Marcin Ławicki poinformował niedawno o rezygnacji ze startów w kategorii PRO. Dlaczego podjął taką decyzję? Jakie są jego plany sportowe na przyszłość? Czy ma zamiar zrezygnować z triathlonu całkowicie?
ZOBACZ TEŻ: Marcin Ławicki rezygnuje ze startów w kategorii PRO: „Straciłem fun z bycia prosem”
– Ten rok będzie upływał mi pod znakiem M35. Straciłem fun z bycia „prosem”. Zresztą, patrząc wstecz, ciężko powiedzieć, że kiedykolwiek nim byłem. Przechodząc do AG napewno nie robię kroku w tył! Mam zamiar być jeszcze silniejszy w tym, co robię i przy okazji dobrze się tym bawić… a to akurat się nigdy nie zmieni – Marcin Ławicki napisał niedawno w mediach społecznościowych. W rozmowie z Akademią Triathlonu wyjaśnia swoją decyzję i opowiada o planach, które chce zrealizować, zanim przejdzie na triathlonową emeryturę.
Nikodem Klata: Ogłosiłeś, że rezygnujesz z bycia PRO. Od kiedy zacząłeś myśleć o tej zmianie? Co wpłynęło na podjęcie takiej decyzji?
Marcin Ławicki: Tak naprawdę od dłuższego czasu biłem się z tą decyzją w głowie. To trwało już 2-3 lata. Nie przerywałem startów w kategorii PRO ze względu na sponsorów. Nie rezygnowałem, żeby nie robić zbędnego zamieszania, ale gdy główny sponsor się wycofał, stwierdziłem, że to dobry moment.
W zeszłym roku dostałem propozycję, aby zostać przewodnikiem dla Łukasza Wieteckiego. Do tego nie potrzebuję licencji PRO, więc zdecydowałem, że rezygnuję.
Nie czuję, już funu z bycia prosem, którym tak naprawdę nie byłem. Od 9 lat pracuję, dodatkowo od prawie trzech prowadzę z żoną firmę. Zawodowo utrzymuję się z pracy, a nie ze sportu, więc nie możemy tego nazywać byciem profesjonalistą. Zawodowstwem jest to, że potrafię pogodzić pracę, treningi i życie rodzinne.
NK: Czy DNF na mistrzostwach świata były kroplą, która przelała czarę goryczy?
MŁ: Ten start nie wpłynął na moją decyzję. Na Ibizie zaliczyłem DNF przez defekt roweru. Decyzja o przejściu do AG została już podjęta początkiem roku. To jest moja decyzja, której jestem pewny i w pełni świadomy. Nie przejdę też z powrotem na PRO i nie mam tam już czego szukać.
NK: Po ogłoszeniu Twojej decyzji wylało się sporo komentarzy, które negowały uczciwość przejścia z PRO do age-group. Jaka jest Twoja perspektywa?
MŁ: To zawsze jest dyskusyjna decyzja. Byłem przygotowany, że ludzie będą to różnie odbierali i że zupełnie różny będzie ich odzew. Wiele osób mnie wsparło w mojej decyzji, ale znalazła się też grupa, która widzi spory problem. Przyjmuję każdą krytykę na klatę, ale tak naprawdę co ja mam zrobić? Miałbym zniknąć na kilka lat, zapuścić brzuch i czekać, aż na wadze pojawi się 20 kg nadwagi? W tym momencie w przepisach nie ma przewidzianego żadnego okresu zakazującego startów. Jestem legalnie amatorem. Mogę ścigać się jako age-gouper i nic złego nie robię.
Nie przechodzę do AG, jeżeli chodzi o starty indywidualne po to, żeby wyżywać się na kolegach z mojej kategorii wiekowej.
Dla mnie głównym celem są igrzyska paraolimpijskie z Łukaszem w tandemie. Całość kalendarza dostosowuję do startów i zgrupowań z nim. Jak tylko w kalendarzu pojawi się luka, będę startował indywidualnie.
NK: Co zmieni się w twoim podejściu do triathlonu, treningu, sposobie myślenia jako zawodnik age-group?
MŁ: Niewiele się zmieni. Nadal będę się dobrze bawił tym sportem.
Podjąłem się współpracy z Filipem Szołowskim, bo chcę mieć pełną kontrolę nad tym co robię. Chcę, żeby ktoś się temu przyjrzał i mnie przypilnował. Mam ograniczony czas na trening w tygodniu, a zadaniem trenera jest wycisnąć maxa ze mnie w tym czasie!
ZOBACZ TEŻ: Piotr Ławicki: „Chciałbym w końcu przestać bym szarym tłem międzynarodowej rywalizacji”
NK: Mimo że rezygnujesz z PRO, to stawiasz sobie ambitne cele. Pierwszy: kwalifikacja na igrzyska paraolimpijskie z Łukaszem Wieteckim. Zaliczyliście świetny debiut, zdobywając srebrny medal w Adu Dhabi. Później DNF W Yokohamie – na jaki etapie zgrania jesteście obecnie? Co musicie poprawić w drodze do igrzysk?
MŁ: IO to wielka szansa zarówno dla mnie, jak i dla Łukasza, ale też dla całego polskiego triathlonu. Jeżeli nam się uda i będziemy pierwszą polską parą w historii, która pojedzenie na igrzyska to cały triathlon na tym skorzysta. Mam nadzieję, że osoby z innymi niepełnosprawnościami odważniej podejdą do sportu, może znajdą się kolejni, którzy w następnych latach będą pojawiać się na dużych zawodach sportowych.
W naszej drodze do igrzysk najważniejsze jest zgranie. Brakuje nam więcej wspólnych treningów i obozów. O ile pływanie i bieganie mamy już bardzo opanowane, o tyle rower musimy dopracować. Najbliższy start to Mistrzostwa Europy w Madrycie na początku czerwca. Reszta kalendarza będzie układała się dopiero po tych zawodach.
NK: Oprócz kwalifikacji do Igrzysk drugim celem jest kwalifikacja na mistrzostwa świata IRONMAN…
MŁ: Planuję wystartować w Gdyni i zdobyć kalifikację na następny rok, czyli na Hawaje. Priorytetem są dla mnie starty z Łukaszem, a dopiero później dopasowuję swój kalendarz.
NK: Czyli 2024 może być bardzo intensywny, skoro wywalczysz i kwalifikację na igrzyska w Paryżu i na mistrzostwa świata na Hawajach…
MŁ: Dokładnie tak… I wtedy w październiku mogę z poczuciem spełnienia i uśmiechem na twarzy kończyć karierę sportową. To będzie zwieńczenie wszystkiego i taka nagroda za te wszystkie przepracowane lata w sporcie. Myślę, że niejeden by marzył o takim zakończeniu. Jeżeli, któregoś celu nie uda się zrealizować to trudno. Mam już inne plany na siebie.
Ktoś wie z ciekawości jak wygląda wspólna jazda na rowerze? Czy ten z przodu może cisnąć maxa czy są jakieś normy w pomocy?
To jest po prostu prostu śmieszne i groteskowe. Tu nawet nie ma co komentowac