Dobowy dyżur w szpitalu i treningi do pełnego dystansu. Sonia Fryske: „Czasami to istny freestyle”

Sonia Fryske ołowiany fartuch wymienia ze strojem triathlonowym. Na co dzień pracuje jako pielęgniarka. W 2025 roku ma zamiar zadebiutować na pełnym dystansie w kultowym Challenge Roth.

ZOBACZ TEŻ: Wojciech Kopyciński: „Ten start był misją skazaną na porażkę. Teraz przekonuję się do długich dystansów”

Sonia Fryske łączy pracę pielęgniarki z triathlonem. W 2024 zaliczyła debiut na 1/8. W tym roku ma zamiar wystartować na pełnym dystansie. O tym jak wyglądają jej obowiązki, treningi i podejście do sportu opowiada w rozmowie z Akademią Triathlonu.

Nikodem Klata: Jesteś pielęgniarką. To chyba wymagająca praca? Również pod względem czasowym. Dlaczego postanowiłaś dołożyć sobie do niej, równie wymagający, triathlon?

Sonia Fryske: Od pięciu lat pracuję w pracowni diagnostyki naczyniowej, gdzie asystuję do zabiegów takich jak: koronarografia (którą wykonuje się przy zawałach serca, ale także przy diagnostyce), wszczepianie stymulatorów serca i ablacjach związanych z różnymi arytmiami serca. Dodam, że przy każdym z tych zabiegów zakładam na siebie fartuch ołowiany, który waży około 3 kg (czasami jeden zabieg trwa 15 minut a czasami i 2h). To wymagająca praca pod względem czasowym i organizacyjnym, ale też często bardzo stresująca.

A triathlon? Zaczęło się od mojego chłopaka, który trenuje od 4 lat i na każde zawody jeździłam razem z nim. Zawsze podziwiałam tych wszystkich zawodników i przede wszystkim zawodniczki. Ale ja nie umiałam pływać. Postanowiłam więc, że jeśli nauczę się pływać kraulem, to zrobię swój pierwszy triathlon w życiu. Więc we wrześniu 2023 zapisałam się na lekcje pływania. Początki były oporne, bo zaczynałam od nauki zanurzania głowy pod wodą i żabki. Zaczęłam tak naprawdę od zera, nie mam za sobą żadnej przeszłości sportowej, nad czym ubolewam.

Przez pracę byłam też leniuchem. Każdy sport, jaki zaczynałam, szybko mi się nudził niestety. Dopiero jak połączyłam 3 dyscypliny, to poczułam, że to jest to!

Źródło: Archiwum prywatne Sonia Fryske

NK: W grudniu 2023 napisałaś: „próbuję łączyć triathlon z pracą na dyżurach 24h w szpitalu – jak to wyjedzie okaże się w przyszłym roku”. Minął rok. Jak Ci to wyszło?

SF: Połączenie pracy w szpitalu na dyżurach 24h wyszło o dziwo dobrze. Ale wydaje mi się, że jednak upór i determinacja miały na to wpływ. Triathlon uczy dyscypliny, której mi zdecydowanie brakowało. Najtrudniejsze jest planowanie tygodnia treningowego. To jest czasami istny freestyle (śmiech).

Mój plan treningowy jest bardzo zmienny. Nigdy nie wiem, jak bardzo przyjdę zmęczona z pracy. Czasami się zdarzy, że od razu po dyżurze idę na trening, a czasami idę prosto do łóżka. Zazwyczaj staram się mieć dzień wolny od treningu, kiedy idę na dobowy dyżur. Czasami się nie udaje, więc 5:00 rano pobudka i na rower. Basen przed pracą odpada, bo każdy jest otwarty od 6:00, a dla mnie to już jest za późno, bo na 8:00 idę na dyżur.

Czasami skuszę się na bieganie o 6:00, ale to jak już robi się na dworze jaśniej i cieplej. Na razie przed dyżurem dominuje rower. Wbrew pozorom jak zrobię trening przed pracą o 5:00, to jestem bardziej wypoczęta w pracy, niż jak nie robię treningu.

NK: Mówiłaś, że kochasz spać. Pobudka o 5:00 nie brzmi jak wiele czasu na sen (śmiech).

SF: Zdecydowanie spanie to moja miłość! Więc na spanie zawsze znajdę czas (śmiech). Niestety nie należę do rannych ptaszków. Ale jak już mówiłam, staram się mieć dzień wolny od treningu kiedy idę na dobowy dyżur. A kiedy już mam zaplanowany trening, naprawdę ciężko mi wstać o 5. Budzik dzwoni co 2 minuty.

Są takie dni, że po prostu ten trening poranny odpuszczam. Wychodzę z założenia, że lepsza będzie dobra regeneracja, niż zmęczenie. Nie dzieje się to często, ale zdarza się, że ten budzik wyłączam i idę spać dalej.

Przez pracę mój sen jest rozregulowany, więc drzemki to czasami mój ratunek. Najbardziej właśnie lubię treningi popołudniowe i wieczorne. Czuję, że wtedy mam najwięcej siły. Oczywiście, że zdarzały się takie momenty kiedy przychodziło przemęczenie i wiem, że takie dni będą. Wtedy po prostu odpuszczam trening, zrobię lżejszą jednostkę, lub po prostu pójdę na spacer, przewietrzę głowę.

Źródło: Archiwum prywatne Sonia Fryske

NK: Czy praca w szpitalu uczy Cię czegoś, co możesz przełożyć na triathlon? I odwrotnie – czy triathlon uczy się czegoś, co możesz przełożyć na pracę w szpitalu? 

SF: Czego mnie nauczyła praca w szpitalu? Na pewno tego, że warto dbać o swoje zdrowie. Patrząc na wiele przypadków, dopiero w szpitalu człowiek uświadamia sobie, że jednak warto zadbać o siebie i o swoje życie.

Praca jak i triathlon na pewno łączy to, że nauczyły mnie dobrej organizacji i to nie tylko czasu. W pracy muszę przygotować różne rzeczy do danego zabiegu, a w triathlonie muszę przygotować całą listę rzeczy do zawodów, wyjazdów.

Triathlon zdecydowanie nauczył mnie pokonywania własnych ograniczeń i radzenia sobie z różnymi trudnościami w życiu, co przekładam na pracę pielęgniarki. Dzięki temu podczas zabiegów jestem bardziej odporna na stres, gdzie każdy zabieg jest inny. Triathlon nauczył mnie też adaptacji do zmiennych warunków. W pracy dany zabieg często może zmienić się w ułamku sekundy mimo że wszystko jest zaplanowane. Podobnie jest z treningiem i zawodami, kiedy nie zawsze idzie wszystko po mojej myśli i muszę na bieżąco korygować założenia i plan.

NK: Co triathlon zmienił w Twoim życiu?

SF: Nigdy nie spodziewałam się, że jakikolwiek sport stanie się tak ważną częścią mojego życia. W przeszłości próbowałam wielu różnych sportów: bieganie, pole dance, rolki, siatkówka – wszystko było na chwilę. Dopiero triathlon sprawił, że zajęłam się tym na poważne i na znacznie dłużej.

Ogromnym plusem triathlonu jest jego różnorodność. Treningi mi się nie nudzą. Nie wiem, w którym momencie się to stało, ale nie wyobrażam sobie już nie trenować. Triathlon stał się dla mnie odskocznią od pracy, a z czasem nowym hobby.

Czuję, że ten sport zmienił mnie bardzo fizycznie, bo mam więcej siły, czuję się lepiej. Zmienił mnie też mentalnie. Mam bardziej optymistyczne podejście do życia. Ogromnym plusem jest też mieszkanie z osobą trenującą triathlon, gdzie wiele jednostek wykonujemy razem i motywujemy się wzajemnie.

ZOBACZ TEŻ: „Nocne operowanie, a rano bieganie”. Jak wygląda trening triathlonu po całodobowym dyżurze lekarskim? 

NK: W 2024 zadebiutowałaś w triathlonie – 1/8 w Żninie. Jakie to były emocje? Co czułaś przed, w trakcie i po starcie?

SF: Zawody w Żninie były o tyle trudne, że był to mój pierwszy start, a dodatkowo było bardzo gorąco. Start był o godzinie 12:00. Emocji było wiele. Z jednej strony ogromne zdenerwowanie: czy dam radę i czy ogarnę strefę zmian. Z drugiej strony radość: wreszcie mogę wystartować, w tym, do czego długo się przygotowywałam.

Dzień przed startem tak naprawdę pierwszy raz zaliczyłam open water w piance. Wbrew pozorom nie było tak źle. Pomijając fakt, że była to pożyczona pianka tri. Najbardziej jednak bałam się etapu pływackiego. Nigdy nie miałam styczności z pływaniem z taką liczbą osób, a co dopiero na zawodach. To było wyjście ze strefy komfortu.

Etap kolarski wspominam najlepiej. Pamiętam, że byłam wtedy z siebie bardzo dumna, bo również dzień przed nauczyłam się schodzić z roweru. A na etapie biegowym w połowie przyszła tylko jedna myśl: nigdy więcej triathlonu. Ale po przekroczeniu mety wszystko minęło i już wieczorem zapisałam się na kolejne zawody (śmiech).

Źródło: Archiwum prywatne Sonia Fryske

NK: A później było tylko lepiej. W Challenge Gdańsk zajęłaś 1. miejsce w swojej kategorii wiekowej. Było też 3. miejsce w Kórniku. Spodziewałaś się w debiutanckim sezonie takich wyników?

SF: Nigdy bym się nie spodziewała, że już w pierwszym sezonie osiągnę aż tyle. Dla mnie to naprawdę dużo znaczy!

Przez pierwszy sezon chciałam nabrać doświadczenia, ale sprawdzić też, czy to jest to, co chcę dalej robić. Dla mnie przekroczenie linii mety jest już ogromnym szczęściem, ale gdy człowiek staje na podium, to dostaje ogromnej motywacji, kopa do działania i dalszych treningów.

Poczułam, że jednak to wstawanie o 5 się opłaciło (śmiech). Zrozumiałam, że moje treningi nie idą w las i mogę stać się jeszcze lepsza

NK: W 2025 Twoim celem jest kultowe Challenge Roth, a więc pełny dystans. Nie obawiasz się jeszcze większej objętości treningowej, przy i tak całkiem intensywnym życiu i obowiązkach? 

SF: Na sezon 2025 planem było zrobienie pełnego IM, tylko może w późniejszej części sezonu. Ale to los zadecydował. Lista startowa na Challenge Roth zapełniła się w kilkanaście sekund, więc już zapomniałam, że będzie można jeszcze się zakwalifikować na zawody.

Jakie więc było moje zdziwienie kiedy dostałam maila z gratulacjami, że zostałam wylosowana. Naprawdę byłam w szoku, ale za to jaka szczęśliwa, że akurat to mnie wylosowali.

Stwierdziłam, że taka szansa nie zdarza się często, więc czas się wziąć ciężkie treningi. Lubię proces treningowy i nie mogę się doczekać już większej objętości treningowej. Są też obawy, jak pogodzę to z pracą i tak intensywnym życiem, ale wszystko okaże się w lipcu.

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,849ObserwującyObserwuj
25,900SubskrybującySubskrybuj

Polecane