Silesiaman triathlon Katowice ¼ IM, moje ostatnie zawody triathlonowe w tym sezonie.
Jeśli ktoś chciał się dowiedzieć pół roku temu jaka pogoda będzie 28.08.2016 po prostu mógł się skontaktować ze mną i już by się dowiedział, że będzie upał. Może po prostu ja już jestem przypisana do zawodów w trudnych warunkach atmosferycznych ( bezchmurne niebo, 32 stopnie i ani grama wiatru ,ot co).
Małe deja vu z ubiegłego roku: to samo miejsce zawodów, ten sam dystans, ten sam upał ale nie taki sam wyścig …
Pływanie, te poszło mi… luźno. Mimo wielkich obaw, bo w tym roku bardzo mało pływałam na wodach otwartych, czułam, że płynie mi się całkiem dobrze, bez strachu. Bojki w tym roku widziałam dobrze i wiedziałam gdzie mam płynąć, mała pralka na początku, a potem jakoś tak się złożyło, że przede mną było w miarę pusto, od czasu do czasu tylko czułam kogoś obok siebie, wtedy to ze strachu przyspieszałam i już było po kłopocie;) Tylko przy bojce nawrotowej musiałam zrezygnować z kraula, bo tam trafiam zawsze na kocioł i przechodze do krajoznawczej żabki – polecam, widać kto kogo łomocze;) I tak w 22 minuty dotarłam do brzegu (oficjalny wynik 23,09 – pip był dalej po dobiegu jeszcze do strefy zmian).
T1 – w końcu nie mordowałam się ze ściągnięciem pianki, a przede wszystkim nie kręciło mi się w głowie. W 1,11 wyrobiłam się i już leciałam z Demonem na belkę, by go dosiąść.
Rower, ach co to była za jazda. Chyba tyle frajdy nie zrobił mi jeszcze ten etap na zawodach. Zjazdy, podjazdy, skręty na których tylko lekko hamowałam;) bo normalnie to prawie do stop i Bogna może skręcać;) japa uśmiechnięta na całego. No prawie na całego, bo na podjeździe na wiadukt (ci co byli to wiedzą, że łatwy on nie jest) gębusia to raczej wyrażała grymas bólu i zawodu, żem taka słaba, bo prędkość znacząco spadała i spadała i spadała… No ale jak jest pod górkę to i musi być z górki, a tu już dochodziłam do prędkości, gdzie w terenie zabudowanym mogłabym dostać mandat. Ogólnie, Demon się spisał, a i zawodniczka go dosiadająca jest zadowolona ze wspólnej przejażdżki, która trwała 1.33,51.
T2 – zdziwiona, że to już – 0,43 – wyruszyłam na ostatni etap zawodów.
Bieg, tu nie było mi już tak wesoło. Już po pierwszych metrach wiedziałam, że te 10 km (2 pętle), które jeszcze przede mną, będzie drogą przez mękę. I nie mam tu na myśli, że mogłabym być w lepszej formie, choć ta zawsze miło widziana ale to będzie walka z niemiłosiernie piekącym słońcem. Pierwsze kilometry poszły ciężko ale odczuwałam jeszcze względny komfort. Około 4 km jest tzw. patelnia, gdzie biegnie się jak na stadionie kółeczko, zero cienia. Tu słońce postanowiło chyba ze zdwojoną siłą grzać, bo czułam jak zaczynam słabnąc. Z drugiej strony jest to miejsce, gdzie widać innych zawodników i można się lekko „pocieszyć’, że ktoś jest jeszcze za mną, choćby robił już ostatnią pętlę;)
Na patelni
Tak pocieszając się ale i też niesiona dopingiem kibiców, ukończyłam pierwsze okrążenie. Początek pętli to zacienienie z drzew plus punkt z wodą plus kurtyna wodna więc można chwilę odpocząć od palącego słońca. Pozwoliło mi to trochę dojść do siebie i w miarę przyzwoicie biegnąć dalej. Aż przyszedł 7 km. Czułam jak słabnę z sekundy na sekundę, miałam wrażenie, że głowa mi płonie, o ciele nie wspominając. Przeklinając w duchu na całe te tri, że o jakiej połówce ja marzę, że za chwilę maraton, a ja mam zgon na 7 km biegu i w ogóle po co mi to wszystko! doczołgałam się do stacji wodopój. Musiałam chyba wyglądać niezbyt, bo kolega krzyknął bym się nie poddawała i oblał mnie jeszcze dodatkowo wodą – chłopie dzięki! Tak ociekająca wodą, łapiąca możliwość choć sekundy bycia w cieniu, rozmawiająca sama ze sobą, człapałam dalej przed siebie. Jak ja to mówię: byle do mety! Trochę przed wspomnianą już patelnią odzyskałam lekko siły. Po niej, chyba świadomość, że to już niewiele ponad kilometr został do końca, dodała mi mocy i udało mi się jeszcze przyspieszyć, przecież jakoś trzeba się przed kibicami pokazać;) Męczarnia trwała 59,39 a łączny czas 2.58,33.
Podsumowując, zawody uważam za udane i jestem zadowolona z osiągniętego wyniku, choć wiem, że szczególnie w bieganiu stać mnie na więcej. Porównując do ubiegłego roku w każdej dyscyplinie nieznacznie się poprawiłam, co ogólnie dało 9 minut szybciej. Jednak to nie pozwoliło mi zająć co najmniej tego samego miejsca na podium:))) Byłam 5 w kategorii.
Jako zawodnik uważam, że organizacja zawodów zasługuje na pochwałę. Z roku na rok, z zawodów na zawody chłopaki wyciągają wnioski i wcielają je w życie, choćby zabezpieczenie przejazdu kolejowego, czy dołożenie dodatkowej strefy z wodą przed tzw. patelnią. Z czystym sumieniem mogę polecić zawody z całej serii Silesiaman triathlon, szczególnie właśnie te w Katowicach, gdzie zawodnik nie ma czasu nudzić się na urozmaiconej trasie rowerowej.
To co, ścigamy się za rok?
Pogoda gwarantowana, będzie słońce, będzie ciepło bo biegnę;) Silesiamarathon to fajny bieg, na pewno nie należy do łatwych i to chyba powoduje, że się go pamięta na zawsze. Organizacyjnie też dają radę, do tej pory (4 starty) nie miałam zastrzeżeń – było wszystko co potrzebowałam.
Bogna Silesiaman’a zachwalasz a Sielesia Marathon biegłaś? Masz jakieś zdanie na temat tych zawodów? I jeszcze jedno pytanie (bo jesteś dobra w tym zakresie), jaka będzie pogoda za tydzień w Katowicach? (na maratonie właśnie)
Paweł, tak to już jest z tym biegiem w tri, że zazwyczaj wychodzi gorzej niż solo, a jeśli dochodzi do tego jeszcze skwar lejący się z nieba, to dodatkowo utrudnia. W takich warunkach samo dotarcie do mety zadowala. Ty tego dokonałeś, gratuluję debiutu!
gratulacje! fajny wynik.. ja tez 28.08 robilem swoj debiut na 1/4IM w Mragowie i byla masssakra ze 33 stopnie jak nie lepiej…do roweru szlo mi rewelacyjnie (plywanie ponizej 18min, rower 1:23 zyciowka)..ale bieganie mnie zmiazdzylo (57min prawie przy normalnych wynikach ponizej 48min)…ale sie udalo 🙂
Dziękuję jeszcze raz. Oj tak, temperatura oscylująca około 30 kreski w cieniu może nie sprzyjać aktywności fizycznej. A jeśli jest to jeszcze bieganie i start zawodów w samo południe na 21,097 km trasie prawie bez cienia, można się…. ładnie opalić;))) Całe szczęście ostravskie słońce mnie nie pokonało ;))
Slonce to jednak fajne na wakacje na plazy, nie koniecznie na zawodach :). Gratulacje wyniku, moze i nie pudlo ale dalej super miejsce.
Super! Temperatura raczej nie sprzyjała bieganiu. Wczoraj doświadczyłem tego na Maratonie Wrocławskim 🙂
Eh tam, nie takie piekło straszne.Gratulacje!
Dziękuję. Mam nadzieję do zobaczenia za rok. Artur, przynajmniej dobra pogoda zagwarantowana;)
W taki upal…?? Pieknie! Gratulacje!!!
Widzę, że dobre samopoczucie dopisuje… i super! Z tymi wynikami tak jakoś jest, coraz bardziej podkręcane przez konkurencje… ale co zrobić, taki jest sport…. Niemniej gratki za wynik! W przyszłym roku, powiadasz… Jak zdrowie będzie to się po ścigamy!
Gratuluję i bardzo możliwe, że pościgamy się z rok. Prawie już udało mi się namówić kolegę na start w tri, 1/4 to dobry początek no i nie daleko od Krakowa, więc duże prawdopodobieństwo, że widzimy się za rok.