Nazwisko „Szołowski” jest marką samą w sobie. Znają je wszyscy triathloniści w Polsce. Stało się tak za sprawą jednego z prekursorów tego sportu w naszym kraju, Andrzejowi. Jego syn Filip sprostał oczekiwaniom wielu osób, które kojarzyły już sukcesy ojca. Po latach pracy na własną reputację, można śmiało powiedzieć, że Filip mądrze idzie w ślady Andrzeja będąc nie tylko bardzo dobrym zawodnikiem, ale starając się być jeszcze lepszym trenerem. W tym roku niestety nie zobaczymy go w roli zawodnika. Na szczęście jednak, Filip objawi się w roli organizatora oraz trenera. Wraz z Marcinem Florkiem prowadzi on firmę LABOSPORT Polska. Zajmuje się ona doradztwem sportowym w dyscyplinach wytrzymałościowych. Współpracują z triathlonistami, pływakami, biegaczami, piłkarzami, bokserami i motocrossowcami. To między innymi Filip i Marcin dbają o przygotowanie znanych osób do triathlonu w Suszu, pomagając m.in. Iwonie Guzowskiej, Piotrowi Kraśko, Wojciechowi Olejniczakowi i Sidneyowi Polakowi. Co więcej, „młody Szołowski” robi wszystko, aby zdobyć więcej medali jako trener, niż jako zawodnik. A będzie to trudne, bo trofea zgromadzone przez 15 lat kariery zawodniczej są imponujące, a wspomnimy „tylko” o trzech złotych medalach Mistrzostw Polski seniorów w triathlonie i brązowym medalu Akademickich Mistrzostw Świata w Triathlonie.
A.T.: Przenieśmy się w czasie. 28 lat temu.
F.S.: Urodziłem się w Kielcach i do dziś tu mieszkam z żoną Jolą i trzyletnią córką Zosią. Ukończyłem studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Reprezentowałem barwy klubu triathlonowego Akweduktu Kielce. Prowadzę firmę i pracuje w Studium Wychowania Fizycznego i Sportu na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach oraz w klubie lekkoatletycznym KKL Kielce.
A.T.: Filip, jak zaczęła się twoja przygoda z triathlonem?
F.S.: Swoją przygodę z triathlonem rozpocząłem w wieku ośmiu lat. Pływać uczyłem się od trzeciego roku życia i szczerze mówiąc, miałem wówczas ogromny dystans do wody. Przełamałem się po pięciu latach nauki, do tego stopnia, że udało się tacie namówić mnie do ścigania podczas zawodów triathlonowych dla dzieci. Od września 1993 do końca 1996 roku byłem zawodnikiem sekcji pływackiej „Arka Kielce”, a od 1997 rozpocząłem treningi w Akwedukcie Kielce.
A.T.: Kto był Twoim trenerem?
F.S.: Głównym trenerem był mój tata Andrzej Szołowski. Przez ostatnie lata kariery trening układałem sam konsultując się z moim ojcem. W poszczególnych latach współpracowałem też z Piotrem Netterem, Maciejem Hampelem, Wernerem Urbańskim, Zbigniewem Królem.
A.T.: Jako że twój tata jest znana postacią w naszym sporcie, to powiedz nam jak układały się wasze relacje : trener-zawodnik oraz ojciec-syn...
F.S.: Na treningach nie miałem taryfy ulgowej, co nie oznacza, że trening nie był rozsądny i że musiałem wszystko robić najlepiej i najszybciej. W domu można powiedzieć, że byłem 365 dni w roku na zgrupowaniu 😉 bo przecież trening to też jedzenie, regeneracja itp.
A.T.: Jaki był twój pierwszy sukces w triathlonie?
F.S.: Zdobywałem złote medale Mistrzostw Polski w każdych kategoriach wiekowych od młodzika, przez juniora młodszego, juniora, młodzieżowca aż do seniora. Moim pierwszym większym sukcesem było wywalczenie „złota” na MP seniorów będąc jeszcze juniorem.
{gallery}szolowski1{/gallery}
A.T.: Które zawody w twojej karierze wspominasz najlepiej? Dlaczego?
F.S.: Najlepiej wspominam Puchar Świata w Hamburgu, gdzie zająłem 26 miejsce. Były to zawody tuż po Igrzyskach Olimpijskich i mogłem się zmierzyć z zawodnikami startującymi kilka dni wcześniej w Atenach. Do tego ponad 200 tysięcy kibiców, transmisja w telewizji na żywo i krótka ucieczka podczas wyścigu kolarskiego.
A.T.: Które zawody wspominasz najgorzej? Dlaczego?
F.S.: Najgorzej wspominam zawody z ostatniego sezonu 2011, gdzie w Górznie na MP seniorów zająłem dopiero 6 miejsce. Były to moje pierwsze Mistrzostwa Polski od 6 lat, na których nie stanąłem na podium. Spowodowane to było eksperymentami treningowymi, które praktykowałem w ostatnich sezonach po to, aby nabrać większego doświadczenia w późniejszej pracy trenerskiej.
A.T.: Co było twoim największym sportowym marzeniem i czy udało ci się go osiągnąć? Jeśli nie, to dlaczego?
F.S.: Moim największym sportowym marzeniem był udział na Igrzyskach Olimpijskich. Niestety nie udało się, ale nie żałuję tego bo tak naprawdę liczy się droga do celu, a nie cel sam w sobie.
A.T.: Teraz, gdy nie jesteś już zawodnikiem, to czego brakuje ci najbardziej z „życia sportowego”?
F.S.: Tak naprawdę cały czas jestem przesiąknięty sportem i póki co nie brakuje mi niczego. Po prostu stanąłem po drugiej stronie barykady i nie jestem już trenowany tylko trenuję innych.
{gallery}szolowski3{/gallery}
A.T.: Dlaczego postanowiłeś zakończyć karierę?
F.S.: Ściganie się na polskim podwórku nie sprawiało mi już takiej przyjemności jak kiedyś. Często przed startem było już wiadomo, kto będzie pierwszy, a kto drugi. Jeżeli chodzi o wyższe cele to po prostu zabrakło funduszy na ich realizację.
A.T.: Napisałeś kiedyś o sobie, że marzą ci się Igrzyska Olimpijskie w Londynie. Nie byłoby lepiej poczekać z zakończeniem kariery jeszcze rok? Może by ci się udało…
F.S.: Tak, Igrzyska marzą mi się cały czas, tylko teraz chciałbym wziąć w nich udział jako trener, a nie zawodnik.
A.T.: Czy decyzja o sportowej emeryturze była trudna?
F.S.: Nie, nie było to trudne, bo tak jak pisałem wcześniej nie zamierzam rozstawać się ze sportem na dobre.
A.T.: Czy zamierzasz jeszcze startować w zawodach triathlonowych?
F.S.: Tak, mam taki zamiar. Marzy mi się taka turystyka połączona ze startami na połówkach w różnych zakątkach świata.
A.T.: Kiedyś napisałeś na swojej stronie internetowej, że twoim marzeniem jest zorganizowanie najlepszej imprezy triathlonowej w Polsce. Czy jest ono aktualne?
F.S.: Jak widać mam dużo marzeń, a to jest jak najbardziej aktualne. Póki co poza pracą trenerską skupiam się na organizacji GARMIN Iron Triathlon Malbork.
A.T.: GARMIN Iron Triathlon Malbork już w niedzielę – jak idą przygotowania?
F.S.: Przygotowania idą pełną parą. Dopinamy ostatnie sprawy. Efekt końcowy można będzie zobaczyć już 24 czerwca.
A.T.: Poza organizowaniem imprez, prowadzisz swój własny biznes. Powiedz czym zajmuje się twoja firma…
F.S.: Razem z Marcinem Florkiem prowadzimy firmę LABOSPORT Polska. Jest to firma zajmująca się doradztwem sportowym w dyscyplinach wytrzymałościowych. Prowadzimy zawodowców oraz amatorów w różnych dyscyplinach sportowych. Ostatnio nasza podopieczna Joanna Miller stanęła jako pierwsza Polka w historii na podium w Eliminacjach Mistrzostw Świata w Motocrossie, Maciej Zdunek wygrał na MP w tej samej dyscyplinie, a Ewa Bugdoł wygrała Triathlon w Sierakowie. Poza tym współpracujemy z profesjonalnymi pływakami, piłkarzami i bokserami.
A.T.: Koniec kariery po tylu latach musi być troszkę nostalgiczny. Komu chciałbyś podziękować za te piękne lata zawodniczej kariery?
F.S.: Jest wiele osób, którym chciałbym podziękować. Najważniejszą z tych osób jest mój tata – Andrzej Szołowski!!!
{gallery}szolowski2{/gallery}
Najlepsze fotki to mały Szołek 😀 Ale słodziak, kto by pomyślał, że taki „duży” wyrośnie 😀
Filip 3 mam kciuki za Twoje sukcesy osobiste, trenerskie i organizatorskie.
Do zobaczenia w Malborku