Jest doskonałym zawodnikiem age-group, a zawodowo pracuje jako fizjoterapeuta. Bartosz Hoffmann opowiada m.in. o tym, czego nauczyła go współpraca z zawodnikami PRO i czemu nie interesują go imprezy międzynarodowe.
ZOBACZ TEŻ: Kasper Tochowicz: „Czuję, że z triathlonu nie jestem w stanie wyciągnąć nic więcej”
AT: Zanim trafiłeś do triathlonu, startowałeś w pięcioboju nowoczesnym. Sport był zawsze obecny w Twoim życiu? Lubiłeś rywalizację?
Bartosz Hoffmann: Od małego uwielbiałem ruch. Trafiłem do podstawówki o profilu sportowym. Rozwijałem się w wielu dyscyplinach, ale faktycznie wszystko prowadziło w stronę pięcioboju, którego wszystkie konkurencje łączą się w całość na etapie liceum. Prawdą jest, że nie byłem wielkim fanem rywalizacji. Zawsze lubiłem współpracę, sztafety czy sporty drużynowe, ale z czasem przyszła i umiejętność zdrowej rywalizacji sportowej.
AT: Jak to się stało, że trafiłeś do triathlonu? Czy był to poniekąd efekt tego, że dwie dyscypliny (pływanie oraz bieg) występowały również w pięcioboju, czy raczej zupełny przypadek?
BH: Do triathlonu trafiłem po tym, jak po 4-letniej przerwie od zakończenia poważnej przygody z pięciobojem nowoczesnym, zacząłem znowu biegać. Chciałem robić to porządnie. Treningi były dosyć intensywne. Przeciążyłem sobie ścięgno Achillesa. Na czas kontuzji wdrożyłem trening zastępczy w postaci roweru i pływania, a kiedy okazało się, że ścięgno jest już zdrowie i gotowe na powrót do obciążeń biegowych, to siłą rzeczy złożyło mi się to w całość, jaką jest triathlon. Ważnym czynnikiem było też środowisko, w którym się obracałem. Wielu moich pacjentów i znajomych uprawia właśnie triathlon.
AT: Jesteś specjalistą od fizjoterapii sportowej. Z jakimi problemami przychodzą do Ciebie zawodnicy? Czy praca zawodowa pomaga Ci w startach?
BH: Większość moich pacjentów to sportowcy amatorzy borykający się z przeciążeniami lub chcący takowym zapobiegać. W pracy wykorzystuję elementy terapii mięśniowo-powięziowej, ale przede wszystkim skupiam się na przekazaniu wiedzy pacjentom na temat przyczyny powstania ich dolegliwości.
Pracujemy nad zwiększeniem świadomości ciała i wykreowaniem „narzędzi”, dzięki którym zawodnik będzie w stanie sam zapobiegać występowaniu niepożądanych dolegliwości. Innymi słowy: staram się doraźnie wyprowadzać ich z dolegliwości bólowych oraz przystosowywać do pracy nad ich słabościami poprzez zaplanowanie odpowiednich ćwiczeń.
Moje kwalifikacje pozwalają mi być bardziej wyczulonym na przeciążanie się tych elementów, które w triathlonie potrafią niedomagać. Dzięki temu odpowiednio czuję swoje ciało, wiem, na co zwrócić uwagę, kiedy odpuścić trening. Wiem, kiedy na danej jednostce treningowej np. warto skrócić jedno powtórzenie, a nie cisnąć za wszelką cenę.
Co więcej, czy wykonanie odpowiedniej rozgrzewki, czy wykonanie ćwiczeń mobilizacyjnych sprawia, że dużo łatwiej mi to przychodzi. Nie muszą szukać filmików na YouTubie lub Instagramie tylko wiem, gdzie są moje słabe punkty i o które elementy muszę zadbać. Jestem w stanie, nie poświęcając na to dużo czasu, wykonywać trening uzupełniający, który powoduje, że moje ciało jest mniej podatne na kontuzje.
W aspekcie samych startów doświadczenie z pięcioboju nowoczesnego sprawia, że nie są tak stresujące. Jestem gotowy na rywalizację i wiem, na co stać moje ciało. Nie ukrywam, że przejście na tryb amatora (pięciobój jest sportem zawodowym – przyp. red.) sprawiło, że w dużo bardziej zdrowy sposób podchodzę do sportu, nie czuję presji i wiem, że po prostu wykonam robotę na tyle, jak dalece mój organizm będzie mi pozwalał.
AT: Współpracujesz między innymi z medalistami mistrzostw Polski w triathlonie, biegach i pięcioboju. Zawodnicy mogą zapewne wiele się od Ciebie nauczyć np. w zakresie regeneracji i przygotowania do zawodów. Zastanawiam się jednak, czy działa to też w drugą stronę. Czy Ty jako zawodnik AG nauczyłeś się coś od nich i mógłbyś podać jakieś przykłady?
BH: Tak, oczywiście. Na początku swojej drogi bardzo wiele pytań zadawałem Łukaszowi Kalaszczyńskiemu, z którym od wielu lat współpracujemy w relacjach trener – zawodnik i zawodnik – fizjoterapeuta. Z samego początku były to takie podstawowe rady odnośnie do strefy zmian lub sprzętu. Łukasz też sporo z tego sprzętu mi po prostu popożyczał. Były też jakieś praktyczne aspekty odnośnie do tego, aby przy zimnej temperaturze otoczenia, niekoniecznie wchodzić do wody, ale mieć ze sobą ciepłą wodę w termosie i przed startem zalać sobie tą ciepłą wodą piankę, aby po pierwsze, nieco się rozgrzać, a po drugie, aby ta pianka się przykleiła nieco do ciała.
Tomek Brembor przekazał mi bardzo dużo wiedzy w zakresie samego sprzętu. Wiele rzeczy, z którymi zawodnicy idą do serwisu, staram się wykonywać samemu. Jest to ciekawe, to raz, a drugi aspekt to kwestia ekonomiczna, czyli oszczędzanie pieniędzy na serwisie, który w obrębie Warszawy jest w tym momencie bardzo drogi.
Jeśli chodzi o pięciobój, to regularnie spotykamy się z Łukaszem Gutkowskim i zdarza nam się godzinami dyskutować o samej metodologii treningu, jaką pracę w danym miesiącu wykonaliśmy, o mikrocyklach, o szczegółowych przebiegach treningu: czas trwania przerw, tempo odcinków. Wymieniamy się poglądami i doświadczeniami i pasją rozmawiamy sobie o całym sportowym świecie i nowinkach dotyczących treningu.
AT: Zajmujesz się również badaniami wydolnościowymi. Komu poleciłbyś badania wydolnościowe – czy powinni je robić zawodnicy PRO, czy ambitni age-grouperzy? Czy przydadzą się zupełnemu amatorowi?
BH: Badania poleciłbym każdemu, kto chciałby uczynić swój trening bardziej efektywnym, a także osobom, które chciałyby nieco zagłębić się w mechanizmy fizjologiczne odpowiedzialne za wysiłek fizyczny i adaptacje organizmu do treningu wytrzymałościowego. Szczerze mówiąc, zawodnicy PRO najczęściej mają duże doświadczenie i dobrze znają swój organizm. Amatorzy niejednokrotnie mają dużo mniejszą wiedzę na ten temat, co sprawia, że takie badanie w kontekście amatora ma w mojej ocenie nawet wyższą wartość niż dla zawodowca. Znajomość stref tętna, możliwości organizmu zapewnia lepszą kontrolę obciążeń treningowych i optymalizację procesu treningowego, co u osób zajmujących się sportem obok wykonywanej na co dzień pracy czy życia rodzinnego wychodzi na pierwszy plan, zwłaszcza mając na uwadze mniejszą przestrzeń na zapewnienie odpowiedniej regeneracji.
AT: Można śmiało powiedzieć, że jesteś propagatorem naukowego podejścia do triathlonu. Dzisiaj chyba wszyscy najlepsi profesjonaliści testują, operują na liczbach, patrz: Norwegowie, Ditlev i inni. Odjeżdżają reszcie świata. Czy taka jest właśnie przyszłość triathlonu?
BH: Ewidentnie postęp naukowy sprawia, coraz mniej „przypadkowych” zawodników może osiągnąć sukces. Wykorzystanie najnowszej wiedzy naukowej w zakresie treningu i technologii w połączeniu z kryteriami doboru zawodników do najlepszych grup treningowych na świecie sprawia, że kreowane są wybitne, wyspecjalizowane jednostki, osiągające wyśrubowane wyniki. Patrząc na to, co przyniosła historia, wydaje się, że rozwój nauki będzie nieustannie bardzo istotnym obszarem do szlifowania najlepszych triathlonistów na świecie.
AT: Masz bardzo dobre wyniki. Zajmujesz wysokie miejsca, ale startujesz głównie w zawodach Garmin Iron Triathlon. Nie myślałeś o tym, aby sprawdzić się gdzie indziej i np. polecieć na zagraniczne zawody?
BH: Na razie zupełnie nie ciągnie mnie na tego typu imprezy. Uważam, że organizacja mistrzostw świata i mistrzostw Europy w kategoriach wiekowych to czysto komercyjne eventy, które w mojej ocenie nie zawsze stoją na wysokim poziomie sportowym. Niemniej jednak jestem w stanie zrozumieć, że dla kogoś, kto nigdy nie miał okazji reprezentować swojego kraju na zawodach międzynarodowych, jest to ciekawe przeżycie.
Ja ciągle widzę u siebie rezerwy i niezmiennie mam lepszych od siebie zawodników w Polsce, od których staram się uczyć i zdobywać doświadczenie. Dlatego oprócz cyklu Garmina startuję w tym roku na MP age-group w Białymstoku czy w Rzeszowie (były w czerwcu).
AT: Niektórzy zawodnicy startują dla własnej satysfakcji. Inni dla współzawodnictwa, jeszcze inni dla atmosfery. Są tacy, którzy celuję w Konę. Czym dla Ciebie jest dzisiaj triathlon i czy masz taki większy, sportowy cel?
BH: Aktualnie triathlon jest moim sposobem na organizacje trybu życia i utrzymanie w zdrowiu ciała i umysłu. Nadaje mojemu tygodniowy odpowiedni rytm, który sprawia, że jestem dużo bardziej produktywny. Aktualnie nie posiadam konkretnego, dużego celu w tym sporcie. Cieszę się zdrowiem, które pozwala mi na podejmowanie dość ciężkiego wysiłku i skupiam się tym, co tu i teraz. W tym roku debiutuję na dystansie średnim w Malborku i nie mogę się już doczekać.