Jakub Kubiński i Aleksander Skorecki to dwóch „sprawców” stojących za jedną z najbardziej popularnych imprez triathlonowych w Polsce — Enea Bydgoszcz Triathlon.
W rozmowie zdradzają nam m.in. to, skąd wziął się pomysł na organizację triathlonu w samym centrum jednego z największych miast w kraju, jakie problemy napotkali podczas ośmiu edycji eventu oraz to, czy sami również wychodzą na treningi.
Kamila Stępniak: Pierwsza edycja Waszych zawodów miała miejsce w 2015 roku. Wzięło w niej udział prawie 1500 uczestników. W tym roku, na ósmej edycji licznik przekroczył 4000 osób. Do tego zaczęliście organizować również Enea Żnin Triathlon. Jakie są Wasze dalsze plany na rozwój?
Jakub Kubiński: W tej chwili nie planujemy organizacji zawodów triathlonowych w innych miejscach. Skupimy się na maksymalnym wykorzystaniu potencjału obu imprez, czyli wspomnianych zawodów w Bydgoszczy i Żninie.
Aleksander Skorecki: W dalszym ciągu planujemy podnosić poziom wydarzenia, eliminując niedoskonałości z poprzednich edycji. Jednym ze sposobów na zwiększenie frekwencji w kolejnych latach jest nowy system przydzielania miejsc w strefie zmian. Dzięki takiemu rozwiązaniu będziemy mogli przyjąć jeszcze większą ilość zawodników.
JK: Mamy jednak cel, żeby w 2023 wrócić z organizacją zawodów kolarskich. Jeżeli się uda spiąć budżet, zaprosimy Was do udziału w bardzo widowiskowych zawodach Bydgoszcz Cycling Challenge, które organizowaliśmy przez dwa lata na widowiskowej trasie uniwersyteckiej w formule kryterium miejskiego oraz TT. Zawiesiliśmy ich organizację ze względu na potrzebę modernizacji Mostu Uniwersyteckiego, która trwała dwa sezony, ale możliwe, że zawody powrócą w sezonie 2023.
KS: Czy udało Wam się kiedykolwiek dobić do limitu uczestników? Jaki on jest? Na ile pozwala Wam infrastruktura?
AS: Ograniczeniem dla nas jest ilość miejsc w strefach zmian. Zawodnicy cenią start w Bydgoszczy za możliwość zostawienia sprzętu w komfortowej strefie zmian pod dachem, dlatego też możemy przyjąć maksymalnie ok. 4000 uczestników startujących indywidualnie oraz dodatkowo sztafety.
JK: W 2019 roku [w sezonie przedcovidowym] mieliśmy wyczerpany limit na 3 dystanse. Zostało 150 miejsc na Decathlon TRYathlon (z ogółu 4500 na całą imprezę). W poprzednim sezonie impreza również była „wyprzedana”, stąd pomysł na dwie edycje w jednym roku. Okazało się jednak, że część zawodników zapisanych jeszcze w listopadzie 2019 (na przeniesioną imprezę z 2020) po prostu nie przyjechała, dlatego sumarycznie dwie edycje z 2021 roku dają podobną frekwencję jak ta z 2022.
Mamy kilka pomysłów jak przeskoczyć ograniczenia wynikające z pojemności hal, przy jednoczesnym zachowaniu odpowiedniego komfortu startujących. Jednym z nich było w tym sezonie wprowadzanie rowerów w kolejności pojawiania się w strefie. Pozwala nam to na lepsze zarządzanie miejscem w hali w dniu zawodów, a przy okazji „rozbicie” zawodników startujących w tych samych falach w całej hali. Dzięki temu realne jest osiągnięcie limitu w wysokości 4500 uczestników i zapewnienie zawodnikom przestrzeni do komfortowej realizacji swoich celów na trasie.
ZOBACZ TEŻ: Brembor i Stępniak ponownie zawalczą o złoty medal Mistrzostw Polski na „połówce”
KS: Wiele imprez w tym roku zanotowało znaczny spadek uczestników. Czy uważacie, że rynek imprez triathlonowych zaczyna powoli się przesycać? Czy stoją za tym inne powody?
JK: Powodów jest wiele, ale faktem jest, że ostatnie dwa lata mocno zmieniły naszą codzienność i dały szansę do przewartościowania życiowych celów. Część zawodników zrezygnowała ze startów w zawodach i trenowania „na maxa” w tym sezonie. Rozumiem to i sam jestem tego przykładem. W ty roku skupiam się na innych aktywnościach, z których rezygnowałem, poświęcając czas na przygotowanie formy pod docelowe starty w triathlonie.
AS: Rzeczywiście obserwując rynek widać zdecydowane spadki frekwencji. W naszej ocenie jest to spowodowane trudną sytuacją związaną z pandemią C-19 i koniecznością ponownego zachęcania zawodników do treningu i startu w zawodach. Dodatkowo bardzo wysoka inflacja z pewnością powoduje często odłożenie wydatków związanych ze startem w zawodach na dalszy plan. Rynek triathlonowy w Polsce jest już mocno rozwinięty i z pewnością dalej będzie się rozwijał.
JK: Uważam, że w tym roku zawodnicy wracają do startów w miejscach, które dobrze się im kojarzą i zapewniają warunki do spędzenia weekendu także z rodziną czy znajomymi. Moim zdaniem to właśnie dbałość o kibiców i rodziny startujących jest kluczem rozwoju dużych wydarzeń sportowych. Dzięki temu dajemy dodatkową wartość poza samym startem, co procentuje większą ilością zgłoszeń oraz pozytywnymi emocjami.
KS: Organizacja imprezy sportowej w centrum miasta zapewne potrafi rzucać kłody pod nogi. Wiem, że mieliście, chociażby problem z jedną z lokalnych firm, co zaowocowało zmianą trasy. Czy po ośmiu edycjach swojej imprezy jesteście już przygotowani na wszystko i nic nie jest w stanie Was zaskoczyć?
JK: Organizując zawody sportowe, trzeba być zawsze gotowym na nieprzewidziane okoliczności.
Pod każdym komentarzem odnośnie „niedomierzonych” dystansów zawsze odpowiadamy, że organizacja zawodów w centrum miasta jest sztuką kompromisu. Musimy pogodzić interesy zawodników, mieszkańców 400-tysięcznej aglomeracji, kierowców i wszystkich instytucji, których w różny sposób dotyka organizacja zawodów.
AS: Po ośmiu latach tworzenia Enea Bydgoszcz Triathlon, jesteśmy już na tyle rozpoznawalnym wydarzeniem, że zarówno instytucje, z którymi współpracujemy jak i lokalne firmy i mieszkańcy akceptują zmiany w organizacji ruchu na czas trwania zawodów.
JK: Jeśli chodzi o etap kolarski, obecna trasa jest efektem poszukiwania właśnie takiego rozwiązania, ale oczywiście zawsze uczciwie informujemy, jakiego dystansu w danym sezonie należy się spodziewać. Bardzo cieszę się, że w tym sezonie udało się wprowadzić małą, ale bardzo ważną zmianę, która zaowocowała idealnie domierzoną trasą kolarską na „połówce”.
KS: Jakie było największe wyzwanie podczas organizacji wszystkich edycji Enea Bydgoszcz Triathlon?
JK: Zdecydowanie organizacja pierwszej edycji, która przecierała szlaki, wiele nas nauczyła, ale też była początkiem wielkiej triathlonowej przygody w mieście nad Brdą.
AS: Myślę, że należy też wskazać monitorowanie zmian w mieście w kontekście prowadzonych inwestycji, napraw etc. Sporo zmian musieliśmy wprowadzić np. po zamknięciu Mostu Uniwersyteckiego lub podczas tegorocznej edycji przez remont części odcinka trasy biegowej.
JK: W każdym kolejnym sezonie pojawiały się wyzwania, ale faktycznie najtrudniej było zrobić ten pierwszy krok i rozkręcić całą machinę. Czas pokazał, że zdecydowanie było warto!
KS: Wszyscy znają Was jako organizatorów triathlonu. Kim jesteście prywatnie? Czym się zajmujecie?
JK: Od kilku lat faktycznie jesteśmy zawodowo organizatorami Enea Bydgoszcz Triathlon.
Przygotowanie wydarzenia zajmuje cały rok, dlatego mamy mniej czasu na inne nasze zawodowe działalności, chociaż bardzo przydają nam się w przygotowaniu zawodów!
AS: Ja z zawodu jestem radcą prawnym, jednak zdecydowanie więcej czasu obecnie poświęcam na pracę związana z organizacją imprez sportowych. Prywatnie jestem szczęśliwym mężem i ojcem.
JK: Zapomniałeś wspomnieć, że masz też duże doświadczenie w branży odzieżowej i fitness.
Ja z kolei przez wiele lat organizowałem wydarzenia klubowe i muzyczne.
KS: Łączą Was nie tylko interesy – jesteście także przyjaciółmi. Skąd się znacie?
JK: Połączył nas triathlon. Olek „trzymał się” z moim młodszym bratem, więc znamy się faktycznie od wielu lat. Z biegiem czasu pojawiły się wspólne treningi, wyjazdy na zawody i w efekcie organizacja zawodów w Bydgoszczy.
AS: Tak — początkowo to z Bartkiem, jego bratem, byliśmy dobrymi kumplami. Kiedy jednak do głowy przyszedł mi pomysł organizacji triathlonu w centrum Bydgoszczy, to właśnie Kuba posiadający doświadczenie w organizacji wydarzeń klubowych i zapalony triathlonista wydawał mi się dobrą osobą do zawiązania spółki. Po ośmiu latach mogę powiedzieć, że to była świetna decyzja. Świetnie się dogadujemy, zarówno prywatnie jak i zawodowo.
KS: „Po godzinach” sami trenujecie triathlon. Co było pierwsze – treningi, czy organizacja zawodów?
AS: Ja jestem przykładem triathlonisty amatora, który stara się startować kilka razy do roku dla zachowania dobrej kondycji fizycznej. Moja przygoda z triathlonem zaczęła się w Borównie. Kiedy miałem 14 lat wystartowałem tam na dystansie sprinterskim.
JK: U mnie triathlon pojawił się później, ale mocno się w to zaangażowałem. Właśnie dlatego mieliśmy spore doświadczenie zawodnicze, zabierając się za przygotowania do pierwszej edycji już w sierpniu 2014. Od początku przyświecała nam idea, aby zorganizować zawody, w których sami chcielibyśmy wystartować.
KS: Skąd wziął się pomysł na organizację triathlonu w Bydgoszczy?
JK: To Olek zaproponował organizację zawodów w centrum.
AS: Na pewno ogromną inspiracją do organizacji tego typu zawodów był Robert Stępniak, który od wielu lat organizuje świetną imprezę Triathlon Polska. Jednak nie można tam było wystartować na krótszych dystansach, a w tym właśnie widzieliśmy duży potencjał.
JK: Dodatkowym impulsem były zawody pływackie „Woda Bydgoska”, które pokazały, że w Brdzie w sercu miasta można pływać. Od pierwszej rozmowy do startu przygotowań minęło może 12 godzin, także szybko nam poszło.
KS: Kuba, chodzą słuchy, że zacząłeś organizować pierwsze eventy już w wieku 17 lat? Od czego zaczęła się Twoja organizacyjna kariera?
JK: Tak, tak. Zacząłem od organizacji licealnych „połowinek”. Rok później byłem już odpowiedzialny za dział eventów w największym w tamtym czasie portalu o tematyce klubowej. Po kilku latach organizowaliśmy już w całym kraju 60 imprez miesięcznie.
Później zacząłem trenować triathlon, co zbiegło się w czasie ze zmianami sposobu spędzania czasu przez statystycznego klubowicza. Clubbing zaczął zanikać, ale pojawiła się okazja wykorzystania doświadczenia eventowego w branży sportowej, a efektem tego jest między innymi Enea Bydgoszcz Triathlon.
KS: Oznacza to, że inaczej skończyć się nie mogło! Dziękuję Wam bardzo za rozmowę.