Dwa żywioły

Od ostatniego wpisu trochę wody w Wiśle upłynęło, albo powiem inaczej: trochę jej przez swoje „nieszczelne’ dłonie przepuściłem na miejskiej pływalni, ale dzisiaj jest czas, aby nadrobić straty i podzielić się kilkoma spostrzeżeniami o dwóch żywiołach jakie łączy w sobie triathlon.

 

1. Nie mam już przyjaciół. Tzn. mam, ale tylko tych, którzy ze mną trenują, cała reszta raczej zapomniała jak wyglądam, a jak mnie widzą pytają na co choruję bo 10 kg mniej nawet przy moim wzroście  (190 cm) da się zauważyć. Demotywujące? Owszem.

 

2. Nie mam już pieniędzy (na szczęście Gdynia opłacona). Rower, buty – gorzej niż u kobiety – na rower, do miasta, do lasu, płetwy, ciuchy, pulsometr, teraz jeszcze ta  !@#$% pianka. Jednym słowem: brak słów. Demotywujące? Tak

 

3. Nie mam na nic czasu. Praca, trening, sen. Właściwie praca tylko po to, aby było za co kupić obiad przed i banana po treningu, a gdzie kluby, kobiety, szybkie samochody i rock & roll się pytam? Demotywujące? No raczej.

 

4. Ludwik Sikorski – znana w środowisku postać. Prześmiewca, chodzący demotywator. Człowiek myśli, że coś zaczyna wychodzić z pływania, spotyka go na basenie i słyszy, ze nieociosany kołek miałby w wodzie więcej gracji. Demotywacja po całości.

 

A teraz druga strona medalu:

 

1. Ci prawdziwi przyjaciele pozostali, a przy okazji dotychczasowych startów udało się poznać wielu inspirujących ludzi. Dodatkowo zmieniłem patrzenie na świat, pewnie jest to wypadkowa wiosny, endorfin, mniejszej ilości „okryć’ na ulicach, ale jest to całkiem fajne. Motywujące – no jasne.

 

2. Będąc dzieckiem zawsze marzyłem o medalu innym niż taki kupiony w sklepie, takim krążku za jakieś osiągnięcie. W listopadzie dystans 10 km w czasie poniżej godziny niczym Whiskas dawał wiele powodów do mruczenia. Pomimo nóg biegających „we wszystkie strony świata’  na koncie mam już debiut w półmaratonie: 1:39:25 i „życiówkę’ na 10 km – 41:19. Pełna motywacja do dalszej pracy.

 

3. Treningi uświadomiły ile czasu wcześniej przelatywało przez palce ( jeszcze więcej niż tej wody). Teraz odpowiednia zmotywowany stopniowo uczę się optymalizować pewne procesy, z korzyścią dla otoczenia.

4. Ludwik Sikorski – dobry wujek, który ze stoickim spokojem wysłuchuje „jączenia’ aleksandrowskiej grupy, udzielając niezwykle cennych rad naszej ekipie lokalnych debiutantów, zarazem skutecznie sprowadzając na ziemię i chłodząc amatorskie temperamenty.

 

         To się rozpisałem, ale właśnie w taki sposób postanowiłem wyrazić czym jest dla mnie cykl przygotowawczy do zawodów w Gdyni. Jedno jest pewne – te wszystkie czynniki wymieszane w jednym worku tworzą bardzo ciekawe zjawisko, które ma w słowniku swoją definicję: pasja.

 

P.S. Gratuluję jeśli ktoś dotarł do końca tych „wypocin’  🙂

 

Powiązane Artykuły

9 KOMENTARZE

  1. Ja bym jeszcze dodał ze będąc na drugiej półkuli w wolnym czasie biegam w kółko wokół doków zamiast każda wolna chwile spędzać na poznawaniu miasta a zamiast odpocząć po ciężkim dniu w pokoju siedzę teraz w holu i korzystając z dostępu do sieci nadrabiam zaległości na AT – normalne? Raczej nie;)))

  2. Świetny wpis. Bardzo motywujący i oddający istotę rzeczy! :-))) Lydia ma rację – po pierwszym sezonie startowym 'przepadniesz’ na zawsze. Trzymam kciuki i do zobaczenia w Gdyni.

  3. znam to:) zobaczysz co poczujesz jak zakonczy sie sezon startowy i bedziesz sie zastanawial co z taka iloscia czasu wolnego zrobic:D.Wtedy zadasz sobie pytania: Jak żyć?. :))))

  4. No, wreszcie…. czekałem! 🙂 A nie chciałem ,,popychać’… w końcu to musi wyjść samo z siebie… 🙂

  5. Michał pisze do ciebie drugi Michał głowa do góry jest dobrze, będzie extra w Gdyni 😉

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,815ObserwującyObserwuj
21,900SubskrybującySubskrybuj

Polecane