Utrecht to holenderskie miasto, w którym do 2024 roku ma powstać ekologiczne przedmieście wolne od samochodów. 12 tysięcy mieszkańców nie będzie musiało korzystać z prywatnych samochodów do codziennych potrzeb. Dzielnica nazywa się Merwede, a w jej projektowaniu bierze udział Polka, pracująca w firmie OKRA!
Z Kamilą Lejman rozmawiam kilka dni po opublikowaniu artykułu, w którym opisywałem Utrecht, jako miasto przyjazne rowerzystom, dysponujące wielopoziomowym, największym na świecie parkingiem dla rowerów.
Łukasz Grass: Kamila, zacznijmy od pytania o sportowców. Czy masz doświadczenie z poruszaniem się po mieście w kontekście trenowania kolarstwa lub triathlonu? Czy często widzisz trenujących zawodników amatorów?
Kamila Lejman: Tak, jest to bardzo częsty widok, szczególnie w weekendy, niezależnie od pogody, która w Holandii potrafi być bardzo zmienna. Widać nie tylko pojedynczych kolarzy, ale całe amatorskie lub półprofesjonalne grupy rowerowe, dysponujące zapleczem technicznym w postaci samochodów serwisowych. Szczególnym zainteresowaniem wśród kolarzy cieszą się holenderskie ‘dikes’ (wały przeciwpowodziowe), których nawierzchnia jest bardzo dobrej jakości (zreszta jak w przypadku większości dróg rowerowych w Holandii, z małym ruchem samochodowym i małą liczbą skrzyżowań, co sprzyja treningowi).
red. Więcej na tem temat możecie przeczytać na blogu Travel & Lifestyle Diaries . Między innymi tak wyglądają wały przeciwpowodziowe w okolicy Utrechtu:
Jak trafiłaś do firmy zajmującej się architekturą krajobrazu w Holandii?
Wyjechałam na na wymianę studencką z programu Erasmus na Wageningen University. Zakładałam, że zostanę pół roku, a jestem już ponad 5 lat. Studiowanie w Wageningen spodobało mi się tak bardzo, że postanowiłam skończyć tam studia magisterskie. W ramach programu nauczania miałam staż w biurze architektury krajobrazu w Hadze, gdzie następnie zaproponowano mi pracę. Przed przyjazdem do Holandii studiowałam architekturę krajobrazu na SGGW w Warszawie. Postanowiłam jednak zdobyć nowe doświadczenia, chciałam dowiedzieć się, jak wygląda architektura krajobrazu poza Polską, w której przez ostatnie dziesięciolecia nie przywiązywano dużej uwagi do jakości przestrzeni publicznej. W ostatnich latach widać na szczęście coraz większą świadomość społeczną i zainteresowanie tym tematem.
Skończyłam studia magisterskie, mieszkam w Holandii już ponad 5 lat, od ponad 2 w Utrechcie, niedaleko dzielnicy Merwede, która ma się stać ekologiczną wizytówką miasta.
Nie dość, że mieszkasz w pobliżu, to jeszcze bierzesz udział w jej projektowaniu. Jak to się stało?
Do biura architektury krajobrazu OKRA, która jest jedną z kilku firm pracujących przy tym projekcie (kierowanym przez firmę marco.broekman), trafiłam już po studiach i przeprowadzce z Hagi do Utrechtu. Podobała mi się filozofia działania tego biura. Główną ideą jest projektowanie zdrowych miast (healthy city). Priorytetem jest dla nas ruch pieszy, rowerowy, a następnie transport publiczny. Ograniczamy przy tym ruch samochodowy do minimum. Chcemy pokazać ludziom, że możliwe jest życie bez samochodów, a z drugiej strony zachęcić ich do aktywności fizycznej. Chodzi o to, aby przestrzeń miejska zachęcała do sportu i ruchu w ogóle, aby stała się codziennością. Nasze projekty zawsze zaczynamy od zieleni. Staramy się, aby zieleni i powierzchni przepuszczalnych dla wody było więcej niż powierzchni zabetonowanej.
Co konkretnie robicie przy tym projekcie i co będzie w nim wyjątkowego?
Celem jest stworzenie dzielnicy zielonej, zdrowej i przyjaznej ludziom pod wieloma względami. My, jako architekci krajobrazu, zajmujemy się wszystkim, co znajduje się poza budynkami, projektujemy przestrzeń publiczną pod względem przestrzennym i funkcjonalnym. Sama dzielnica Merwede ma być mixem różnych rozwiązań, a nie zatłoczoną sypialnią miasta, jak mamy to np. w Polsce (m.in. Wilanów). Mają tam być zarówno miejsca pracy, mieszkania, jak i przestrzeń do spędzania wolnego czasu. Ewenementem będzie niemal całkowity brak na powierzchni miejsc parkingowych dla samochodów, co z polskiego punktu widzenia wydaje się nierealne. To ma być żywa tkanka miejska.
Jak ci się żyje w takim proekologicznym i prosportowym mieście?
Bardzo dobrze. Ta cała sieć połączeń rowerowych i infrastuktura, to najlepsze, co mogło mi się zdarzyć. Kiedy mieszkałam w Warszawie niechętnie jeździłam rowerem. Stresowałam się, uciążliwie jeździło się po mieście, w którym ścieżka rowerowa nagle się kończy, przechodzi w chodnik, musisz zjechać na jezdnię, albo zsiąść z roweru i go prowadzić.
W Utrechcie łatwiej poruszać się rowerem niż samochodem, a przede wszystkim sprawia to ogromną przyjemność, jest łatwe, tanie i ogólnodostępne, nie ma problemu z parkowaniem. Mieszkam na południu miasta i dojeżdżam do centrum około 4km.
Jeżeli ktoś przyjeżdża do Holandii po raz pierwszy, na pewno powinien wsiąść na rower. Nie wystarczy tylko zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Żeby doświadczyć tego, jak kosmiczną inwestycję zrobili Holendrzy, trzeba eksplorować Holandię na rowerze, zobaczyć te niesamowite dwupoziomowe parkingi i ścieżki rowerowe wkomponowane w miejską przestrzeń.
Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia w Utrechcie.
Dziękuję.