Jak powiedziało się A

to trzeba powiedzieć B, C …. aż do Z, czyli zawody.

 

Po wielu dniach, tygodniach chęci (znów one:)) by zacząć systematycznie podnosić sobie tętno nie tylko wybuchami złości:) wkoncu udało się coś systematycznie zrobić. Przez ostatnie 3 tygodnie realizacja treningów zgodnie z planem, no prawie.

Pierwsze 2 tygodnie (z tych 3) to codzienny trening czegoś: a to basen, a to rowerek, biegania (to jest to prawie) niestety mało, bo tylko dwa razy udało się w niedzielne ranki wyjść i ogólnorozwojówka w formie fitnesu. Na to ostatnie nakusiła mnie koleżanka ze ścieżek  biegowych, instruktorka tegoż fitnesu by przyjść i zaobaczyć co i jak. Zawsze myślałam, że to nie dla mnie, bo jakoś nie wyobrażałam siebie podskakującą, wymachującą rękami i nogami w rytm muzyki, gdyż  jakoś bardziej wolałam z żelastwem ćwiczyć. Ale coś zaiskrzyło. Szczególnie bardzo do mnie trafiła tabata (podobno ostatnio szał fitensowy). Krótkie, intensywne serie ćwiczeń na różne partie ciała. Wycisk daje nieziemski, pot litrami leje się z człowieka, puls winduje na maksymalne wartości, po prostu czad. Tak więc do rozpiski treningowej doszła ogólnorozwojówka, która do tej pory była przeze mnie zaniedbywana. Nadmienię, że dwa dni po tej tabacie, czułam mięścnie o których do tej pory nie miałam pojęcia, że są.

W takim to 'reżimie’ treningowym organizm wytrzymał 10 dni. W 11 lekko zbuntował się więc trzeba było dać mu wypocząć. A potem znów basen, rower, fitnes, tylko ciągle z tym bieganiem było nie po drodze.

W 3 tygodniu na 4 dni wyjechałam na szkolenie do Zakopanego. Hmm ale widoki ale biało, jakoś mam sentyment do tego miejsca, choć to już nie to Zakopane jakie pamiętam z lat młodzieńczych:) Harmonogram szkolenia był dość napięty ale przez wcześniejsze wstawanie, kiedy inni jeszcze smacznie spali, mogłam nadrobić zaległości biegowe. Tak, że pierwsze biegowe brodzenie w śniegu tej zimy zaliczone i to w jakich okolicznościach przyrody. Udało mi się na tym wyjeździe jeszcze zaliczyć basen 🙂

Nieskromnie przyznam, że sama z siebie jestem dumna, że z małymi modyfikacjami zrealizowałam założony sobie plan trenigowy. Jak to się mówi pierwsze koty za płoty, teraz wystarczy tylko w tym wytrwać…

Powiązane Artykuły

5 KOMENTARZE

  1. Bogna zazdroszcze 🙂 Ja poki co przy a – i to własnie z małej litery. Ale juz w zasadzie mamy dograny kalendarz na wakacje, więc i cele TRI bardzo sie skonkretyzowaly, co mam nadzieje przełozy się na ilośc i jakośc treningów – mam nadzieję pojść w Twoje ślady 🙂

  2. @Boguś grunt to zadowolenie z siebie. @Łukasz, zawsze staram się tej zasady trzymać. @Artur, już Ci zazdroszczę tego Zakopanego, uważaj na lawiny:)

  3. Jest B, bedzie i C! Tak trzymac! Zakopane… Bede za tydzien. Pobiegam, w wiekszym sniegu:)

  4. Czyli mówiąc językiem AT: 'Trenuj, gdziekolwiek jesteś!’. Tak trzymaj! 🙂

  5. No nieźle :-). Ja też realizuję swój plan. Prawie nic nie robię (oprócz biegania). I całkiem mi się to udaje, więc satysfakcja jest 😉

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,816ObserwującyObserwuj
22,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane