Jest minutka (no może troszkę więcej) więc „okiem kobiety’ znów coś podrzucę.
Trening – chcąc uczestniczyć w zawodach, a przede wszystkim dotrwać do mety trzeba trenować. Żadne odkrycie. Trenujemy tyle na ile pozwala nam czas, przynajmniej ja tak mam. Pewnie każdy tak trenuje. Mając rodzinę, pracę na pełen etat niejednokrotnie na x etatów, sami wiecie jak to jest, trudno pogodzić jedno z drugim. Na treningach daję z siebie wszystko na co mnie w danej chwili stać i staram się wykonać założony plan treningowy ale są takie chwile, gdy po całodniowej gonitwie po prostu nie chce mi się ruszyć nawet palcem i odpuszczam. Dzień, drugi, trzeci…
Wydaje mi się, że my kobiety jesteśmy bardziej skłonne do odpuszczenia sobie treningu niż wy panowie (przynajmniej w większości). Wy (panowie) macie naturę myśliwego, który poluje na swoją zdobycz, czyli jak najlepszy czas na zawodach, najwyższe miejsce w kategorii i odpuszczenie sobie to coś w rodzaju ujmy dla was. Tak ja to widzę i mam nadzieję, że Panowie nie macie mi tego za złe. A jak jest naprawdę może ktoś z panów się wypowie, a może i panie czy też to tak widzą.
P.S. Przeglądając blogi to widzę, że Panowie ostro trenują… rzucanie rękawicy rywalom 🙂
A Panie cichutko siedzą – chyba się „zbroją i trenują’ jak to skomentowała Lidia :), w przeciwieństwie do mnie 😉
Zawody – o czym myślimy podczas zawodów? Można napisać o wszystkim i o niczym. Przynajmniej u mnie nie jest to nic konkretnego. Pamiętam jak w Poznaniu na trasie rowerowej był znak, że w lewo za ileś tam metrów jest pewna restauracja z dobrą kawą i pomyślałam sobie, że fajnie by było teraz takiej kawy się napić, czymś myśli trzeba zająć;) Czy rywalizujemy między sobą? Oczywiście. Choć traktuję to jako zabawę, odskocznię od codzienności (fajna odskocznia od codzienności skoro co dzień się trenuje:)) i w większości mam chłodną głowę na zawodach by się nie wypalić, to gdzieś tam w środku też chcę być lepsza od swojej konkurentki, mieć lepszy czas. A jak wyprzedza mnie na ostatnich metrach przed metą (niestety miałam taką sytuację) to potok nieprzyzwoitych słów wydobywa się ust. Czy Was panowie obserwujemy? No jakże by nie inaczej. Lubimy patrzeć na wasze wysportowane sylwetki:)
Meta – czyli koniec. Koniec zawodów to zawsze wielkie szczęście. Mimo iż bolało, a bolało zawsze, mimo iż jestem zmęczona, mokra od potu, wody, żelu, który się na mnie wylał i w ogóle wyglądam (choć w tej chwili to nie ważne) jak siedem nieszczęść, to jestem szczęśliwa, że kolejny raz pokonałam te wszystkie trudności by wziąć udział w zawodach i dotrzeć tu, do mety.
Arku nic nie podpuszczam:D.Z tym zakapiorem chyba trzeba sie urodzić:). Co do dzieci to nic nie moge się wypowidezieć bo jeszcze jestem przed:).Na pewno jest mi łatwiej jako singlowi trenować.Dlatego patrzę z podziwem na kobiety trenujące ,pracujące i zajmujące się dziećmi i rodziną .
Nieskromnie powiem że jestem autorem kilku bardzo pożytecznych rad 😉 Jestem trochę bardziej zaawansowany ale wciąż jak patrzę na swój dziób to wydaje mi się żółty więc nie tak znowu wyprzedzam zupełnych żółtodziobów. Tyle że nie jestem kobietą, ale na ostatnim występie na dystansie olimpijskim udało mi się ścigać kogoś kto z tyłu się wydawał być (warkocz) i też nie był.
@Anna Ku, dziękuję za miłe słowa. Trafiłaś na dobrą stronę. Tu na AT znajdziesz wiele pożytecznych rad. A jeśli masz pytania jak to jest z nami kobietami w tri, pisz. Ja mogę obiecać ze swojej strony, że 'okiem kobiety’ coś skrobnę. Mam nadzieję, że wciągniesz się w ten sport co najmniej jak ja:) Powodzenia
Lidia – podpuszczacz! A nieładnie! Ciuś, ciuś…. 🙂
Lidia, jak Cię czytam;) to dla mnie jesteś megababa, tribaba;) Nie ukrywam, że zazdroszczę, że potrafisz wykonać założony plan i sumiennie się przygotować. A może takiego 'zakapiora’ gdzieś można nabyć:)? A czy ten 'zakapior’ też działa po urodzeniu dziecka? Mam nadzieję, a raczej jestem tego pewna, że wykorzystasz ten swój nadmiar testosteronu i pokażesz niejednemu Panu swoje plecy. Czekam na twoje opowieści o 'przejściu na drugą stronę’.
Witaj! świetny blog! jestem zupełnym żółtodziobem w tri-świecie.. przeszukiwałam net by trafić właśnie do Ciebie – potrzebny mi był taki kobiecy look na triathlon 🙂 pozdrawiam, będę wracać!
hmmmm chyba mam za dużo testosteronu w sobie…:D albo jak to ostatnio stwierdził mój nauczyciel wychowania fizycznego z podstawówki jak się dowiedział ,że ukończyłam IM..,że zawsze byłam 'zakapior’.:). Dlatego ja niestety lubię się ścigać i rywalizować jak faceci:D.i nic bardziej na mnie nie działa motywująco jak zbliżające się plecy konkurentki. Jedynie tak jak typowa baba jak trenuję to faktycznie cicho :).A jak jakiś pan pyta czym się zajmuję tzn jaki sport trenuję to zawszę mówie ,że trochę pływam i jężdżę na rowerze ale tak trochę.I wtedy się zaczyna najlepsze .. Panowie w trosce o moje treningi stają się znawcami i specjalistami od każdego sportu:D. I nie wyprowadzam ich z błędu. Jedynie czasem jak któryś zapyta o wynik z tri i skromnie odpowiadam wtedy nie wiedzieć czemu szybko rozmowa się kończy lub idzie w drugą stronę(w zależności kto pyta). I własnie sobie teraz zdałam sprawę ,że to jest dobry temat na bloga :D. Chyba zacznę spisywać na kartkę takie sytuację:
Czy wiecej trenujemy i rzadziej odpuszczamy to pewnie zalezy od jednostki ale mysle ze jako ogol wiecej o tym gadamy :). Majac nascie lat trenowalem kickboxing ktory wtedy byl modny, bedac na obozie zauwazylem pewna zaleznosc. Robiac w grupie dokladnie te same cwiczenia jakie by one nie byly dziewczyny raczej z kamiennymi twarzami summiennie powtarzaly serie cierpliwie czekajac az sie skonczy i bol odejdzie, nie dzielac sie jednak swoimi odczuciami… My w tym samym czasie tez robilismy cwiczenia, ale co chwile slychac bylo ciezkie sapanie i 'uff, ale jest ciezko- odnowila mi sie kontuzja z dziecinstwa ale jakos dam rade’ albo 'ale bol, nie do wytrzymania- dziewczyny to maja lepiej bo sa lekkie, ale podnosic ciezar mojego ciala…’ itd. :). Nie bez powodu powstalo okreslenie 'meska grypa’- czasem ja sam mam dosc swojego marudzenia :D.
Haha…. Bogna, upał faktycznie był mega upierdliwy… ale myśl, że na Hawajach mają jeszcze gorzej budowała… A ,,to już’ wynikało pewnie z tego, że poprzednia (zresztą pierwsza) połówka była robiona ok 18 min dłużej….. Bodziu – myśliwy! :-)))
Bogna, bardzo trafne spostrzeżenia i błyskotliwe komentarze :-). Myślę, że kobiety mają inne prorytety i dlatego opuszczają sobie łatwiej rzeczy mniej ważne :-). To nie one są myśliwymi. Przynajmniej na razie :-).
Witam Arku, znowu masz rację – nie zabrzmiało to dobrze – jeżeli Ty w Poznaniu na mecie pomyślałeś „ to już” to widzę tylko 3 możliwości: 1- jesteś Marsjaninem ale na to chyba jesteś za mało zielony! 2- jesteś reinkarnacją Abebe Bikila to możliwe jeżeli tak Ci poszło w tych warunkach! 3- albo zawiodła Cię pamięć odnośnie odczuć na mecie (temp 32 stopnie) .Przypominam Mistrz świata powiedział że „ Mamy Hawaje w Poznaniu” i nie musimy nigdzie jeździć. Jeżeli chodzi o pomysł IM to gratuluję – pozdrawiam.
Pewne nie zabrzmi to dobrze czytaj skromnie ale na mecie połówki w Poznaniu pomyślałem: ,,to już?!’ Dlatego zdecydowałem się w tym roku na IM i cały czas zastanawiam się czy to był dobry pomysł….
Tomasz, dziękuję za komentarz – bardzo miło – „ twój producent’ to chyba jakaś wiodąca marka na rynku? – silnik hybrydowy na każde paliwo – brawo! Podrzuć jakieś konkretne informacje na temat osiągów na danym specyfiku! A o ogranicznikach chyba nie doczytałam – pozdrawiam.
Coś mój komputer mnie nie lubi i psikusy mi robi:) Więc jeszcze raz:) @Andrzej, dobrze wiedzieć, że są panowie co też mają dość;)
@Andrzej, dobrze wied
Bogna chyba mój producent z jednej strony wyposażył mnie w hybrydowy silnik więc lubię każde paliwo a z drugiej zamontował jakieś ograniczniki bo co rusz muszę zmieniać. Ale dlatego też triathlon mnie tak ekscytuje bo jak już mi się znudzi pływanie to rower jest wybawieniem a jak tyłek zaczyna boleć to bieg jest fajny. Wracając do paliwa to trochę niebezpieczne bo mieszanka poprzez złote, białe, rude do wysokoprężnego może trochę sponiewierać 🙂
Tak @Andrzeju z tego powodu też jestem szczęśliwa, bo dziś już nic nie muszę, a od jutra…
Też pomarudzę, że się nie chce ale motywowania nie potrzebuję, bo wiem, że po jest zawsze fajnie, nawet jak ledwo żyję. Endorfiny robią swoje.
Tomasz, (vel: Brutt Sutton;) to Ty, teraz poznaję, a żonę już lubię za dystans. No, Tomasz, z tej mety o której ty myślisz paliwo pobierają tylko najtwardsi z pośród trenujących i myślę że to w ogóle edukacyjne nie jest, a swoją drogą jeżeli mowa o paliwie to wolisz białe czy rude?;)
Mnie, po przekroczeniu mety zawsze najbardziej cieszy to ze nie musze juz dalej biec . 🙂
Tomasz u mnie podobnie, ile dąsania przed wyjściem i gadanie, że mi się nie chce mam tyle innych rzeczy do zrobienia itp. itd. A najlepsze jest po powrocie: ’ jak dobrze, że mnie wypchnąłeś na te zajęcia takie fajne były ….’ 🙂
Bogna coś w tym jest, obserwuję co się dzieje dookoła i faktycznie, częściej odpuszczają kobiety niż mężczyźni, ale jest to bardzo indywidualne, jak również powody dla których nie chcemy odpuszczać. Faktycznie czasami to może być ujma no bo skoro ten czy tamten zrobił tyle km lub tyle jednostek to co ja nie dam rady ? 😉
Moja połowa chodzi na zumbę która bardzo dobrze jej robiła więc wczoraj zapytałem dlaczego nie idzie bo już kolejny tydzień siedzi w domu. Krótka wymiana zdań spowodowała że postanowiła się wybrać. W ciągu pół godziny które zostały do wyjścia nasłuchałem tyle 'nie chce mi się ’ że zaczałem żałować że poruszyłem temat. A jak już była ubrana to dostało mi się z przekąsem że miałbym sukcesy jako coach- że niby tak mało ją zachęcałem ( zapewne chodziło o moje milczenie w tej ostatniej pół godzinie). Tak mnie zamurowało że własciwie już nie widziałem co się dzieje w meczu tenisowym Radwańska – Williams który oglądałem. Ja idę na trening bo jest mi fajnie, jak wychodzi mocniej to doginam jak nie mam siły to odpuszczam, olewam plany- to ma byc przyjemność i cały czas jest. Wczoraj trzeci w tym tygodniu basen mnie wymęczył i wynudził. Nie miałem planu iść dzisiaj ale jak wstałem i pomyślałm że zacznę dzień nijako to popędziłem do wody i machnąłem 3,5 km. Tyle o różnicy w motywacji. A mety są różne. Mnie nostalgia dopada jak myślę o tych starych dobrych metach za czasów komuny. W sklepach nie było a tam zawsze 🙂