30 marzec 2014 to dzień w którym miałam pierwszy tegoroczny sprawdzian mojej formy fizycznej ale i psychicznej:) Półmaraton Dookoła Jeziora Żywieckiego. 21,0975 km. Dla jednych bułka z masłem dla innych wyczyn niedoosiągnięcia. Ja jestem gdzieś po środku;) Wkońcu paręnaście razy udało mi się ten dystans przebiec.
Generalnie na każde zawody mam założenie takie samo – ukończyć, zmieścić się w limicie czasowym, dać z siebie wszytko, a jak się da to powalczyć o swoją życiówkę, rekord trasy (jeśli ta sama).
Tak było i tym razem. Jako, że w zeszłym roku startowałam już w tym półmaratonie to miałam do pobicia 2.01,55, by na mecie mieć jeszcze większy banan na twarzy.
Ostatnie moje tygonie pod względem treningu nie wyglądały jakoś imponująco i miałam wątpliwości czy uda mi się choć poprawić wynik sprzed roku, a marzeniem było złamanie 2 godzin.
Żywiec. Odbiór pakietu startowego. Około półtorej godziny do startu. Luz. Tylko czemu ja się tak trzęsę? Zimno? Stres? Przecież słoneczko świeci, aż miło, a ja się generalnie nie stresuję przed startem, no może trochę ale żeby aż tak! Pewnie podświadomość mi płata figla, bo wie, że trzeba będzie się 'pochwalić’ wynikiem na AT i trzeba się spiąć:) Czas iść na start. O mało się nie spóźniłam (trzeba było toi toja zaliczyć), bo jak tylko się ustawiłam do startu to za chwilę usłyszałam strzał oznajmujący start. No to do dzieła. 21 km góra, dół, góra, dół…
Pierwszy kilometr, rzut okiem na czas, 5,22! Za szybko kobito! To nie bieg na 5 km! Zwolniłam. Na 7 km chyba za bardzo zwolniłam bo 1 km wyszedł mi prawie 7 min (!) Ale jakie widoki byly – góry, jezioro, słońce odbijające się od tafli wody, hmmm. Widoki, widokami ale trzeba było się wziąć do roboty. No i się wzięłam, tempo w miarę równe.Kolejne kilometry mijały, w górę i w dół, w górę i w dół, w górę, w górę, w górę, kurde czemu ciągle w górę? To 17 km gdzie mociejszy podbieg, a potem tylko chwila równego i 1 km pięknego podbiegu, gdzie można odpaść od ściany:) Przed tymi podbiegami czułam się dobrze. Oczywiście zmęczenie już było ale jeszcze czułam siły na pokonanie tych dwóch górek. 19 km górki za mną. Nawet szybko mi to poszło. Nie ze zwgledu na czas ale tak oczuwalnie, że ta męka pod tą górę nie trwała i trwała tylko siup i już:) Bo w zeszłym roku myślałam, że tam ducha wyzionę i błagałam już aby był tej górki koniec. Ostatnie 3 km to już z górki albo po płaskim. 20 km rzut oka na czas, banan na twarzy:) Biegnę więc uniesiona euforią i na 0,5 km przed metą czuję jakby mnie ktoś za koszulkę z tyłu szarpał, jakby nagle ktoś mi nogi wyłączył, ups. Banan z twarzy znikł. Co jest?! PÓŁ KILOMETRA DO METY A TU STOP, KONIEC TRASY?! Trzeba zwolnić, trudno ale jakoś te 0,5 km trzeba choćby do człapać. Na ok 50-60 m przed metą jeszcze się zmobillizowałam. Pomógł też doping ludzi, których było sporo. META!!! Jupi, koniec! Czas… wrócił banan:) 1.56,36. Życiówki nie zrobiłam (brakło 2 min) ale czas lepszy od zeszłego roku i poniżej 2 godzin:) Założenia wykonane:)
Żywienie, picie to zdało egzamin. Za wcześnie zaczęłam fiishować dlatego ucięło mnie na 0,5 km przed metą. Cały bieg oceniam dobrze, jesetm zadowolona. I chyba nie najgorzej z moją formą fizyczną i psychiczną, tym bardziej, że to nie jest prosta trasa biegu.Jestem zadowolona i to się chyba liczy;) I na wspomnienie tego biegu ciągle mam banana na twarzy:)))
Plany… 1/4 IM w Poznaniu to na bank. Do lata zapisalam sie juz na dwa biegi na 10 km. Na jesien na 80% marathon, Silesia Marathon. Narazie jeszcze starty bardziej biegowe ale kto wie co jescze sie wykluje:)
Gratuluje i tak trzymac:)
Gratulacje 🙂 Good Job! Banan musi być!!!
banan najważniejszy, gratulacje :)))
Gratulacje! A jakie kolejne plany?
Dzięki;) @Arku na mecie niestety nie rozdawali złocistego napoju;( W swoim zakresie skonsumowałam go dopiero w domu;)
Banan to podstawa! Później chce się wracać i mierzyć z samym sobą…. Gratuluję! 🙂
Gratulacje najważniejsze że założenia wykonane. Czas też dobry biorąc pod uwagę profil trasy.
Gratulacje Bogna!! 😀 Daśka jest z Ciebie dumna!! Jak pisze @albinp – najważniejszy banan na twarzy, cieszę się razem z Tobą, aż na Twoją cześć zaraz zjem hmm.. banana 😀 Już się nie mogę doczekać, kiedy i ja będę mogła przebiec taki dystans z bananami. Pozdrowionka!
Gratulacje – fajny wynik! 🙂 A o tego banana na twarzy najbardziej w tym wszystkim chodzi 🙂