Takiego przebiegu mistrzostw świata IRONMAN 70.3 nie spodziewał się praktycznie nikt. Od początku w czołówce był 22-letni Rico Bogen. To właśnie on triumfował w rywalizacji. W rozmowie z Akademią Triathlonu młody zawodnik opowiada o presji związanej z tytułem mistrza, agresywnej taktyce i tym, że na razie ma czas, aby realizować się na długim dystansie.
Kiedy w jednych zawodach startują Sam Long, Ben Kanute, Kristian Blummenfelt, Frederick Funk, a więc czołowi PRO świata, nikt nie spodziewa się, że na końcu ręce w geście zwycięstwa wzniesie kto inny. Tak właśnie było w Lahti podczas mistrzostw świata, gdzie zwyciężył 22-letni Rico Bogen. Porozmawialiśmy z młodym profesjonalistą o jego sukcesie, taktyce, rowerze i planach.
ZOBACZ TEŻ: Sensacja w Lahti. Rico Bogen jednym z najmłodszych mistrzów świata!
Nowy członek elitarnego klubu
Jednego dnia Bogen był aspirującym zawodnikiem, który rywalizuje ze zdecydowanie bardziej doświadczonymi rywalami. Następnego obudził się już jako mistrz. Jak sam mówi, to dość surrealistyczne uczucie.
– To jest coś naprawdę niesamowitego. Nie spodziewałem się zwycięstwa w tak mocnym fieldzie. Teraz, mając zaledwie 22 lata, mogę tytułować się mistrzem świata. To zostanie ze mną już przez całe życie. Zupełnie szalone uczucie – powiedział dla Akademii Triathlonu.
Bogen dołączył do elitarnego klubu, w którym są jedni z najbardziej legendarnych zawodników na świecie: Jan Frodeno, Sebastian Kienle, Kristian Blummenfelt, Javier Gomez i inni. Będzie przedstawiany jako mistrz. Czy tworzy to pewną presję?
– Bardzo fajnie jest być jednym z zawodników, którzy znajdują się na liście mistrzów świata 70.3 i znaleźć się pośród wielkich nazwisk. Zdecydowanie myślę, że będzie na mnie w kolejnych wyścigach ciążyła pewna presja. Nie chcę jednak, aby stała się zbyt duża. Chciałbym dalej świetnie bawić się triathlonem i ściganiem. Nie możesz wygrać każdego wyścigu. Dlatego zawsze będę dawał z siebie wszystko i zobaczę, na co to wystarczy – mówi.
Rodzinny triathlon
Ze sportem związany jest od najmłodszych lat. Zainspirowali go rodzice, którzy hobbystycznie startują w zawodach. Rico przez lata trenował pływanie. W wieku 15 lat zdecydował się na nowe wyzwanie, którym był właśnie triathlon. Sport wydawał mu się ciekawszy niż kolejne godziny spędzone na basenie, chociaż dzisiaj startuje też czasem w pływackich zawodach masters.
Dzisiaj rodzice ciągle mocno wspierają go w jego sportowej karierze. Wsparciem jest również siostra Bianca, która podobnie jak Rico, startuje z sukcesami w zawodach triathlonowych. Wyniki rodzeństwa znaleźć można na stronie poświęconej rodzinnemu projektowi sportowemu – Die Bogens.
– Rodzice byli ze mną podczas wyścigu i świetnie mnie wspomagali. Na mecie wszyscy się bardzo cieszyliśmy. Wyściskaliśmy się. Byli ze mnie dumni.
Jak mówi nowy mistrz, rodzice od zawsze zapewniali jednak nie tylko wsparcie emocjonalne, ale również finansowe. Siostra bardzo chciała być na zawodach, ale musiała zostać w Niemczech – miała bardzo poważny powód!
– Jestem bardzo wdzięczny rodzicom, bo ten sukces był możliwy właśnie dzięki emocjonalnemu, ale też finansowemu wsparciu. Moja siostra, która jest również triathlonistką, ściga się bardzo często. Tym razem została w domu, bo rodziła dwa dni później – mówi dla Akademii Triathlonu.
Elementy sukcesu – agresja i innowacyjny rower
Bogen jest nie tylko doskonałym pływakiem, ale też świetnie radzi sobie na rowerze. Dużą uwagę przyciągnął jego KU Cycle TF1, na którym uzyskał rekordowy rowerowy split mistrzostw świata 70.3. Miał czas 1:56:17. Mówi nam, że właśnie sprzętowi holenderskiego start-upu zawdzięcza tak doskonałą jazdę.
– Jazda na rowerze Kú TF1 miała ogromny wpływ na uzyskanie tego świetnego czasu. W tym rowerze widelec jest szerszy i umieszczony wyżej niż na normalnych kołach. Dzięki temu powietrze nie łamie się z przodu i może lepiej przepływać przez nogi zawodnika. Dodatkowo przed zakupem, każdy zawodnik jest mierzony. Następnie dostaje ramę dostosowaną pod siebie. W ten sposób komfortowo czuję się na rowerze – wyjaśnia.
Wyścig to jednak nie tylko umiejętności i sprzęt, lecz też taktyka. Ta na każdy wyścig jest bardzo podobna. Lubi być z przodu. Podczas mistrzostw świata na długim dystansie, które rozgrywane były na Ibizie, jako pierwszy zszedł z roweru. Tam jednak długi bieg okazał się jeszcze zbyt dużym wyzwaniem. W Lahti było inaczej. Z wody wyszedł w czołówce. Po rowerze zajmował jedno z czołowych miejsc. Na początku biegu zdecydował się na atak na Frederica Funka i Matthiasa Margiriera.
– Jestem bardzo agresywnym sportowcem, który zawsze chce być z przodu. Zwykle planem na wyścig jest trzymanie się czołówki, jak długo to tylko jest możliwe. Tym razem świetnie radziłem sobie na biegu. Nie chciałem czekać. Wyskoczyłem do przodu i chciałem tam dać z siebie wszystko.
Długi dystans? Jeszcze nie teraz!
Teraz kiedy na sportową emeryturę przechodzą Sebastian Kienle oraz Jan Frodeno, pojawia się całkowicie nowe pokolenie świetnych, niemieckich triathlonistów. Lahti było symbolicznym przekazaniem pałeczki.
– W Niemczech jest wielu młodych zawodników, którzy mają przed sobą wspaniałe kariery. Dlatego ktokolwiek śledzący niemiecką scenę triathlonu nie musi się martwić, że legendy odejdą, ale nie pojawią się ich następcy.
Po zwycięstwie w mistrzostwach świata na połówce Bogen nie planuje od razu rzucać się na głębszą wodę pełnego dystansu. Podkreśla jednak, że jednym z jego celów byłoby zwycięstwo również w mistrzowskiej imprezie na dystansie Ironman. Teraz jednak podobnie jak wielu zawodników, chce pokazać się z dobrej strony w zawodach PTO.
– Chciałbym kiedyś wygrać mistrzostwa świata na długim dystansie. W kolejnych miesiącach i latach chcę jednak skoncentrować się na wyścigach PTO. Będą także mistrzostwa świata 70.3 w Nowej Zelandii. Mam nadzieję bronić tam tytułu. Mam jeszcze wiele czasu na dłuższy dystans. Nie muszę się z tym spieszyć – podkreśla.