Jak święta spędza Sabina Bartecka? Zawodniczka mówi, że kultywuje śląskie tradycje. Uwielbia krzątaninę związaną ze świętami, całą ich atmosferę i własnoręczne przygotowywanie ozdób. – Najważniejszy jest czas z najbliższymi. I nie ma znaczenia to, jak się go spędza – podkreśla.
ZOBACZ TEŻ: Kacper Stępniak: „Święta? Czas z rodziną, herbata przy kominku i błogie lenistwo”
Z okazji świąt Akademia Triathlonu przygotowała serię kilku szybkich pytań dotyczących tego okresu. Jak polscy zawodnicy spędzają święta? Czy kiedyś pod choinką znaleźli rózgę? Która potrawa wigilijna nada się jako podkładka pod trening?
Grzegorz Banaś: Choinka żywa czy sztuczna? Która gości w Twoim domu?
Sabina Bartecka: Oczywiście, że żywa. Jodła lub sosna. Musi mieć co najmniej 2 metry wysokości. Zawsze długo wybieram tę najpiękniejszą. Zdarzyło mi się już kupić tak wielką, że nie zmieściła się w drzwiach i musieliśmy wciągać ją na pierwsze piętro przez balkon. Nie chcielibyście widzieć wtedy miny mojego męża. Ale choinka była piękna i zajmowała pół salonu!
GB: Kto w Twoim dzieciństwie przynosił prezenty 24 grudnia? Mikołaj, Gwiazdor czy może Aniołek? Czy w rejonie z którego pochodzisz są jakieś charakterystyczne świąteczne tradycje, które kultywujesz?
SB: Na Śląsku prezenty na Boże Narodzenie przynosi Dzieciątko. Wigilia to najważniejsza część świąt. Tego wieczoru przy stole spotyka się cała rodzina, a każdy stara się postępować jak najlepiej, bo jaka Wigilia taki cały rok! Wigilijną kolację poprzedza całodniowy post, a do stołu można usiąść, dopiero gdy na niebie pojawi się pierwsza gwiazdka. Przy patroszeniu karpia odkładam zawsze kilka łusek, które następnie wkładam do portfela. Ta tradycja ma zapewniać dostatek przez kolejny rok. Podczas wigilijnej kolacji wkładam też jakiś banknot pod talerz, co również zapewnić ma dobrobyt przez cały kolejny rok.
GB: Świąteczne wybieganie czy świąteczne kolędowanie – co przychodzi Ci łatwiej? Jak wyglądają treningi w czasie świąt?
SB: Nie jestem muzykalna i okropnie fałszuję. Szanuję bliskich, dlatego zdecydowanie lepiej jest dla wszystkich, jak nie śpiewam! Dlatego z tych dwóch opcji zawsze wybiorę świąteczne wybieganie. W okresie świątecznym wszystkie treningi realizuję na 100 procent, a nawet z nawiązką! Trzeba przecież spalić te wszystkie serniczki 😉
GB: Jaka potrawa wigilijna jest najlepszą podkładką pod świąteczny trening? Która z nich jest Twoją ulubioną, a której nie lubisz?
SB: Uwielbiam barszcz czerwony z uszkami i smażonego karpia. W dzieciństwie nie mogła się też doczekać moczki, ale teraz rzadko ją jadam, bo moja rodzina za nią nie przepada. Pod świąteczny trening świetnie wchodzą słodkości; ciasto marchewkowe z kremem mascarpone albo ciasto czekoladowe! To jest mój wybór na święta.
GB: Grinch nienawidził świąt. A czy jest coś, co denerwuje Ciebie w tym okresie?
SB: Uwielbiam święta i związaną z nimi atmosferę. Zapach żywej choinki, świąteczne dekoracje w domu, na których punkcie mam fioła i które własnoręcznie wykonuję. Nie przeszkadza mi nawet cała ta krzątanina, no może poza porządkami, które coraz mniej lubię. Dlatego coraz częściej zamiast mycia okien wybieram trening albo odpoczynek. Z wiekiem nauczyłam się dokonywać słusznych wyborów. Z powodu brudnych okien świat się nie zawali, ale marudna i umęczona mama skutecznie psuje wszystkim święta.
GB: Gdybyś miała gwarancję, że Mikołaj przyniesie Ci jedną rzecz, o którą poprosiłaś go w liście, to co by to było?
SB: Z rzeczy niematerialnych to zdrowie dla mnie i mojej rodziny, a z materialnych – trudny wybór, bo tak wiele mam potrzeb;) Może opłacony start w Konie. Już raz odrzuciłam slota z powodów finansowych, a teraz już nawet nie staram się o kwalifikację, bo wiem, że znowu musiałabym odmówić. Wyjazd przekracza moje możliwości finansowe.
GB: „Kevin sam w domu” w święta – tandeta czy tradycja? Jakie są Twoje ulubione sposoby na spędzanie świątecznego czasu?
SB: Przyznaję, że nie oglądam Kevina. To świetny film, ale ja nie lubię oglądać filmów, które już widziałam. Najważniejszy jest dla mnie czas z rodziną. Zwykle oglądamy wspólnie jakiś fajny serial, spacerujemy, odwiedzamy najpiękniejsze stajenki, gramy w gry. W sumie nic szczególnego, bo najważniejszy jest czas z najbliższymi. I nie ma znaczenia to, jak się go spędza.
GB: Czy zdarzyło Ci się kiedyś zamiast prezentu pod choinką zobaczyć rózgę? Jeśli tak, to co przeskrobałaś? Opowiedz nam historię związaną ze świętami, która najbardziej zapadła Ci w pamięć?
SB: Na Śląsku zamiast rózgi dostaje się węgiel. Jako dziecko byłam niezłym gagatkiem, dlatego rodzice cały czas straszyli mnie tym węglem. Ostatecznie jednak zawsze udało się ich udobruchać i jednak dostawałam prezent.
GB: Czy okołoświąteczna playlista treningowa uwzględnia świąteczne hity takie jak „Last Christmas”? Co sprawia, że zaczynasz czuć nastrój świąt?
SB: Uwielbiam wszystkie świąteczne hity, świąteczne iluminacje, jarmarki i cały ten świąteczny blichtr. Oczywiście najpiękniejsze są białe święta w górach. W tym roku udało mi się jeszcze przed świętami wyskoczyć na 3 dni do Zakopanego i to był cudowny czas, bo jeszcze nie było tłumów, a pogoda była wręcz bajkowa.
GB: Skarpetki to dobry pomysł na prezent? Jaki był najlepszy i najgorszy prezent, który dostałaś na święta?
SB: Skarpetki to zawsze fajna opcja dla moich córek, które są fankami kolorowych skarpetek w śmieszne wzory. Takim prezentem nie pogardzi też mój mąż, mój tata i teść. Ja niekoniecznie się ucieszę z takiego prezentu pod choinką. Najgorszy prezent jednak dostałam od mojego męża. Była to klawiatura, o którą nawet nie prosiłam. Kupił ją bardziej dla siebie, bo w starej wytarła się czcionka i nie mógł już na niej pisać. Do dziś mu wypominam ten prezent! Najlepsze prezenty? Robię sobie sama. Od lat sama kupuję sobie prezenty pod choinkę. Nie chcę dostać kolejnej klawiatury…
GB: Jaki jest Twój sposób na spalenie świątecznych kalorii?
SB: Długie wybieganie albo długa jazda na rowerze. A najlepiej obie te rzeczy, żeby było jeszcze miejsce na kawałeczek serniczka.