Witajcie, dziś około 22 wróciłem z mojego pierwszego spotkania na basenie z trenerem.
I powiem krótko: „stary zbutwiały pień szybciej płynie niż ja’.
Jak to można człowieka bardzo szybko sprowadzić do poziomu. Wody opiłem się tyle że chyba wodociągi będą musiały wyłączyć w nocy kilka ulic aby uzupełnić wodę w basenie.
Dziś zrozumiałem co znaczy „pływanie’ a „PŁYWANIE’ .
I jeszcze jedna myśl jaka mi pozostała.
Zacząłem rozróżniać różne kondycje:
-biegowa
-kolarska
-piłkarska
-pływacka
Wszystkie się nijak mają do siebie. Można super biec 10 km ale basen da nam do zrozumienia że tacy mocni to my nie jesteśmy.
To tyle na dziś w piątek mam drugą lekcje oby nie ostatnią bo dziś to doła podłapałem.
NIe wiem z jakic jezior czerpiesz smaki ale dla mnie basen jest gorszy od najgorszej kałuży lub bajora
Koledzy dziś kolejny trening wieczorem. Woda z basenu tak lepiej smakuje niż z jeziora 😉
No tak. Ja właśnie znowu zaczynam się również uczyć. Najpierw był kraul klasyczny. Potem TI. A teraz znów coś pomiędzy, tez w 1 kwadrancie, ale jakby skrzyżowanie klasycznego kraula z TI. I po półtorej godzinie wygląda na to, że to jest to. Jakieś 30 basenów techniki oddechu i rotacji barkowej i kolejne 500m. ze zdecydowaną oszczędnością energii. tylko strasznie ciężko eliminuje się pamięć mięśniową 🙁
To witam w klubie:) Ja też jestem po pierwszym treningu z instruktorem (23.10) i wrażenia mam podobne. Gościu sprowadził mnie na ziemię już w pierwszych minutach. Przed treningiem uważałem że przecież umiem pływać i przyszedłem tu aby poszlifować technikę. Okazało się, że jest zgoła inaczej i po przepłyniętej długości czy dwóch dostałem od trenera ………………. deskę. I cały czas ćwiczyliśmy z różnymi akcesoriami. Póki co praca nóg jak będzie w miarę dobra zaczniemy pracować nad oddechem i pracą rąk. Więc tak chyba musi być wśród amatorów. Grunt to nie poddawać się i zmierzać do celu. IronMan !!!!