Kilka dni temu Daniela Ryf gościła u Boba Babbita. Zawodniczka opowiadała między innymi o tym, jak pomaga w Kenii, a także o tym, co sądzi o podzieleniu mistrzostw świata na dwie lokacje.
ZOBACZ TEŻ: IRONMAN 70.3 Gdynia w czołówce najszybszych wyścigów na świecie
Co Daniela Ryf sądzi o tym, że IRONMAN zdecydował się na rozdzielenie mistrzostw świata mężczyzn i kobiet? Jak charytatywnie pomagała w Kenii? Na ten i inne tematy rozmawiała z Bobbem Babbitem.
Daniela Ryf od wielu lat związana jest z Afryką. Jej tata był przewodnikiem górskim i wspinał się na najwyższe szczyty, a młoda Daniela słuchała historii, które „przywoził”. Jego żona pochodzi właśnie z Kenii, a Ryf chciała od jakiegoś czasu wybrać się do tej kraju. Było to też związane z tym, że zawodniczka od jakiegoś czasu pomaga mieszkankom Nairobi.
Mistrzyni świata wspiera dwa projekty charytatywne i właśnie niedawno nadarzyła się okazja, aby poznać osoby, którym pomaga.
– To była bardzo emocjonalna podróż i doskonała okazja, aby odwiedzić kraj, który znaczy tak dużo dla mojego taty. Jedna z tych kobiet pomaga biednym i prześladowanym dzieciom. Gości ich około 30 w swoim domu. Druga jest również wspaniała. Pomaga dzieciom ze slumsów z Nairobi i przygotowuje im jedzenie. Te dzieci czasem nie jedzą przez 1-2 dni. To niesamowite, jak dużo zmienić może nawet mała kwota pieniędzy – powiedziała.
Na Hawajach zabrakło szczęścia
Cała ta podróż sprawiła, że Ryf zaczęła doceniać to wszystko, to co ma. Wyprawa była bardzo inspirująca i sprawiła, że zdała sobie sprawę, jak wiele ma szczęścia, mogąc uprawiać sport zawodowo.
W październiku tego roku Ryf zajęła 8. miejsce podczas wyścigu w Konie. Ciekawostką jest, że Szwajcarka startowała na Konie siedem razy i aż sześć razy do T2 docierała najszybciej. Tym razem jednak występ nie był taki, na jaki liczyła zawodniczka, o czym opowiada trochę więcej.
– Po kiepskim pływaniu, miałam trochę lepszy rower. Na rowerze musiałam zaryzykować. Już po 20 kilometrach czułam, że coś jest nie w porządku. Przegrzewałam się. Po około 100 kilometrach jechałam z Anne Haug, a wiem, że ona potrafi biegać. Przyspieszenie dało mi szansę na to, że zejdę z roweru pierwsza i będę mogła powalczyć, ale już wtedy wiedziałam, że czuję się gorzej niż zwykle.
Bieg nie wyglądał w ogóle, jak sobie wyobrażała. Mówi, że „biegła od stacji odświeżania do stacji odświeżania” czekając tylko na koniec. Dzień po wyścigu czuła się fatalnie mentalnie i fizycznie, ale pod względem psychologicznym szybko się odbudowała.
W tym roku zawodnicy startowali w dwóch imprezach mistrzowskich na pełnym dystansie. W St. George Ryf znalazła się na najwyższym stopniu podium. Czego więc zabrakło podczas rywalizacji w Konie?
– Chyba po prostu zabrakło mi szczęścia, które miałam w St. George. Tam właśnie czułam, że jestem mniej przygotowania, niż kiedy stałam na starcie Kony. To w ogóle był dość długi rok, bo od października do października. Miałam dwa główne wyścigi. Jeden poszedł wspaniale, a drugi nie bardzo. Ten wyścig w St. George był wspaniały, fakt, że po tak długim czasie odzyskałam mistrzostwo był cudowny – powiedziała.
Mistrzostwa? Tylko Kona!
W przyszłym roku mężczyźni wystartują w mistrzostwach świata, które odbędą się w innym miejscu. W Konie rozegrany zostanie wyścig kobiet. Ryf mówi, że będzie jej brakowało socjalizacji z innymi zawodnikami. Mówi, że pod względem sportowym też nie jest t dobra decyzja.
– Uważam, że jest to rozwiązanie złe dla sportu. Kona to najtrudniejszy wyścig. Ma wiele historii i mogę z mojej perspektywy Szwajcarki powiedzieć, że mało kto interesuje się St. George, ale ludzie kojarzą Hawaje z MŚ. Powinniśmy szanować historię mistrzostw. To jest cały rdzeń naszego sportu. To wyścig, podczas którego wybierany jest najlepszy zawodnik i tak właśnie powinny wyglądać mistrzostwa – powiedziała.
Całą rozmowę zobaczycie poniżej: