Wydarzeniem, które w ostatnim czasie wywołało dyskusję wśród polskiej społeczności triathlonowej, było przejście Marcina Ławickiego z kategorii PRO do Age-Group. Czy profesjonalni zawodnicy powinni móc startować jako amatorzy?
ZOBACZ TEŻ: Marcin Ławicki o rezygnacji z PRO: „Od dłuższego czasu biłem się z tą decyzją w głowie”
W maju tego roku Marcin Ławicki poinformował o rezygnacji ze startów w kategorii PRO. Jak przyznał: „stracił fun z bycia prosem”. Triathlonista nie zamierza jednak całkowicie rezygnować ze sportu i w sezonie 2023 startować będzie jako Age-Grouper w kategorii M35.
Decyzja Ławickiego spotkała się z krytyką części osób ze środowiska triathlonowego, które zmianę kategorii uznały za nieuczciwą. Jak mówi IronWay, temat przejścia PRO do Age-Group to temat bardzo złożony i trudno znaleźć jest rozwiązanie, które sprawi, że każda ze stron będzie zadowolona.
Czy polscy PRO są PRO?
Zdaniem IronWaya, w polskim triathlonie zawodników PRO z prawdziwego zdarzenia, których pracą jest triathlon i treningi w wymiarze 20-30 godzin tygodniowo jest zaledwie kilku. Większość innych zawodników startujących w tej kategorii, podobnie jak Age-Grouperzy łączy obowiązki zawodowe z treningami, przez co ich możliwości treningowe, tak samo, jak u amatorów, są ograniczone.
– Większość polskich PRO nie jest PRO. To, że kategoria istnieje dla takich osób, to jest tylko wynik tego, że jest licencja, są zawody z licencją, jest to nieco bardziej prestiżowe, ale nic im ta licencja nie daje – mówi IronWay.
Jeśli przyjąć definicję, że zawodnikiem PRO jest osoba, która zarabia, trenując i startując w zawodach, to jak mówi IronWay: „nie zarabia prawie nikt, a niejeden Age-Gouper na umowach sponsorskich zarabia lepiej, niż większość polskich PRO”.
– Rozumiem, że przechodzenie z PRO do AG wzbudza sporo emocji, tylko nie rozumiem dlaczego. Większość zawodów, w których startujemy, to są zawody ogórkowe z mikronagrodami […] więc zarobków z takiego startu nie ma – mówi IronWay.
„Za dużo spięcia”
Jak wyjaśnia IronWay, aby sprawdzić stanowisko większej grupy, przeprowadził w swoich mediach społecznościowych ankietę, w której pytał: czy PRO powinni przechodzić do AG? Zdecydowana większość odpowiedzi brzmiała: „nie”.
Głównym argumentem osób, które wyrażały takie zdanie, był przede wszystkim fakt, że PRO przechodzący do AG odbiera najlepszym AG ze swojej kategorii podium i wygrane. Kontrargumentem zawodników PRO, jest to, że nie chcą rezygnować z wyczynowego sportu, więc decyzja o przejściu do AG, jest podtrzymaniem dotychczasowych przyzwyczajeń treningowych.
Zdaniem IronWaya problemem jest specyfika polskiego triathlonu, która różni się od tej na Zachodzie, gdzie zawody charakteryzuje dużo większy fun z samego udziału w nich.
– Na Zachodzie jest dużo frajdy, wspólnej zabawy i ścigania się. Byli PRO ścigają się z ambitniejszymi Age-Grouperami […] a AG, którzy startują dla zabawy, jest znacznie więcej. U nas jest dużo więcej spięcia – tłumaczy IronWay.
ZOBACZ TEŻ: Czy media muszą pisać o Karasiu i ultratriathlonie?
„Cieszyć się sportem wspólnie”
Jednym z rozwiązań problemu może być stworzenie nowej kategorii dla byłych zawodników PRO. Jednak jak podkreśla IronWay, większość zawodów w Polsce jest nieduża i w takiej kategorii startowałoby zaledwie kilka osób, co mijałoby się z celem rywalizacji.
Często pojawiają się również postulaty wprowadzenia okresu karencji, w której były PRO nie mógłby startować przez określony czas od zawieszania kariery profesjonalisty. Obecnie jednak takie przepisy nie obowiązują.
Jednym z najlepszych rozwiązań zdaniem IronWaya jest po prostu… wspólne cieszenie się triathlonem.
– Czy nie powinnismy cieszyć się tym sportem wspólnie? Ścigać się wspólnie? Rozwijać triathlon? Wspólnie ściągać do dyscypliny nowych ludzi? Ściągać osoby z zewnątrz, które zobaczą jak fajny to sport, a nie osoby z zewnątrz widzą, że my się wewnątrz środowiska kłócimy o to czy PRO wygrał niesprawiedliwie z Age-Gropuerem na zawodach ogórkowych.
Krzysztof, ale Lawicki nie jest biedny, tak jak mowie, stary cwaniak, aby sie przykleic do kogos, teraz startuje z tym niepelnosprawnym, wlasnie to jest szczyt gory lodowej.
A czy piłkarz, który grał w Ekstraklasie może później grać w IV lidze?
To samo tutaj: chciał/chciała być PRO, ale okazało się, ze:
A. jest za słaby/słaba
B. Nie wystarczająco dużo czasu, energii, motywacji do treningu
C. Jest to nieopłacalne finansowo (nie może wyżyć z dochodów bycia PRO)
D. Zmieniły się priorytety/warunki życiowe (małżeństwo, lub rozwód z małżonkiem, który/która utrzymywała PRO, dziecko, etc)
Pytanie
Czy Ławicki startując jako AG wygrałby na Kona w M 35?
Zostawcie tego biednego Lawickiego, który miał chociaż ambicje i startował w PRO. Weźcie się za PSEUDO Age Grouperów, którzy tych ambicji nie mają mimo dużych sponsorów i dowolnych możliwości treingowych a zasłaniają się pseudo ciężką pracą (np. Sobczyk, Krawczyk, Popławski, Szymonik …) 😉
Sytuacja z licencjami w polskim tri to jest jakaś patologia. Niech PZTri weźmie przykład z innych dyscyplin sportu (np. kolarstwo, czy lekkoatletyka, gdzie też większość krajowych zawodników z tego nie żyje ) i albo masz licencje i jesteś zawodnikiem ( czyli pełna kontrola medycyny sportowej itp.) albo jej nie masz i jesteś amatorem i się bawisz. I tym sposobem zawody pucharowe i mistrzowskie i jakiekolwiek tytuły są tylko dla zawodników (licencjowanych, czy tak ja tu nazywamy PRO) a reszta to zabawa o pietruszkę.
Krajowe podwórko by się zwiększyło ilością zawodników i nikt by nie płakał, że on nie ma licencji pro bo na tym nie zarabia…..
Lawicki to stary cwaniak, niby stracił fun z bycia pro, a prawda jest taka ze szybko chciał się przerzucić na Age groupera jak wycofało się ccc. Dajcie spokój, jak tu się cieszyć takim sportem jak to jest cebulactwo pierwszej wody.