Było pysznie!

    Degustacja zakończona. Było pyyysznie! Fantastyczna impreza, super organizacja i wręcz idealny dla mnie dystans wyzwoliły u mnie niespotykaną dotąd porcję endorfin. Dodatkowa wielka dawka adrenaliny, która towarzyszyła mi od startu aż do mety była wisienką na tym pysznym torcie. Gdyby ktoś przed startem powiedział mi, że będzie tak wspaniale, nie uwierzyłbym. To mocne bicie serca kiedy stoi się na plaży przed chwilę przed rzuceniem się w odmęty Bałtyku, a w tle słychać oklaski i doping kibiców było naprawdę bezcennym doświadczeniem.

    Woda niby chłodna, zaledwie 17 stopni. Ale kiedy wpadło do niej blisko 180 triathlonistów wręcz zagotowała się od walki. Pamiętam tylko, że na dzień dobry wyłapałem kilka kopniaków, ale nie będąc samemu dłużny wpłynąłem komuś na plecy chwile później czułem, że moje pięty też w coś trafiają…niestety. Moje sumienie uspokaja jednak świadomość, że jest to nierozłączny element tego sportu.

    Dalej czekała mnie kolejna nowość czyli strefa zmian, wtedy po cichu powtarzałem sobie wcześniej ustaloną kolejność – m.in. pamiętaj najpierw załóż koszulkę potem dopiero kask i nie zapomnij numerka. Chyba cały plan był niezły bo nie spiesząc się za dużo w obu strefach zmian spędziłem ok 3’30’.

    Przyznam się jednak, że największy 'fun’ miałem dopiero na rowerze. Nie był to klasyczny dla tej dyscypliny wyścig rowerów szosowych, zatem każdy rywalizował na podobnym sprzęcie klasy MTB. Dla mnie był to ogromny plus ponieważ na tą chwilę nie posiadam roweru szosowego. Nie mogłem zaprzepaścić danej mi szansy i w trasę ruszyłem ogromnie zmotywowany i rządny rywalizacji. Pierwsza prosta prędkość 35-37 kmh i oczom nie wierzyłem ilu ludzi wyprzedzam. W głowie jedna myśl 'Jak ja dawno nie ścigałem się na rowerze, ostatni raz chyba jak miałem 10-12 lat’. Dalej wjeżdżało się w wąskie i kręte szutrowe uliczki parku Regana. Tutaj prędkość w dół ponieważ bardziej niż siła kopyt liczyła się technika jazdy, której nie ukrywam trochę mi jeszcze brakuje. Swoje braki nadrabiałem na krótkich odcinkach ścieżki rowerowej, na których mogłem poszaleć z prędkością. I tak do pokonania były 4 takie 4,5 kilometrowe okrążenia. Każde coraz szybsze bo już wiadomo było gdzie przyhamować, gdzie mocniej przycisnąć na pedały lub jak wejść w dany zakręt. Ostatecznie rower ukończyłem w 37’12’ co było 32 wynikiem tego dnia. Not bad!

     Na koniec czysta formalność czyli bieg. Lekko ponad 4,2 km do pokonania więc nie było miejsca na kalkulacje. Od początku biegłem szybko starając się dokręcać śrubę co każdy kilometr. Taktyka nie zawiodła, sił wystarczyło na efektowny sprinterski finisz na molo, na którego końcu znajdowała się meta (świetny pomysł). Wspomnienie tego momentu, kiedy dane mi było przebiec ostatnie 200m po deskach pełnego od kibiców molo, aby ostatecznie przekroczyć linię mety przerywając szarfę (o to również zadbał organizator!)jest bezcenne. Dodam jeszcze, że zanotowałem 6 czas w bieganiu – 16’19’ co daje średnią 3:54 min/km. W ten oto sposób 1/10 mojego ciała zamieniła się w żelazo. Z czasem 1:06:25 udało mi się zdobyć bardzo dobrą 17 lokatę! Z pięknym medalem na piersi, uśmiechem na twarzy i sporym bagażem pozytywnych doświadczeń zakończyłem swój pierwszy w życiu triathlon.

     To nie koniec jednak całej historii. Oprócz mnie przedsmak bycia człowiekiem z żelaza poczuło 164 innych zawodników. Wśród nich był także, znany Wam już ze wcześniejszych opowieści, Kamil. Doskonały pływak, który swoje 46 miejsce po pływaniu uznaje za porażkę i tłumaczy, że nie wiedział 'jak ominąć płynącą przed nim ścianę’. Teraz już wie, że aby móc popłynąć swoje musi na starcie wyrwać jako jeden z pierwszych. Jednak jeszcze większą lekcje zebrał podczas drugiej konkurencji czyli jazdy na rowerze, znowu pokuszę się o cytat 'to zdecydowanie wymaga poprawy’. Bieg, podobnie dla mnie, to była dla niego czysta formalność. Podsumowując, 99 miejsce z czasem 1:16:22. Gratulacje!

     Na koniec jeszcze małe sprostowanie. Czasy i miejsca podane przeze mnie w blogu różnią się o 3 pozycje na naszą korzyść względem oficjalnych wyników. Wynika to z faktu, iż 3 zawodników podczas biegania zaliczyło jedną a nie dwie wymagane pętle przez co uzyskali czas sporo lepszy niż rekord świata na tym dystansie. Wierzę, że wynikało to tylko i wyłącznie z pomyłki, a nie chęci oszukania kogokolwiek.

   

Powiązane Artykuły

4 KOMENTARZE

  1. @zdroof Odp.1 To była pierwsza edycja Triathlon Gdańsk. Zawody odbywały się w gdańskim Brzeźnie. Odp.2 Ten sport nie wyjdzie z mody, a wręcz przeciwnie wróżę mu świetlaną przyszłość w Polsce. Chciałem umieścić jeszcze małą fotorelację ale miałem drobne problemy tech. Dziś jeszcze pokombinuje. Póki co zapraszam na równoległego bloga http://tobeiron.blogspot.com/ tam już wrzuciłem parę fotek. Pozdrawiam

  2. Mnożą się triatloniści jak grzyby po deszczu – zanim ja doczekam startu w przyszłym roku sport wyjdzie z mody:-) Bałtyk… molo… a co za zawody były bo ja z tych niezorientowanych

  3. O ile pomylenie trasy to nie jest jakaś dziwna rzecz, o tyle w pomylenie liczby pętli, zwłaszcza przy dwóch kółkach niestety nie uwierzę. To po prostu perfidna próba oszustwa, niestety samego siebie, bo przecież dla wyników czołówki i tak nie ma znaczenia. W ten sam sposób klasycznie niektórzy biegacze 'mylą się’ na maratonie w Krakowie, gdzie trzeba było przebiec obok mety i zrobić dodatkowe kółko po błoniach. Jak kółek jest więcej niż trzy to faktycznie przy dużym zmęczeniu łatwo zapomnieć ile się przebiegło. Ale przecież każdy biega z jakimś zegarkiem. Gdyby mi nagle wyszła średnia 3 min/km to pewnie głęboko bym się zastanowił. Szkoda, że podobne zachowania trafiają do tri. Ale przede wszystkim gratki. Bo MTB to inna szkoła jazdy niż szosa, moim zdaniem dużo trudniejsza i dużo bardziej techniczna.

  4. Ładna relacja Przemek. Gratuluję wyniku. Pamiętam jak kilka lat temu pomyliłem trasę w sztafecie w Warszawie. 5km przebiegłem w tempie 15 minut z małym hakiem, co było wynikiem prawie takim samym jaki zanotował Robert Celiński. Początkowo wszyscy dziwili się, że mam taką kondycję. Ja też. Ale później coś mnie tknęło i wróciłem na trasę, przeszedłem prawie całą i znalazłem miejsce, w którym zamiast w lewo skręciłem w prawo :-)) zgłosiliśmy ten fakt sędziom i sprawiedliwie doliczyli nam minuty karne. Pozdrawiam.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,815ObserwującyObserwuj
21,900SubskrybującySubskrybuj

Polecane