Droga do pierwszego startu…

Dlugo zastanawialem sie czy wrzucic pierwszy wpis bo w koncu to bardziej o maratonie niz Triathlonie, ale obiecalem sobie ze jesli to zrobie nastepny bedzie juz o Triathlonie. Trzeciego sierpnia zrobilem swoj pierwszy olimpijski dystans w Londynie poprzedzony kilkoma miesiacami przygotowan. Jesli mialbym jednym zdaniem okreslic jak to wygladalo,  powiedzialbym ze to dla mnie to byla przede wszystkim duza lekcja pokory i kubel zimnej wody na glowe. Musze przyznac ze moja pierwsza mysl kiedy 9 miesiecy przed startem placilem wpisowe byla 'ja maratonczyk taki dystans ktory da sie w 2 godziny zrobic lykne bez wiekszych problemow, jeszcze te strefy zmian gdzie mozna odpoczac… Nie ma sie czym martwic’ :).

 

Zanim napisze jak bylo naprawde i jak juz pierwszego dnia treningow zrozumialem ze caly ten triathlon to kombinacja tak wielu czynnikow ze potrzeba miesiecy zeby zrobic go dobrze czas przyznac sie do wyniku… Ksiazka od psychologi na studiach mowila o tym jak powinno sie uzywac strategie 'kanapki’ kiedy przekazuje sie zle wiesci (zwlaszcza dzieciom)- ubrac zla wiadomosc w dwie dobre. Zamiast wiec powiedziec- przykro mi, ale to jest ocena niedostateczna, lepiej uzyc 'Musze powiedziec ze widze ogromne postepy od ostatniego sprawdzianu, jestes idiota i prawdopodobnie nie zdasz do nastepnej klasy ale charakter pisma masz najladniejszy w calej szkole’ :). Tak tez trzeba przekazac moje wyniki – plywanie 32 min, rower 2 godz 4 min i bieg 41 min :).

 

Dwie godziny na rower to wynik prawie z samego konca calej stawki, w takim czasie elita konczy juz drugie piwo z medalem w reku wiec tu nie ma sie czym chwalic ale zaraz wroce do tego jak osiagnac taki wynik :). Najwiekszym sukcesem dla mnie bylo plywanie – wiem ze 31:55 to wynik ze srodka ale dla mnie znaczy wiele- moj pierwszy skok do basenu osiem miesiecy przed startem i nie bylem w stanie zrobic nawet kilkuset metrow a o 1500 nawet nie moglem marzyc. Moj dziki kraul wyniesiony gdzies z odkrytych basenow i grillow nad jeziorem powodowal prawie hiperwentylacje juz po 50 wiec droga byla dluga.

 

Na szczescie moja … (nie lubi tego slowa a wiem ze czytuje Akademie Triathlonu wiec nazwe ja siostra mojego taty :)) plywala i trenowala innych od 25 lat wiec byla w stanie mi pomoc kiedy juz przestala sie smiac. Deska, osemka, pletwy i zaciety trening pozwolily wyrzezbic jakies podwaliny stylu i po okolo 2 miesiacach bylem w stanie juz zrobic dystans w 57 minut. Swiadomy tego ze na zawodach bedzie trudniej powaznie sie tym zajalem i obok biegania ktore jest dla mnie naturalne przez maratony plywaniu poswiecilem naprawde sporo czasu. To moj pierwszy triathlon wiec nie bardzo jeszcze wiedzialem na co zwracac uwage,ale jedno co moglbym poradzic komus kto chce zaczac to plywanie w otwartym akwenie.

 

Na basenie postep widac szybko i do treningu jest swietny ale wejscie chociaz raz do jeziora przed startem naprawde pozwoli wychwycic wiele roznic ktore mozna dosc latwo poprawic, duzo latwiej jest to zrobic w warunkach treningowych niz na imprezie na ktora czekalo sie rok. Ja na szczescie mialem okazje pare razy sie przeplynac i poprawic. Dla mnie byly to glownie trzy rzeczy- trzymanie kierunku, wynurzanie sie z wody zeby sie rozejrzec i plywanie bez nawrotow gdzie trzeba rownomiernie rozlozyc tempo.

 

Bieganie, po 7 maratonach dalej jestem daleki od nazwania sie profesjonalista ale mam na koncie polmaraton zrobiony w 1 godz 30 min a z drugiej strony mam tez maraton zrobiony w ponad 5 godzin gdzie do polowy bieglem z predkoscia swiatla a od 25 km na przemian szedlem i siedzac na krawezniku odpowiadalem na pytania wolontariuszy czy wszystko ze mna ok. Mowiac krotko mam na tyle doswiadczenia zeby o bieg za bardzo sie nie martwic, poza tym moim glownym startem w tym roku bedzie maraton w Budapeszcie w pazdzierniku wiec bieganie przyszlo 'w pakiecie’.

 

No i na koniec ten rower. Czas koszmarny i szczerze mowiac juz przed startem wiedzialem ze taki bedzie- glowna przyczyna rower… Kiedy rok temu ukradli mi rower wiedzialem juz ze chce zrobic triathlon, mocno zastanawialem sie czy kupic hybryde czy szose ale logika byla taka- skoro mam tego roweru uzywac  hybryda z szosa wygrywa, ta druga nie tylko nie wjedzie na kraweznik ale strach ja przypieta zostawic gdziekolwiek. Nigdy wiec w zyciu nie siedzialem na rowerze szosowym a zwlekajac z decyzja czy jej nie wypozyczyc dobrnalem do momentu kiedy wszyscy radzili 'nigdy nie startuj na sprzecie ktorego nie znasz’ i powiedzialem sobie 'to pierwszy start, sprobuj a jak sie spodoba mysl o nastepnych’.

 

Nie chce zeby to zabrzmialo jakbym cala wine zwalal na rower bo procentowo tej dyscyplinie poswiecilem najmniej czasu, ale wiem ze sprzet mi nie pomogl. Czas kiepski ale da sie w nim dostrzec kilka pozytywow. Po pierwsze juz nastepnego dnia bylem gotow zadzwonic do konsultatna kredytow w systemie argentynskim i za kazda cene wziac kredyt na rower plus zapisac sie na kolejny start za tydzien zeby tylko sprawdzic ile w tym wyniku winy mojej a ile sprzetu. Po drugie po ochlonieciu ta mysl bedzie mi towarzyszyla juz do nastepnego startu ktory chce rozwaznie zrobic kolo maja 2015 co da mi motywacje do ciezszego treningu na rowerze. Po trzecie w koncu, dzieki temu ze nie kupilem roweru na ostatnia chwile teraz zacznie sie moj czas; konczy sie sezon i powoli zaczynaja wyprzedaze sprzetu, wielu tez zawodnikow ktorzy na mecie powiedzieli 'nigdy wiecej’ sprzedaje prawie nowy sprzet.

 

Chcialbym napisac osobny wpis o tym jak wygladala sama impreza i bardziej o tym jak mozna ja sobie logistycznie zoorganizowac minimalizujac koszty bo to sie moze komus przydac, ale kilka szybkich slow podsumowania dla kazdego kto jest w podobnej sytuacji jak ja- przesiada sie z amatorskich biegow dlugodystansowych na Triathlon:

 

1. To moze byc tylko moja ocena ale o ile maraton jest bardziej meczacy psychicznie, Triathlon jest bardziej meczacy fizycznie. Kazdy kto zrobil maraton wie jak to jest kiedy organizm spali ostatni znaleziony gdzies miedzy zebami weglowodan, umysl nie ma juz zasilania i pojawiaja sie mysli w stylu 'masz 30 lat, nic w zyciu nie osiagnales, po co to Ty w ogole biegniesz’ (nie to znam to z autopsji, tak slyszalem :)). Tego na triathlonie nie mialem, fizycznie za to … Odkrylem miesnie o ktorych nigdy nie wiedzialem ze istnieja kiedy zaczely bolec, trzeba poswiecic czas na zakladki podczas treningu bo pamietajcie ze po maratonie na pewno bedziecie walczyc, opcja 'robie to tylko zeby sprobowac dystans’ nie wchodzi w gre, to nie ta liga.

 

2. Nie lekcewazcie zadnej z dyscyplin- to ze biegalem pomoglo bardzo ale w plywaniu nie mialo wiekszego znaczenia. Tu zaczynalem od zera i najwiecej czasu zajelo poprawienie bledow ktorych latami sie uczylem. Moj pierwotny styl laczyl w sobie tonaca kune (rece), porazonego pradem weza (nogi) i jaszczurke (pozycja tlowia), najtrudniejsza czescia byly wyczerpujace cwiczenia z deska i osemka zeby to skorygowac – nie zostawiajcie tego na ostatnia chwile.

 

3. Jesli chcecie zrobic start w dobrym czasie rozplanujcie dobrze strefy zmian. Na poczatku nie bardzo sie nimi przejmowalem ale juz po wszystkim zrozumialem ze przy moim tempie biegu gdybym urwal po minucie z kazdej strefy zmian mialbym  ok 500m mniej do przebiegniecia a na takim dystansie to sporo. Mylscie, czytajcie i powoli planujcie a na pewno sie to zwroci.

 

4. Ostatni drobiazg to dystans biegania. Przy maratonie potrzeba 5 kilometrow zeby porzadnie sie rozgrzac i wmowic sobie 'warto’- na triathlonie olimpijskim to juz polowa dystansu, koncentrujac sie na triathlonie liczy sie wiec bardziej nie ile razy zrobiliscie bieg 25 km a ile razy zrobiliscie 10km w czasie ponizej planowanego.

Powiązane Artykuły

7 KOMENTARZE

  1. Dzieki Paweł za rady i kolejne pomysly. Od mojego ostatniego komentarza troche poszukalem informacji i przede wszystkim ochlonalem. Mam kilka scenariuszy w glowie i to o czym piszesz jest jednym z nich- lekko zmieniajac moj rower jestem w stanie zblizyc sie do tego czego oczekuje od szosy. W tej chwili mam plan po prostu patrzec co jest na rynku i wybrac tansza opcje. Na pewno jest to dobry moment na zakupy- wszedzie wyprzedaze a ja osobicie wlasnie licytuje rower ktory ktos kupil synowi/corce i teraz chce sprzedac po sezonie (przy moim wzroscie hobbita widze tu dla siebie szanse :)). Cena ktora dalem jako maximum jest podobna do tego co musialbym zaplacic za ulepszenia do swojego roweru wiec zobaczymy. Ze sprzetem jednak zgadzam sie z Toba- nie powinien on przeslaniac powodu dla ktorego sie triathlon robi i o ile nie startuje sie w elicie nie ma co skupiac sie na tym jak urwac setne sekundy. Pozdrawiam i trzymam kciuki za Poznan- to moj ulubiony maraton i w tym roku po raz pierwszy odkad zaczalem w nim nie wystartuje (niestety jest w tym samym czasie co moj planowy 🙁 ).

  2. Andrzeju podobnie jak Ty ja również z biegacza długodystansowego postaniem zmienić się w triathlonistę choć na chwile. Jako swój cel startowy wybrałem Poznań i ¼ IM. Myślę że jak każdy ze świeżaków również rozważałem co zrobić w kwestii roweru. Miałem 20 letniego MTB i na swój strat planowałem go tylko przeczyścić i tak przejechać cykl przygotowań i zawody. Nie chciałem inwestować w nowy sprzęt nie wiedząc czy ta przesiadka z maratonu na tri mnie wciągnie. Swoje założenia zrewidowałem na imieninach u teściowej gdzie kuzyn, który kiedyś był kolarzem, uświadomił mi ze z takim rowerem co najwyżej mogę sobie jeździć po bulki bądź na grzyby. Zrozumiałem ze jeśli nie chce aby rower rozleciał się w trakcie treningów bądź co najgorsze na samych zawodach musze się poważnie zastanowić nad swoim podejściem. Mimo to nadal nie chciałem kupować roweru szosowego gdyż jest to sprzęt bardzo specjalistyczny którym ciężko pojechać z dziećmi do lasu. Wtedy wpadłem na pomyśl kupienia dobrego roweru trekkingowego i zamienieniu go w para szosówkę. Zdecydowałem się na giant roam 1 z drugim zestawem kol typowo szosowych. Na tym rowerze przygotowałem się do Poznania. Już na początku widziałem równice w prędkości która była spowodowana oczywistymi sprawami takimi jak rozmiar kola (z 26” MTB na 28”trek), większa ilość przełożeń, jak i sam komfort jazdy. Na tym rowerze wystartowałem w zawodach i byłem bardzo zadowolony. Jak dla mnie, osoby która nie planuje stać się poważnym triathlonista, bardziej traktuje to jako przygodę i urozmaicenie, wybór był bardzo trafny. Teraz założyłem już szersze opony i z dzieciakami śmigam po lesie jak mam czas miedzy treningami do Poznan marathon. Pozdrawiam

  3. Moja olimpijka to Iron Dragon w Cholerzynie koło Krakowa 7 września. http://www.irondragon.pl/Chyba jeszcze są miejsca a ja z kolei modle się zeby ją zrobić bo w związku z problemem rozcięgna właściwie już od kwietnia nie biegam choć w tym czasie udało mi się pobiec półmaraton, dwie 'dychy’ i ową ćwiartkę ale co bolało to bolało i boli dalej. Z bólem (tym razem serca) ostatecznie wycofałem się z zapisanego na sierpień pół a na wrzesień maratonu ale na tę olimpijkę jadę tak czy siak. Moje bieganie to pochodna decyzji o triathlonie więc nie odpuszczę chyba że po zejściu z roweru noga już zupełnie odmówi współpracy. Tymczasem (co fajne m.in w trathlonie) więcej czasu na 'dożynanie’ górala i też mam nadzieję że opóźniona przesiadka na coś smuklejszego tylko zwiększy frajdę. ps. Ja żeby tak nie zmieniać radykalnie i nie mieć tylko zabawki do startu i treningu w optymalnych nawierzchniowo warunkach myślałem o Giant Anyroad. Ostatnio po okrążeniu Warszawy po wszelkich możliwych nawierzchniach jeszcze bardziej się do tego przekonuję. Myślę że zanim będą się liczyły poprawy wyniku jazdy w małych minutach do czego mogłaby się bardziej przyczynić rasowa szosa czy czasowy monster, jeszcze wiele km przede mną a jednak przyjemnośc jazdy w różnych warunkach jest dla mnie cenniejsza niż 5 minut w tę czy wewtę. Poza tym ostatecznie celuję w najdłuższy dystans a tam już przede wszystkim wytrzymałość jak dla mnie a nie szybkość bo to to już przeszłość której zresztą nigdy nie było 🙂

  4. @ Maciej – dzieki wielkie, ja jestem ciekaw czasow Boguslawa i Arka bo dokladnie to samo pytanie mnie meczy :). @Bogusław, Tomasz ciesze sie ze zaczeliscie dyskusje bo mysle ze teraz jest dobry moment- sezon powoli sie konczy a do nastepnego mamy czas, majac duzo czasu duzo latwiej kupuje sie sprzet. Wyglada ze rower to temat rzeka a pytanie ile w tej dyscyplinie silnika a ile sprzetu zadaja wszyscy. Generalnie zgadzam sie w 100%- najwieksza wina jest moja i nie bede udawal ze gdybym mial inny rower walczylbym z elita. Z drugiej stron gdyby puscic z gorki trzy osoby o tej samej wadze i wzroscie, gdzie kazda jechalaby na innym rowerze (gorskim, hybrydzie i szosie) i nie pedalujac , czy wszyscy dotarliby na dol w tym samym czasie? 🙂 Od razu moge odpowiedziec ze wiem jaka jest roznica miedzy rowerem gorskim a hybrydom, wspomniany wczesniej rower ktory mi ukradli byl wlasnie gorski, obydwa tej samej firmy, obydwa w podobnej cenie wiec i podobnej klasy, silnik ten sam. Na obydwoch trenowalem w tym samym miejscu i w moim przypadku roznica na sredniej predkosci wyniosla niecale 30% (19km/h w porownaniu do 24km/h). Jaka jest roznica miedzy hybrydom a szosa nie mam pojecia. Ciesze sie jednak ze nie kupilem na szybko bo teraz zaczynam powoli ogladac oferty i patrzec co jest. Z kazdym dniem uzywek przybywa a sklepy wyprzedaja co maja. Nie mam jeszcze dobrej odpowiedzi, ale dla mnie narazie prowadzi Felt F95 Sora. Probuje szczerze odpowiadac na pytania ktore mozna na AT przeczytac w dziale o rowerze ale mysle ze wybor bedzie prosty- cena :). Piszcie jak Wam idzie poszukiwanie. Na logike mysle ze na dobre nam wyjdzie trenowac na naszych rowerach a pozniej przesiasc sie na szose niz odwrotnie chociaz moge oczywiscie sie mylic.

  5. Podzielam zdanie Tomasza. Ja od ponad roku jeżdzę na starym rowerze, ale widzę że to trening powoduje wzrost formy. Niemniej w przyszły sezon planuje wejść już nową maszyną :-). @Tmasz, apropos olimpijki we wrześniu, to gdzie i kiedy ona się odbywa?

  6. Szczerze odradzalbym zakup nowego roweru jako panaceum na wynik. Ja też walczę z tą pokusą po zrobieniu pierwszej ćwiartki w tym roku przy użyciu swojego leciwego górala do którego tylko wprowadzilem mniej terenowe opony. Dystans przejechalem ciut ponizej 1. 30 z takim założeniem i też wiedzą że rower nie jest moim faworytem bo i sam rower jest jaki jest i km treningowych przejechanych przed debiutem niewiele – raptem moze ze 400. Obserwacje mijajacych mnie 'maszynek’ które sprawily ze z pierwszej polowy stawki po plywaniu spadlem zdecydowanie do drugiej, bardzo zachęcały do wymiany sprzętu. Ale po przeczytaniu całego Internetu obawiam się że przede wszystkim muszę zainwestować w silnik. I to robię i chcę robić do końca tego sezonu. Kolejne setki przejechanych km wyraźnie mnie o tym przekonuje bo jeździ mi się zdecydowanie lżej i też wydaje się szybciej. Mam nadzieje to zresztą sprawdzić na dystansie olimpijskim we wrześniu i w dalszym ciągu na starej skorupie. A jak się silnik okaże sprawniejszy to i w nową maskę go wtedy ubiorę, lżejszą i bardziej aerodynamiczną. Głupio by było gdyby z pod takiej maski na kolejnych zawodach wydobywał się turkot 'ursusa’ nawet usprawiedliwiony tym że pasuje do wieku silnika. A jak i silnik i maska do siebie pasować będą to i progres bardziej prawdopodobny i być może większy niżbym oczekiwał. Powodzenia. Ps. Tak czy owak chętnie poznam wybór sprzętu na jaki się zdecydujesz bo od tego nawet zakładanego na przyszłość zakupu już boli mnie głowa jeśli chodzi o to co kupić.

  7. Andrzeju, świetny felieton. Poprzedni również świetny! A przeczytanie dwóch naprawdę daje do myślenia. Sprowokowałeś wręcz burzliwą dyskusję wśród moich znajomych czy łatwiej jest przejść z maratonu do triathlonu, czy odwrotnie? Powodzenia!

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,772ObserwującyObserwuj
19,400SubskrybującySubskrybuj

Polecane