Zgodnie z przewidywaniami faworyci nie zawiedli. Triathlon olimpijski w Londynie dostarczył ogromnych wrażeń i oglądaliśmy niesamowitą walkę do samego końca. Wygrał Alistair Brownlee – starszy z braci, który na biegu nie miał sobie równych. Wynik na biegu pokazuje, jakim zawodnikiem jest Brytyjczyk – 29 minut 7 sekund to czas na 10km, po dwóch konkurencjach i „przetruchtanych” ostatnich metrach! Javier Gomez, który był drugi pobiegł 29 minut 16 sekund, a młodszy z braci Brownlee – Jonathan 29min 37 sekund. Tak w XXI wieku biega się w triathlonie na dystansie olimpijskim. To był jak dotąd najszybszy bieg w historii triathlonu na dystansie olimpijskim! Oto wyniki pierwszej trójki i szczegółowe czasy każdej konkurencji i zmian oraz całego triathlonu.
{gallery}wyniki_IO{/gallery}
Marek Jaskółka niestety dużo poniżej oczekiwań. Polski zawodnik celował w okolice 25 miejsca. Ostatecznie metę przekroczył 47. Jego czas to 1:52:38. Ponad 6 minut straty do najlepszych. Oto jego szczegółowe miedzyczasy.
{gallery}marek_IO{/gallery}
Na trasie polskiego zawodnika dopingowali kibice. Dziękujemy Maćkowi Michalskiemu, Tomaszowi Pomiernemu i Robertowi Drząszczowi za zdjęcia i korespondencję.
Już wkrótce więcej o triathlonie mężczyzn podczas IO w Londynie, ale nie tylko o tym, bo chyba czas wrócić do dyskusji na temat polskiego triathlonu w ogóle. Znamienne są słowa Jerzego Górskiego, który komentując dziś Igrzyska w studiu Telewizji Polskiej powiedział:
„Pewna epoka się skończyła, trzeba stworzyć nowy Zarząd, nowy pociąg w polskim triathlonie. Czas na zmiany. Czekamy na młodych ludzi i nowe pokolenie”.
Przyglądam się dyskusji od początku nie zabierając w niej głosu ze względu na bardzo wysoki poziom merytoryczny.
Ale wg mnie triathlon w Polsce to nie MP, nie PZTri. Na tym etapie porusza się bardzo wąska grupa zawodnicza.
Śmiem twierdzić, że dla całej reszty takiej jak ja znaczenie ma masowa popularyzaja traithlonu, ilość imprez różnej maści, w których mógłbym wystartować dobrze się bawiąc. To tam zaczynają pojawiać się sponsorzy, to tam pojawiają się adepci w wieku wszelakim. To na takich masowych imprezach powstają okoliczności, które potem przekładają się na sport zawodowy poprzez zaistnienie w świadomości społecznej istnienia czegoś takiego jak triathlon.
I raczej w tej dziedzinie nie liczyłbym na wielką rolę „centralną”. I nie wiem nawet, czy warto zaczynać dyskusję o polskim triathlonie ze poziomu sportowców-profesjonalistów.
Panie Jacku,
uważam, że dyskusja jest jak najbardziej potrzebna. I nie można tak stawiać sprawy. Zgadzam się, że dystans olimpijski powiązany jest z ITU, ale to nie oznacza, że każdy organizator w Polsce musi w pierwszej kolejności brać pod uwagę interes krajowego związku sportowego. Dlaczego?
– bo PZTri nie jest transparentne. Np. w ubiegłym roku z licencji jednorazowych od uczestników Herbalife Triathlon Susz zebrali ok. 20 tys. złotych. Do dziś nie wiem, na co zostały przeznaczone te pieniądze!
– bo organizując zawody pod auspicjami PZTri legitymizuje się działalność prezesa Piątkowskiego. Jasne, można powiedzieć, że Mistrzostwa Polski to świętość, ale czy to oznacza, że zawodnicy muszą jeździć na imprezy, które nie są dobrze organizowane, o których wie tylko garstka zapaleńców? W nosie mam takie Mistrzostwa Polski. Dlaczego Marcin Florek i Filip Szołowski, którzy nie mają żadnego doświadczenia w organizacji imprez, mogą zrobić bardzo dobre zawody w Malborku już od pierwszej edycji, a w Górznie wyglądają one tak samo od kilkunastu lat? Skoro dystans olimpijski jest najważniejszy z punktu widzenia PZTri, to czemu MP robi w małych miejscowościach? Dlaczego MP w Górznie nie mają nawet samodzielnej strony internetowej?!
Uważam, że przy innym stylu zarządzania Związkiem Triathlonowym nic nie stoi na przeszkodzie, by i Sport Evolution pomagało w rozwoju dyscypliny na dystansie olimpijskim. Przecież mogliśmy zorganizować MP w Ełku. Ale tylko na uczciwych zasadach!
Zmiany w PZTri są konieczne. Inaczej niebawem nie będzie już kogo wysyłać na Puchary Europy i Świata. A na MP będzie przyjeżdżać 50 osób. Chyba obydwaj nie tak wyobrażamy sobie rozwój dyscypliny.
W dyscyplinie olimpijskiej finansowanej ze środków budżetowych MP będą zawsze imprezą kluczową. Zawodnicy, którzy choćby myślą o startach międzynarodowych pod szyldem ITU muszę start w MP brać poważnie pod uwagę. Tegoroczny sezon „olimpijski” jest trudny terminowo. MP zawsze odbywały się w pierwszej połowie sierpnia, która jest „zajęta” przez IO. W czasie IO nie odbywają się zawody rangi MP w żadnej dyscyplinie olimpijskiej. Pierwszy możliwy termin organizacji MP w roku 2012 to właśnie 18.08.2012.
To moja analiza ustalenia terminu MP bez powiązania z żadna konferencją.
TRIATHLON NIE MUSI ROZWIJAĆ SIĘ W OPARCIU O PZTRI. TEN OLIMPIJSKI NIESTETY TAK.
Działajmy, organizujmy imprezy, nie dyskutujmy-pracujmy, pomagajmy.
Panie Jacku,
odniosę się wyłącznie do punktu 8. Jeszcze raz bardzo wyraźnie i z pełną stanowczością chcę powiedzieć, że to nie Sport Evolution zorganizowało zawody w terminie kolidującym z MP w Górznie. Wręcz przeciwnie. Termin zawodów w Ełku został podany do publicznej wiadomości już w listopadzie 2011 roku na konferencji 3xTAK. Na długo przed tym nim PZTri, a właściwie jednoosobowo prezes Piątkowski ogłosił termin MP w Górznie.
Moim zdaniem jest to świadome i szkodliwe działanie prezesa związku i to pod jego adresem należy kierować zastrzeżenia. Przypomnę tylko, że analogiczna sytuacja w tym roku miała miejsce z zawodami w Suszu i MP w Konopiskach. Tu prezes jednak ostatecznie ustąpił i przeniósł zawody tydzień później. W przypadku Ełku i Górzna wybrał jednak kurs kolizyjny. Kto na tym stracił? Przede wszystkim zawodnicy, bo muszą startować w prowincjonalnych zawodach w randze Mistrzostw Polski. Wielu z nich (co jasno dali mi do zrozumienia) wolałoby być w tym czasie w Ełku, gdzie nie tylko zostaliby potraktowani jak elita sportowa, ale mogliby też, jak na polskie warunki, dobrze zarobić. Boją się jednak, że rozdzielczo – nakazowy system stworzony przez p. Piątkowskiego wykluczy ich z udziału z zawodów Pucharu Europy czy Swiata. I to jest chore.
Parę osób z tzw. środowiska pytało mnie, czy nie lepiej byłoby ustąpić i przenieść zawody w Ełku na inny termin. Tym wszystkim stanowczo odpowiadam, że nie. Bo ustępowanie ludziom pokroju p. Piątkowskiego to zachęcanie ich to eskalowania konfliktu. Uważam, że zbyt długo i zbyt wielu z Was ustępowało p. Piątkowskiemu w przeszłości i efekt jest taki, jak widać. Do zeszłego roku też tak robiłem… aż uznałem, że to nie ma sensu.
Pozostałym organizatorom imprez triathlonowych w Polsce życzę, by szybko doszli do podobnych wniosków. Nie dajcie sobą manipulować. Bo inaczej takie sytuacje będą się powtarzały, tytuł MP zostanie zdeprecjonowany, a na MP będzie przyjeżdżać garstka zapaleńców…
Miałem nie brać udziału w dyskusji gdyż wydawało mi się, że brnie w niewłaściwym kierunku ale kiedy zabrnęła aż tak daleko, to pozwolę sobie na kilka uwag:
1.
Zmiany są konieczne w PzTRi.
2.
Fundamentalna zmiana to zmiana statutu, która i tek jest nieunikniona, a która powinna doprowadzić między innymi do zmniejszenia ilości członków zarządu do 3-ch maximum 4-ch aby zarząd mógł działać.
3.
Prezes musi być z Warszawy i raczej powinien to być zawodowy menager sportu nie obowiązkowo związany ze środowiskiem triathlonu.
4.
Inna fundamentalna zmiana jaka musi się dokonać to zmiana mentalności zawodników – Łukasz, słuszna uwaga iż sponsor to nie mecenas. Generalnie najpierw wynik później sponsoring a nie odwrotnie – daj kasę będzie wynik.
5.
Podzielam stanowisko Filipa – nie marudzić tylko działać.
6.
Potrzebna jest też zmiana mentalności środowiska. Grono triathlonistów się stale powiększa, często o osoby zamożne. Trzeba pracować nad tym aby skłonić te osoby do inwestycji w dyscyplinę jako całość a nie tylko w piankę, rower, buty….
7.
I na koniec: nie mieszajmy dystansu olimpijskiego z 1/2 IM oraz IM. To dwie różne bajki. PZTRi nie może z mocy prawa wydatkować środków na wspieranie dyscypliny (dystansów) nieolimpijskich.
8.
I na jeszcze jeden koniec. Jeżeli myśli się poważnie o triathlonie, to nie organizuje się imprezy kolidującej terminem z MP. Warto chyba zachęcić do odwiedzenie miasta, które MP organizuje, kibicowania, zorganizowania pomocy.
Ja nie znam na tyle środowiska żeby wiedzieć na 100 procent, bo przecież jestem w triathlonie dopiero 5 lat, a tak na serio od 3 sezonów, ale też mi się wydaje, że Marcin Florek. Myślałem o nim w tym kontekście już podczas konferencji w ubiegłym roku. To jest na pewno osoba, która by łączyła a nie dzieliła. Poza tym już pokazał razem z Filipem i Marcinem Waniewskim, że są sprawnymi organizatorami (Malbork). Pytanie czy Marcin Florek ma na to ochotę i jak pozostali, którzy mają głos w wyborach?
No właśnie ja się pytam …:( KTO???? i to jest chyba teraz najważniejsze pytanie. Ja bym widział kogoś młodego i prężnego np Marcin Florek czy Filip Szołowski…tak na szybko mi przyszło do głowy. A wy kogo byście ewentualnie widzieli???
No to jak będzie z tym kandydatem Filip? 🙂 kto?
Osobiście widzę sporo nieścisłości w niektórych komentarzach. Nie do końca zgadzam się z tym, że w Polskim Triathlonie jest aż taka nędza. Jest faktycznie nędza organizacyjna, jest kilka ośrodków i zawodników którzy próbują sobie jednak radzić na tyle na tyle mogą. Sam zaś poziom sportowy w Polsce w mojej opinii stale się podnosi. Zawodnicy jadaą na puchary kontynentalne i punktja, a są dużo młodsi od Marka. Marek pojechał na Igrzyska po 30-stce. Problem polega na tym, że mało który zawodnik doczeka do tego wieku z takimi kłodami pod nogami jakie napotyka w Polsce. Co do następców Marka to też się nie zgodzę, ze zaraz zostanie tylko Aga i Ewa. Przede wszystkim trzeba rozgraniczyć- Igrzyska czy długi. Jeśli ługi, do tak naprawdę w Polsce była tu kilkuletnia zapaść i dopiero od niedawna zawodnicy faktycznie zaczęli trenować pod ten dystans, przez kilka lat był to temat zaniedbany, a startowali głównie amatorzy. Jeśli taki Marek przeniesie się np na połówki może to być strzał w dziesiątkę i tam może zrobić fenomenalne wyniki. Co do Igrzysk i następców Marka: Kuster, Kazimierczak, Głogowski, Brembor, Stępniak, Michalak, Marcinek… Zawodnicy z potencjałem są tylko trzeba im stworzyć warunki. Nie piszę o juniorach młodszych, bo uważam, że te kategorie powinny się szkolić jeszcze w ramach województwa. Dla mnie zawodnik perspektywiczny to taki który przechodzi przez kilka kategorii wiekowych utrzyma poziom sportowy, dociera do juniora, zaś w drugim roku juniora nawiązuje walkę z Polskimi seniorami. Wyżej wymienieni moim zdaniem spełniają te kryteria. I tacy zawodnicy powinni już być szkoleni centralnie w grupie. Inwestycja w młodszych na poziomie centralnym to moim osobistym zdaniem w większości przypadków marnowanie pieniędzy i rozpuszczanie zawodników którzy potem w wieku17-18 lat i tak kończą trenować. Ciężko tez ocenić poziom sportowych młodszych zawodników. Nie imponuje mi robieni tak zwanego Hurtu, przywożenia na zawody całego autokaru dzieci, robienia punktowani na oomach i wciągania z tego wniosków że jest npw Gnieżnie mocna grupa. Wszystko w hurcie nic w detalu- taka taktyka na pewno nie przeniesie efektów w postaci przyszłych olimpijczyków, za tym musi iść jeszcze jakaś jakość. Dlatego właśnie nie patrzę na juniorów młodszych jeszcze jak na zawodników, bo do zostania zawodnikami z szerszymi perspektywami maja jeszcze długa droga, a większości ich jak ktoś zauważył na oom-ach kończą swoje sukcesy, czasami nie zawsze ze względu na brak finansów, tylko właśnie ze względu na brak w jakości, do juniora młodszego wystarczy byle jaki trening, masówka i punkty są, powyżej zaczyna się już prawdziwe szkolenie i tu wychodzi szydło z worka. Jeśli nie będzie zorganizowanego system szkolenia i jasnych kryteriów, to zawodnicy z potencjałem będą dalej trenować i startować na tyle na ile w ich klubach starczy środków. Podsumowując: w Mojej opinii szkolenie centralne powinno zaczynać się od juniora, powinna być stworzona grupa która może trenować razem, zaś o przynależności do owej grupy powinny decydować jasno określone zasady-jakie warunki trzeba spełnić i na co można liczyć po ich spełnieniu. Wszyscy się zgadzamy, że zmiany są konieczne, ale przypominam list Pana Zglicyńskiego: „chcecie zmian- wskażcie sensownego kandydata”
Sylwek, nikt tu nie narzeka. Raczej toczy się normalna dyskusja (potrzeba) jak Wam zawodnikom stworzyć normalne warunki do trenowania – czytaj pracy – i jak wychować kolejne pokolenie triathlonistów, które zacznie zdobywać medale. Rozmawiałem z 3 trenerami po IO w Londynie i dwoma sponsorami, którzy już wykładają pieniądze na nasz sport. Jeden z nich zwrócił się z prośbą o wskazanie 4 zawodników na polskimi rynku – perspektywicznych, w których warto zainwestować, stąd m.in. rozmowy z trenerami. Przecież wiesz, że nie mogę podać ich nazwisk. Ich konkluzja jest słuszna. Jeżeli nic w systemie szkolenia, promocji i wykładania pieniędzy na triathlon się nie zmieni, choćbyś nie wiem jak chciał, nie uda ci się dobić do czołówki, choć chciałbym się mylić…bardzo. Rozumiem Twoje rozgoryczenie, bo jako zawodnik marzysz o światowej karierze – i słusznie – a widać jak jest ciężko zorganizować pieniądze na obozy wysokogórskie, starty zagraniczne, zbieranie doświadczenia w walce z najlepszymi. Jeśli tego nie będzie, talent się nie rozwinie, bo niestety będziesz musiał jak Dominik Szymanowski spędzać długie godziny na basenie, pracując jako ratownik za marne pieniądze, a nie szlifować talent jaki masz. I takiego marnowania talentu jest mi szkoda. I dlatego mam pretensje do środowiska triathlonowego, że nie potrafi sprawnie zorganizować sobie Związku. Każdy zawodnik powinien celować jak najwyżej, ale samymi chęciami nic nie zrobisz. Potrzebny jest niezwykle prężny związek sportowy, który zapewni Ci szkolenie na odpowiednim poziomie, jasne kryteria kwalifikacji do kadry, wyjazdów na Puchary, będzie miał dyrektora sportowego i trenerów , którzy stworzą plan i strategię, będzie marketingowiec i PR-owiec żeby mógł zadbać o pieniądze i wizerunek. Z drugiej strony Wy, zawodnicy, musicie zdać sobie sprawę, ile zależy od waszej postawy wobec sponsorów, którzy w pierwszych słowach narzekają, że polscy zawodnicy (nie wszyscy) bardzo często nie rozumieją, że sponsoring to nie mecenat, że w zamian za pomoc finansową oczekują jasnych korzyści. Obok związku musi być masowość uprawiania sportu w ogóle, nie tylko triathlonu, dobra ustawa o sporcie, nie tylko kwalifikowanym. A czy jest trener, który potrafi poprowadzić triathlonistę na 30 minut na 10km? To złe pytanie Sylwek. Zapytajmy, czy są warunki do tego, aby polski trener mógł poprowadzić zawodnika na taki czas. I o te warunki walczymy. Przynajmniej się staramy…Trzymam kciuki, żebyś złamał 30 minut na 10km. Myślę, że masz bardzo dobrego trenera 🙂
Witam, co do tego co napisałeś Łukasz .. ciekawe z jakimi trenerami rozmawiałeś… Najlepiej siąść z założonymi rękami i zacząć się biczować bo przyszłość mroczna jest. Ja odbije piłeczkę , poproszę o jedno nazwisko trenera w Polsce który byłby w stanie poprowadzić zawodnika na poziomie 29 minut na 10 km? Czy kto ko lwiek poprowadzi zawodnika który biega 30 minut mówię o triathloniscie? Co z tego że trafimy zawodnika na potencjał Browlee skoro nie ma nikogo kto mógłby go poprowadzić , nie ma zaplecza które zapewniło by mu opiekę. Rozmawiam z zawodnikami zagranicznymi i wiem jak trenują jakie mają warunki to co jest w Polsce to faktycznie amatorka. Jeśli mamy zacząć coś zmieniać zacznijmy od siebie. Co do Marka Jaskółki trenowałem z Nim i nauczyłem się strasznie dużo, wiem z jakimi problemami się borykał a takie problemy za granicą porostu nie istnieją. Dlatego drodzy trenerzy czytajcie mądre książki , podpatrujcie treningi zawodników z zagranicy , bądźcie gotowi na to że jak pojawi się Browlee to go nie zmarnujecie , brakiem wiedzy czy doświadczenia. A na koniec… przestańcie narzekać. Pozdrawiam wszystkich
Zgadzam się z Filipem, że Marek właśnie w Polsce mógł realizować swoje swoje sportowe marzenia (starty na pucharach świata i olimpiadach), ale jednocześnie pociągnął polski triathlon na arenę międzynarodową. Jego wpadki na olimpiadach to efekt „samozniszczenia” przez wykonanie ogromnej pracy.Wyniki dużo poniżej możliwości i oczekiwań sympatyków triathlonu i samego Marka (według mnie to porażka !!).
Aktualnie dzięki Akademii Triathlonu (i kilku zapaleńców, i celebrytów) trwa promocja tej konkurencji, jest duże zainteresowanie , widać to po ilości startujących zawodników.
Mam nadzieję ,że ilość przełoży się to na jakość, ale tu jest potrzebne wsparcie państwa, sponsorów i Polskiego Związku Triathlonu , zdrowej atmosfery w środowisku triathlonowym.
Środowisko jest bardzo skłócone,nie wyobrażam sobie aktualnie stworzenie szerszej kadry, którą poprowadzi wybrany trener.
Z prowadzenia kadry musiał zrezygnować Piotr Neter brak porozumienia z zawodnikami i zarządem,
Marek Jaskółka – brak porozumienia z zawodnikami i zarządem i rozbieżność celów i brak wsparcia ze strony PZTri .
Skutkiem takiej atmosfery jest gubienie młodych obiecujących zawodników ,
którzy pojawiają się i znikają jak meteoryty.
Aktualnie potworzyły się różne grupki koleżeńskie, partnerskie, które przejęły w większości funkcje PZTri ,ale to nie jest system .
W nielicznych klubach szkolenie młodzież kończy się często na rocznikach
przygotowywanych do OOM. Na dalsze szkolenie brak pieniędzy.
Londyn 2012 wyraźnie weryfikuje nasze miejsce w sporcie, obnaża nasz system szkolenia we wszystkich konkurencjach, brak profesjonalnych baz treningowych brak pieniędzy i wiele układów ludzkich na wielu poziomach organizacyjnych.
Miejmy nadzieję ,że po olimpiadzie nastąpią zmiany, które przyczynią się do podniesienia poziomu sporu wyczynowego w Polsce – kolejna olimpiada już za 4 lata !.
Jest wielu młodych zawodników, ale chyba jednak nie dotrwają ze względów finansowych , kiepskie nagrody, słaba pomoc związku, ile można płacić za wszystko z własnej kieszeni? Mocne grupy są w Gnieźnie , na Śląsku, Kielce , dużo młodzieży, pytanie jak ich zatrzymać na dłużej , bo w tej grupie pasjonatów z pewnością nie brakuje, ale młodych z nadziejami jest nie wielu. Póki co z młodych tylko Głogowski głośno powiedział na AT ,że marzy o olimpiadzie, kto jeszcze z tych „młokosów” jest chętny podjąć ryzyko, treningi , wyrzeczenia związane z akcją pt;Olimpiada? Może to im należny pomóc. może młodym dziewczynom? , przecież u kobiet to pomór.Dajmy młodym szanse, pokazujmy ich, rozmawiajmy ,zadbajmy o sponsorów dla tych młodych , niech mają na czym trenować, promujmy młodzież, AT ma ogromne możliwości niech pokaże jak pracuje młodzież z jakimi problemami się boryka, myślę ,że mnóstwo osób chętniej przeczyta o 18 latkach niż o 50/60 latkach bo to te małolaty maja szanse zaistnieć na arenie międzynarodowej, zainwestujmy w małolatów. Pozdrawiam
Mam nadzieję, że w tej dyskusji odezwie się również Ludwik Sikorski z Łodzi, który doskonale działa na polu sportu młodzieżowego i niemal na każde zawody przyjeżdża ze swoimi „dzieciakami”. przydałoby się, aby opowiedział jak pracuje w polskich warunkach z przyszłymi sportowcami. Jego artykuły pojawiają się cyklicznie na AT i mogliście przeczytać już w grudniu ubiegłego roku bardzo ciekawy artykuł, do którego jeszcze raz odsyłam.
http://akademiatriathlonu.pl/ludzie/aktualnosci/ludzie/10-przykazan-pracy-z-mlodzieza
a po rozmowach telefonicznych z trenerami tri w Polsce mam jedną konkluzję – czeka nas teraz 10 marnych lat w sporcie profesjonalnym. Podobno wśród obecnie trenujących są tylko dwie zawodniczki, które mogą coś zrobić na arenie międzynarodowej: Aga Jerzyk i Ewa Bugdoł. U mężczyzn kiepsko. Takie są ich opinie. Ale może się mylą? Jakie jest Wasze zdanie? Kto z polskiego podwórka może zawojować świat w najbliższych latach?
To i ja wtrącę trochę prywaty w nawiązaniu do rywalizacji najmłodszych. Myślę, że takie imprezy same z siebie zaczną wyrastać, bo coraz więcej osób będzie chciało w nich wystartować.
Dobrym przykładem jest Zalew Cup – puchar w pływaniu na wodach otwartych, gdzie na każdy etap przyjeżdża trener klubu Barakuda z Mińska Maz, przywożąc kilkanaścioro ścigających się dzieci. Dzieci mają frajdę z wygrywania z dorosłymi na dystansie 100m, 200m, a nawet dłuższych i kto wie czy na siedleckich zawodach bakcyla nie złapie przyszły triathlonowy mistrz.
Zorganizowanie takiej imprezy to nie jest trudna sprawa. Wystarczy kilka osób, którym się chce (chce się zrobić coś za darmo), samorząd otwarty na współpracę i trochę grosza na transport czy opłacenie ratowników.
W Kanadzie ta seria triathlonów dla dzieci nazywa się KOS (kids of steel)
Już 5-cio latki startują . To z niej wyrósł Simond Whitfeld .
ok, sorry, zapomniałem Łukasz, że ten temat był już omawiany, miałem na myśli tutaj kogoś kto startuje na długich dystansach i z jego perspektywy wszystko jest ok. Na konferencji nie byłem, bo miałem równie ważne tematy:) Pozdrawiam.
Miłosz, ale przecież ja o tym pisze i mówię od początku! A strategia i plan szkolenia dzieci i młodzieży to jest podstawa. Właśnie m.in. o tym była ta konferencja. Nie pamiętam czy na niej byłeś. Mówiliśmy i na sali i w kuluarach, że wszystko zaczyna się od jasnego planu działania, strategii szkolenia i planu pozyskania pieniędzy, które są niezbędne to stworzenia warunków.
Filip, masz rację, wcale nie jest powiedziane, że gdy ktoś był dobrym zawodnikiem, to będzie dobrym trenerem. Wracając do tematu szkolenia, słowem wyjaśnienia: weszliśmy na drażliwy temat, problem tych strategii które już pewnie były jest to, iż zakłada się, Pan Heniu z Koziej Wókli zrobi nam MP młodzików. Nie , nie zrobi, bo nikt nie chce robic zawodow za free a potem dostawac za to bęcki. Strategia szkolenia to strategia rozwoju, a rozwoj to współzawodnictwo. Niestety, ale triathlonu, nie da się nauczyc przez forum internetowe, ani stwierdzic czy ktos się nadaje, czy nie. Ja sam zacząłem uprawiac triathlon, bo Jurek Górski wraz ze ś.p. moim ojcem zrobili aquathlon na stadionie. Dołączył do mnie Marcin lawicki, potem klub znajdował nowych zawodnikow robiąc zawody. Jestem pewien, ze początki innych były podobne. Nie obraź się Łukasz, ale z twojej perspektywy sytuacja jest jasna. Są zawody, możesz brac w nich udział, masz wybór gdzie pojechać, ale jeśli chcemy mieć Allistara Brownlee w Polsce, to musimy organizować zawody i wyłapywać 12-latków do szkolenia i rywalizacji. Najlepszą strategię dla Polski można zrobić z wycinanki gazet amerykańskich. Tam są całe zawody serii „iron kids”: 100 m plywania, 1 km biegu. Wybór zawodów w okolicy co tydzień. U nas tego nie ma, więc jak chcemy wyłapywać młodzież. Dzięki inicjatywom AT jest w Polsce teraz dobrze, bo wiele zawodów się wykruszyło i 3 lata temu wróżyłem koniec triathlonu polskiego, na szczęście powstało coś takiego.
Na pewno Markowi należny się szacunek za awans do IO. Bez wątpienia jest ocenie najlepszym z Polaków. Sam jednak wynik jest słaby, żeby nie powiedzieć bardzo słaby. Miał być rewanż za Pekin, a była prawie powtórka z Pekinu. Niestety wynik dużo poniżej oczekiwań i możliwości Marka. Myślę, że słusznie Milosz jako z jedna przyczyn podaje brak np sztabu szkoleniowego… nawet najlepszy zawodnik potrzebuje trenera który spojrzy obiektywnie z boku, doradzi, zdejmie odpowiedzialność z zawodnika, nakaże mu DOŚĆ, lub tu musisz dołożyć… Aga i Marysia mają takich trenerów, Marek chyba nie. Pamiętajmy, że Marek miał sztab szkoleniowy, taki czy inny, ale miał i po 13 miejscy na MŚ podziękował Piotrowi Netterowi za dalszą współpracę…. i kilka tygodni później pojechał do Pekinu z anemią i skończył start z DNF-em. Jak zagospodarować Marka??? Byłem z nim na obozie tylko raz w Wałczu i odniosłem wrażenie, że jest osoba bardzo mocno przekonaną o swojej wiedzy i swoich racjach. Czy sprawdził się wtedy jako trener???? Ja uważam, że niestety NIE! Połączenie funkcji trenera i zawodnika spowodowało, ze swoich podopiecznych Marek zrobił sobie sparing partnerów. Efekt; z Markiem mnie chciał pracować dalej Szołowski, Grzegórzek, Szymanowskiemu na jednym z obozów poleciała krew z nosa, a Barwokowski skończył z triathlonem… ostatecznie nawet Kuster zrezygnował i przeszedł pod skrzydła Piotra Nettera. Ja mam do niego też kilka osobistych pretensji jak wyznaczenie składu na eliminacje na AMŚ w Turcji- na podstawie decyzji Marka który ustalał skład jako jedyny członek kadry jechałem na zawody za własne pieniądze… i akurat się zakwalifikowałem. Jak mam wiec oceniać Marka???? Z jednej strony jest dla mnie wybitnym zawodnikiem z ogromnym potencjałem, z drugiej strony widzę w nim indywidualistę który nie sprawdził się jako trener zaś w przygotowaniach polega głównie tylko na sobie,przez co za pewne nie jeden raz się trochę pogubił przez co często w najważniejszych momentach nie pokazywał na co go naprawdę stać. No i nie okłamujmy się, gdyby nie to że nie ułożyło mu się z kadrą Niemiec, to dla Polski nigdy by nie startował. Wiem, ze napisałem tu wiele mało popularnych opinii i pewnie dostanie mi se za to, ale takie mam poglądy i ich się nie wstydzę! Dla wielu Marek jest ikoną i wzorem, zwłaszcza dla tych których relacje z Markiem sprowadzają się do roli kibicowania. JA tez mu kibicuję,bo wiem , że każdy sukces Polaka w triathlonie działa na nasze wspólne dobro i ta Marek zrobił BARDZO BARDZO wiele, ale pamiętam też, że będąc trenerem kadry narodowej będąc na zawodach w Górznie gdy zrobiłem medal (będąc jego kadrowiczem) nawet mi nie pogratulował, a cała nasza dyskusja sprowadziła się dwóch słów: Cześć, Cześć.
PS. Cenię sobie ewentualne słowa krytyki które się pewnie zaraz pojawia, ale te konstruktywne.
młodzież nie ma gdzie rywalizować
O jakiej strategii szkolenia mówimy, skoro młodzież nie ma rywalizować, teraz wszystko (szczególnie za sprawą takich inicjatyw) dynamicznie się zmienia i takie strategie trzeba cały czas weryfikować.
Miłosz nie masz racji w ostatnim wpisie. Ta strategia jest opracowana do 2015 roku. Posłuchaj całych 5 minut….
A co do strategii szkolenia jeśli taka istnieje to jest już teraz bezużyteczna, bo takie rzeczy opracowuje się w cyklu olimpijskim, czyli po igrzyskach, kiedy wchodzą wszelkie zmiany(przepisy, normy, publikacje).
Marek jeszcze oficjalnie nie zakończył kariery, choć nasza rozmowa może na to sugerować, ale nie ma co się oszukiwać. Sport wyczynowy jest piękną przygodą, która dla jednych kończy się szybciej dla innych później. Nawet gdyby Marek nie chciał pracować dla Polski, to mamy innych zawodników, którzy teraz objeżdżają świat triathlonowy. Pamiętam jak na obozach Marek opowiadał jak to kadra niemiecka trenuje w RPA i czym się charakteryzuje. Taka wiedza jest nieoceniona. Można by gadać o tym godzinami. Nawet jeśli się zainwestuje w trzech zawodników dużo kasy to trzeba mieć świadomość, że mogą pojechać na IO i zająć 30,31,32 miejsce. Taki jest sport. Dlatego siła tkwi w tych ludziach, który masowo uprawiają daną dyscyplinę.
Ciekawe, czy Marka ktoś „zagospodaruje” w Polsce, czy jednak będzie trenował przyszłych Mistrzów Niemiec? Bo strategia szkolenia triathlonistów w Polsce jest…usłyszeliśmy na konferencji „Triathlon 3razTAK” gdzie jest…złożona w Ministerstwie Sportu. I sobie tam leży. W szufladzie. Głęboko. Chyba jej nie znajdą. A może już ktoś z Panów trenerów i działaczy ją dostał?
Polecam uważnie i cierpliwie wysłuchać tych 5 minut.
http://youtu.be/_yfJZ0WKIys
To jest krótko powiedziane to jest dobrze powiedziane Miłosz zgadzam się z Tobą w 100% !!!!!
Ok. Trzeba mieć tylko szacunek dla naszego jedynego reprezentanta. Marka poznałem w roku 2003 na PE na Węgrzech, gdy przebijał się do elity triathlonistów jako dojrzały 27 letni już zawodnik. Gdyby nie jego wieloletnia praca nie mielibyśmy żadnego mężczyzny na IO, a tym samym jakiegoś punktu zaczepienia i odniesienia. Teraz warto pomyśleć jak można wykorzystać takiego człowieka. Jako trenera, choć już był, ale wtedy jeszcze trenował i nie było to dobre. Żeby myśleć o czymś więcej niż kwalifikacja olimpijska, trzeba mieć za sobą sztab ludzi. Dziś Anglicy pracowali na rowerze mocno, bo nie chcieli żeby doszło do jakiś ucieczek przed końcem trasy i z takiego szybkiego roweru ruszyli mocno na bieg. Brownlee nie wzięli się znikąd, można inwestować w młodzież jeśli ma się jakieś tradycje w starszych zawodnikach.
Uważam, że jest to super sprawa, że Marek Jaskółka godnie nas reprezentował, bo te zdjęcia i ludzie z Londynu pokazują, że zabawa była przednia. W takim wieku ciężko jest wymagać żeby rywalizował jak równy z równym w tak szybkim wyścigu, choć uważam, że i tak popłynął świetnie.