nastrój, należące do tej samej grupy związków chemicznych co tetrahydrokannabinol, główna substancja psychoaktywna marihuany.
Naukowcy sądzą, że jest to ewolucyjne przystosowanie obu gatunków do długich biegów – ostatecznie i my, i psy w czasach zamierzchłych przemierzaliśmy, truchtając, wielkie odległości. Lekki haj to ułatwiał.
Badania przeprowadzono na University of Arizona. Bieg – psów i ludzi – trwał 30 minut.’
Masz rację, też doskonale pamiętam ostatnie kilometry pierwszego maratonu. Wrzuciłem to jako ciekawostkę, trochę z przymrużeniem oka 🙂
Ach, ci amerykańsky naukowcy! 30 minut to za krótko – jaki to długi bieg? Z własnego, bardzo skromnego doświadczenia maratońskiego – prawdziwy odlot jest dopiero wtedy, kiedy masz już naprawdę wszystkiego dość po tych 40+ kilometrach biegu (a czasem trochę marszu) i nagle widzisz metę, i wiesz, że dasz radę, i wbiegasz na metę sprintem, choć kilka minut wcześniej ledwie truchtałeś 🙂 BTW: Człowiek (nawet ledwo co oderwany od kanapy) jest lepiej przystosowany do długich biegów niż np. psowate (choć te są dużo szybsze). Sprawdzałem empirycznie, biegając z psami długie dystanse w wysokiej temperaturze.