Po dłuższej przerwie wracam do treningów. Dłuższa przerwa spowodowana była kontuzją, która dopadła mnie po zakończeniu sezonu. Korzystając ze swoich doświadczeń postaram się w niedalekiej przyszłości opisać problem na AT. Ostatnie 1,5 m-ca bez biegania i roweru (na szczęście mogłem pływać) spowodowało, że zawartość 'magicznej miseczki’ ze słodyczami, która codziennie opróżniana, codziennie się na nowo napełnia, odłożyła się w postaci niechcianej tkanki tu i tam, generalnie wszędzie.
Na szczęście okres nieróbstwa mam już za sobą. Minął pierwszy tydzień treningu, po raz pierwszy wg ściśle określonego planu. Przyznam, że bardzo się tego bałem ale było dobrze.
Podczas ostatniego piątkowego biegu w ciepły jesienny wieczór (na południu tego dnia było 20 st. w słońcu w ciągu dnia) miałem dziwne wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Było to efektem dwóch cieni, które towarzyszyły mi przez pewien odcinek trasy prowadzącej wzdłuż drogi z licznymi latarniami. Jeden z nich lekko mnie wyprzedzał, a drugi 'biegł’ obok mnie. Kilka razy zmusiło mnie to do odwrócenia się ale nikogo za mną nie było. To latarnie spłatały mi figla. Biegłem sam.
Ale czy na pewno? Czy dwa cienie to nie przypadek? Wskazówka? Czy to możliwe, że jest nas dwóch?
Ej! Alfred Hitchcock! Nie przeciągaj struny! Dawaj z tym koksem….! 🙂
Ale się bawisz!! Zdroff…nie przeginaj! :-))) Odkrywaj karty i to już! 🙂
Co to kurna ma być?! Ciuciubabka ? 🙂
Widziales orla cien ! 🙂 Powodzenia !
Bawisz sie:)
Ależ Ty lubisz budować napięcie :-). Ale jest postęp. Wpis już nieco dłuższy od poprzedniego :-). Czekamy na następne :-).