Od redakcji: Kolejna praca na konkurs, w którym prosilismy Was o opisanie swoich wrażeń i przemyśleń związanych z uprawianiem triathlonu. Tym razem mail od 16-letniego Kuby, który nie tylko opisał swoją krótką przygodę z triathlonem, ale załączył również zdjęcia, które wiele mówią i będą z pewnością motywacją dla tych z jego rówieśników, którzy być może, tak jak Kuba, mówią o sobie żartobliwie „parówka” . Kuba napisał piękny i bardzo dojrzały, jak na swój wiek, tekst. Zachęcamy do lektury. Jutro kolejna historia.
Niedawno skończyłem 16 lat. Tego wieczoru spędziłem kilka ładnych minut rozmyślając nad tym, jak zmieniło się moje życie przez ostatni rok, rok wyrzeczeń, rok treningów, po prostu rok triathlonu. Wnioski, do których doszedłem, zapisałem poniżej.
Nigdy nie byłem wysportowany. Męczenie się w postaci udziału w maratonach, czy jakichkolwiek innych biegach, było dla mnie zwykłą głupotą – sam biegać nienawidziłem. Co więcej, tak naprawdę nigdy nie przejmowałem się wagą czy wyglądem, jedyny kontakt z uprawianiem sportu jaki miałem, to siatkówka, w którą w sumie grałem dobrze, jednak brak możliwości oderwania się od ziemi dawał się we znaki, cóż fizyki się nie pokona 🙂 . Jednakże w czerwcu ubiegłego roku, kiedy to waga okrutnie pokazała 83 kilogramy, co przy moich 178 centymetrach wzrostu nie wyglądało najlepiej, za namową nauczyciela wfu, postanowiłem coś w swoim życiu zmienić. Wybór padł na bieganie.Cóż, początki były ciężkie…Test coopera był dla mnie istnym maratonem. Po całych dwunastu minutach olbrzymiego wysiłku, byłem praktycznie martwy, nic dziwnego, że pod koniec pierwszego treningu byłem pewny, że moja przygoda z bieganiem szybko się skończy. Myliłem się. Kilka godzin po nim chciałem więcej, i tak wyszedłem drugi raz, i trzeci, i czwarty….
Tak minęły moje pierwsze sportowe wakacje . Gdy po raz pierwszy po wakacjach stanąłem na wadze, czekała na mnie miła niespodzianka- 69,5 kilograma. Wtedy poczułem się spełniony, a najlepsze było jeszcze przede mną. Mniej więcej wtedy wspomniany już nauczyciel wysunął do mnie ofertę trenowania sportu, który dotąd kojarzył mi się z czymś praktycznie niemożliwym. Cóż ponieważ piszę artykuł na Akademię Triathlonu – nikogo nie zdziwię, że tą dyscypliną był właśnie trójbój. Pisząc „niemożliwa do ukończenia” nie mam na myśli dystansu Ironman. Piszę ogólnie. Wtedy, choć już 13 kilogramów lżejszy, ciągle nie wyobrażałem sobie ukończenia nawet zwykłego sprintu. Do dzisiaj doskonale pamiętam myśli, jakie mi towarzyszyły: 750 metrów pływania- nie dam rady, utopię się, 20 kilometrów na rowerze- OK, powinienem dać radę ,ale żeby potem biec? 5 kilometrów biegu bez zatrzymania? Niemożliwe. Jednak decyzja zapadła – jadę do Susza! Przelew poszedł, nie ma odwrotu, w końcu jedne zawody da się przeżyć, a do innych mnie nikt nie zmusi. Oj myliłem się….
To było na przełomie października/listopada 2010 roku. Gdyby ktokolwiek wtedy powiedział mi , że za 7 miesięcy, 17 czerwca, w dniu moich 16 urodzin będę aktywnie „odpoczywał” po mojej 3 imprezie multisportowej, na drugim już triathlonie, autentycznie bym go wyśmiał. Natomiast gdyby dodał , że urodziny spędzę na treningach, które nie będą obowiązkiem a przyjemnością, i co więcej – będę planował już kolejne starty i treningi, hmmm chyba bym się obraził za to, że sobie ze mnie żartuje. Ale tak się stało. Triathlon zdecydowanie zmienił moje ciało, jednak nie tylko. Zmieniło się również moje nastawienie do życia. Z mojego osobistego słownika wykreśliłem takie słowa jak: nie mogę, nie chcę, nie dam rady. To wszystko zastąpiłem sentencją: Henry’ego Forda. „“Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz- również masz rację.”
Kolejna rzecz: siła woli i walki z samym sobą. Osiągnąłem systematyczność w treningach. Opuszczenie treningu, nawet (a zresztą zwłaszcza) nie z mojej woli, jest czymś co mnie dołuje i zmusza do odrobienia go dnia następnego. Pomiędzy zdjęciami, które możecie oglądać jest dokładnie 11 miesięcy różnicy (warto wspomnieć, że fotografia z prawej strony była zrobiona po pierwszym miesiącu treningów). Zdaje sobie sprawę z tego, że czasy jakie osiągam są mocno średnie, jednak ja już teraz czuję się zwycięzcą, choćby dlatego, że pozbyłem się wizerunku „ludzkiej parówki” !
Do zobaczenia na zawodach!
Kuba Krymarys
Moje gratulacje z wygranej Kuba. 🙂
Myslę, ze każdy z triathlonistów bawiacych się w ten sport zaczynał jako „ludzka parówka”. Piękne określenie 😉 Powodzenia KUBA!