Dlaczego 10-sekundowa kara znaczy tak wiele w zawodowym triathlonie?

Wydawać by się mogło, że te kilka sekund nie zrobi żadnej różnicy podczas startów w triathlonie. Nic bardziej mylnego – nie raz i nie dwa byliśmy świadkami, jak nawet ułamek sekundy może sprawić, że szala zwycięstwa przechyla się na korzyść rywala. Ogromny wpływ na przebieg wyścigów ma zwłaszcza kara.

Za każdy błąd się płaci. Zwłaszcza w sporcie. Przekonał się już o tym niejeden zawodnik. Okazuje się bowiem, że bez względu na to, czy popełniony celowo, czy nieświadomie (a te również się zdarzają), kosztować może finalnie znacznie więcej, niż te kilka karalnych sekund – nawet najwyższy stopień podium.

Dlatego też zdarza się, że ostatnie kilkadziesiąt metrów na niebieskim dywanie jest ostatnią desperacką próbą na nadrobienie straconego za karę czasu. W przeciwieństwie do ostatnich kroków po wyścielonej czerwonym dywanem drodze do mety, gdzie finiszujący długodystansowi triathloniści mogą sobie pozwolić na przybijanie piątek, tak w tej „szybszej części triathlonu” taki spacer jest rzadkim luksusem.

W wyścigach z draftingiem każda sekunda bowiem ma bardzo wiele do powiedzenia — zwłaszcza kiedy w grę wchodzi kara za przewinienie. A tych w triathlonie zdecydowanie nie brakuje.

Każdy ruch na celowniku sędziów

Nie jest nowością, że w sporcie, im krótszy dystans, tym cenniejsza staje się każda kolejna sekunda. Zazwyczaj to właśnie długość, a więc i czas wyścigu ma bezpośrednie przełożenie na to, jakie straty uzyskują kolejni pojawiający się na mecie zawodnicy.

Wydawać by się mogło, że upływające sekundy największą rolę odgrywają na supersprincie i sprincie. I tak, i nie. O ile sprawdzi się to w przeważającej liczbie krótkich wyścigów, tak i na dłuższych startach znajdą się wyjątki, kiedy to nawet milimetry decydują o tym, kto wywalczy lepszą pozycję.

Skupmy się jednak na bardziej dynamicznym triathlonie kwalifikowanym. Pamiętacie Igrzyska Olimpijskie w Londynie sprzed 10 lat? Była to historyczna chwila dla naszej dyscypliny, gdyż na podium stanęli wówczas dwaj bracia – Alistair (złoto) i Jonny (brąz) Brownlee.

Trzeciemu Brytyjczykowi do srebra zabrakło dokładnie 20 sekund. Czwarty zawodnik zaś dotarł do mety 18 sekund za nim. Kto wie, jak rozegrałby się wyścig, gdyby nie to, że postawił on stopę na belce (linii wyznaczającej miejsce wskoczenia na rower), w wyniku czego uzyskał 15-sekundowa karę?

Jonny Brownlee z karą podczas IO w Londynie
Jonny Brownlee podczas odbywania kary na IO w Londynie, źródło: Daily Mail

Choć była to kwestia dosłownie kilku centymetrów, które przecież nie miały żadnego realnego wpływu na jego występ, mogły one kosztować młodszego z braci znacznie cenniejszy medal.

Diabeł tkwi w sprzęcie lądującym w koszyku

Ciekawym przypadkiem był także wyścig z serii ITU, który rozegrał się rok później w tym samym mieście (Londynie). Po raz kolejny kara powędrowała do reprezentanta gospodarzy. Tym razem jednak do triathlonistki Non Stanford.

Podczas wyścigu, a konkretniej jeszcze przed wyjściem ze strefy zmian, popełniła ona dość poważny błąd – jej pianka nie wylądowała w całości przeznaczonym dla niej koszyku. Na całe szczęście udało jej się wypracować taką przewagę, że dotarła na metę „olimpijki” jako pierwsza z kobiet.

Innym podobnym przypadkiem była kara Flory Duffy z tego roku w Hamburgu podczas WTCS. Tym razem jednak mistrzyni olimpijska omal nie przypłaciła swojej nieuwagi przegraną. Okazało się bowiem, że wrzucone przez nią okularki pływackie wypadły z jej koszyka.

Pochodząca z Bermudów zawodniczka uzyskała wtedy swoją pierwszą (10-sekundową) karę. W ostatniej chwili jednak udało jej się wyprzedzić Beth Potter i zgarnąć kolejne zwycięstwo w karierze. Najbardziej imponujące było to, że triathlonistki ścigały się na dystansie sprinterskim, a pokonana przez Duffy Szkotka jest jedną z najlepiej biegających na 5 km kobiet (ogółem) na świecie.

„Za karę” srebro podczas Igrzysk Wspólnoty Narodów

Doskonałym przykładem na to, że w triathlonie kwalifikowanym należy pilnować każdego wykonanego ruchu, a już zwłaszcza w strefie zmian, jest świeża „afera” z tegorocznych Igrzysk Wspólnoty Narodów oraz Haydenem Wildem w roli głównej.

Prowadzący wyścig Nowozelandczyk zrobił coś, co według sędziów było niezgodne z regulaminem i z czym nie zgadza się sam zawodnik. Podobno odpiął on kask, zanim jego rower został prawidłowo wstawiony do stojaka. To kosztowało go dodatkowych 10 sekund, które musiał odczekać w przeznaczonym do tego namiocie kar.

Jak przyznał publicznie Wilde, uzyskana kara miała ogromny wpływ na jego nastawienie w trakcie wyścigu oraz strategię. Zamiast tradycyjnego już finiszu z Alexem Yee, triathlonista musiał zadowolić się samotnym dobiegiem do mety i mało spektakularnym tym razem srebrem.

Najgorsze w tej sytuacji jest jednak to, że materiał video z domniemanym przewinieniem nie wskazuje jednoznacznie na popełnienie wykroczenia. Dlatego też federacja z Nowej Zelandii wniosła protest opierający się na regulaminie World Triathlon, by w ramach rekompensaty awansować Wilde’a na pierwsze miejsce.

Nie zawsze fair?

O ile zasady fair play obowiązują wszystkich i mają za zadanie zapewnić równe szanse na rywalizacje każdemu zawodnikowi, o tyle często decyzje podejmowane przez sędziów poddawane są w wątpliwość przez samych zawodników, jak i obserwujących wyścigi kibiców.

Na ironię zakrawa bowiem to, że Wilde dostał karę za to, że pół sekundy za szybko odpiął kask, a nie dostał jej  za spowodowanie kraksy rowerowej podczas wyścigu WTCS Leeds w tym sezonie, za którą wziął publiczną odpowiedzialność. To w tym wypadku kontuzjowany został m.in. Jonny Brownlee i Marten van Riel.

Jedyną „karą”, którą uzyskał Nowozelandczyk, był pierwszy stopień podium oraz kilka niewybrednych słów z ust Jonny’ego, który skończył ze złamanym łokciem oraz nadgarstkiem.

Analizując ostatnie sezony w triathlonie, wydaje się, że coraz więcej kar pojawia się w trakcie wyścigów kwalifikowanych. Przewinienia za część pianki, która nie znajduje się w koszyku, za wypadające okularki, nieumyślne nadepnięcie na belkę oraz wiele innych. To zaledwie najpopularniejsze przewinienia.

Czy te 10 sekund to nie za dużo?

Czy w większości przypadków faktycznie jednak służą one temu, by stać na straży zdrowej i równej rywalizacji, czy powoli sędziowie wkraczają w strefę nadinterpretacji i wykorzystywania swojej pozycji w świetle regulaminu?

Co innego bowiem, kiedy zawodnik celowo przekroczy pewną granicę – np. wrzucając piankę do koszyka innego zawodnika czy zeskakując z roweru pół metra za belką, a co innego, kiedy w ferworze sportowej walki i uciekającego czasu nie zauważy on, że rękaw jego pianki pechowo znalazł się poza koszykiem.

Wszystko więc sprowadza się właśnie do tych cennych sekund, które decydują o losach zawodników w wyścigach World Triathlon oraz do tego, że jeden drobny błąd, który nie wpływa w żaden sposób na przebieg i wynik rywalizacji, kosztuje triathlonistę przegranych za karę 10 sekund, które bardzo ciężko jest już mu później nadrobić.

Dlatego właśnie nawet najdrobniejsza kara diametralnie zmienia najpierw nastawienie i motywację samych zawodników, a potem ostateczne rezultaty uzyskane przez nich na mecie. W triathlonie kwalifikowanym każda sekunda — nie tylko ta „za karę” ma ogromne znaczenie.

ZOBACZ TEŻ: Ciekawostki z MŚ 10x Ironman – czy wiesz, że…

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,816ObserwującyObserwuj
22,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane