Robert Karaś wygrał zawody na dystansie Ironmana w Wolsztynie. 26-letni strażak z zawodu, były pływak, pokonał dystans 223km (krótsza trasa rowerowa. Nie mam informacji o tym, aby pozostałe odcinki były krótsze) w 8h 29 minut 40 sekund! Z Robertem rozmawiałem tuż po zakończeniu wyścigu, jeszcze przed dekoracją przewidzianą na godzinę 22.00. Zawodnicy z pierwszej trójki byli na linii mety, witając uczestników, którzy kończyli wyścig dużo później niż oni. Szybka trasa w Wolsztynie i dobra pogoda sprzyjały doskonałym wynikom. Do granicy 9h zbliżył się Wojtek Łachut, a Rabenda Marcin w kategorii M40 osiągnął czas 9h 19 minut. Jeżeli trasa pływacka i biegowa były dobrze wymierzone, są to doskonałe wyniki. Gratulacje. Zapraszam do wywiadu z Robertem Karasiem.
Robert, ogromne gratulacje za osiągnięty wynik! Zanim przejdziemy rozmowy o poszczególnych konkurencjach, warto na początku zaznaczyć, że trasa rowerowa nie była idealnie wymierzona, choć niewiele zabrakło do pełnego dystansu 180km.
Tak, organizatorzy mówili, że brakuje około 2km, Garmin pokazał mi, że zabrakło 3km. Kilka minut trzeba więc doliczyć do uzyskanego wyniku, ale nawet gdyby to było 8h 33 minuty, to jest to wynik bardzo dobry. Z mojego doświadczenia wynika, że w 90% przypadków trasy rowerowe na zawodach nie są domierzone. W Roth też mi zabrakło 2.5km do pełnego dystansu.
Rewelacyjny czas! Biorąc pod uwagę, że jesteś zawodowym strażakiem pracującym w systemie 24h służba, 48h wolnego, układanie treningu pod Ironmana nie jest proste. Zaraz do tego wrócimy. Na początek przeanalizujmy każdą z konkurencji. Jak poszło?
Pływanie zgodnie z założeniami, „z ręki na rękę”. Spokojne pływanie, z dużą rezerwą, asekuracyjnie. Bywało, że taki dystans pokonywałem już poniżej 50 minut. Tutaj uzyskałem czas 52 minuty. Miałem w pełni kontrolować siły, bo chciałem jeszcze wystartować w Malborku, ale już wiem, że nie wystartuję, bo jestem za bardzo zmęczony po tych zawodach. Ale do wody wchodziłem z takim właśnie założeniem. Warunki były dobre, bez fali, bezwietrznie. Bojki nawrotowe były dobrze widoczne, gorzej było z pozostałymi, na środku trzeba było również opłynąć małą wysepkę, zrobić jeszcze pętelkę i przyznam, że trochę gubiłem się w nawigacji. Ale generalnie w wodzie wszystko poszło zgodnie z planem – wyszedłem pierwszy z dużą przewagą.
Rower. Wiem, że jechałeś z miernikiem mocy. Jakie założenia?
Było 6 pętli i na każdej podkręcałem moc o 5 watów. 38km/h miałem po pierwszej pętli, po drugiej 38.3km/h, po trzeciej 38.8km/h, później 39.1km/h, 39.3km/h i skończyłem ze średnią 39.5km/h, więc ostatnią jechałem ponad 40km/h. Sam jestem w szoku, że tak dobrze pojechałem. Średnia moc wyszła prawie 270 watów, a ważę 67kg.
To daje ponad 4 waty na kilogram masy ciała! Kapitalny wynik!
Pierwszy raz tak pojechałem na tym dystansie.
Pamiętam twój wywiad na Akademii Triathlonu, kiedy robiłeś swojego drugiego Ironmana i wtedy narzekałeś na brak energii na rowerze z powodu zmiany żeli w ostatnim momencie. Jak było tym razem?
Tak, wtedy zmieniłem żele na dzień przed zawodami i nie spojrzałem na kaloryczność, a na mililitry i wydawało mi się, że wszystko jest OK. Teraz jechałem na tym, na czym trenowałem przez cały rok, a więc żele PowerBar. Zjadłem 15 żeli na rowerze, za dużo, bo już zaczynałem mieć problemy z…delikatnie mówiąc pomieszczeniem ich w żołądku. Ale wolę po tych przygodach zjeść za dużo niż za mało. Na rowerze wypiłem ponad 6 litrów płynów. Na biegu około 3 litrów.
Jeszcze raz…sześć litrów?! Jak to możliwe?
Ponad 6 litrów i nie miałem żadnych problemów, ani razu nie zatrzymałem się w toalecie, co oznacza, że wszystko zagrało idealnie. Ja w ogóle bardzo dużo piję. Nawet w nocy muszę mieć przy łóżku wodę. Cały czas piję i chyba muszę sprawdzić to u jakiegoś lekarza. Dużo się też pocę, ale też chłonę wodę. Na rowerze piłem PoweBara Izomax z kofeiną, a później izotonik organizatorów. Oprócz żeli jadłem również banana na każdej pętli i popijałem wodą.
A jaką miałeś pogodę?
Było około 27 stopni Celsjusza, ale rano było zimno. Kiedy przyszedłem na start było około 9 stopni Celsjusza. Kiedy wyszedłem z wody, było pewnie około 11, przez pierwszą godzinę zamarzałem na rowerze, nie czułem palców u stóp. Ale rower tutaj jest mega szybki, ponieważ cała trasa jest płaska i osłonięta drzewami, drzewo przy drzewie, jest cień, były jedynie dwa miejsca odkryte, gdzie było czuć wiatr. Poza tym idealnie.
Rozumiem, analizując twoje czasy na poszczególnych pętlach rowerowych, że kryzysu nie miałeś?
Żadnego! Momentami musiałem się hamować, bo kręciłem pod 300 watów. Sam nie mogłem w to uwierzyć. Licząc pływanie i etap rowerowy wybiegałem z T2 po 5h 25 minutach! Zacząłem bieg i od razu musiałem się hamować, bo wystartowałem po 4min/km. Wiedziałem, że tak nie mogę. Ale tętno w normie – 140 bpm. Było 8 pętli. Pierwszą pętlę pobiegłem po 4.10/km, drugą 4.12/km, trzecią 4.15/km, później 4.20/km… biegłem maraton na czas 2h 54 minuty. Piątą pętlę pobiegłem około 4.30/km, a później zaczęło dziać się coś niedobrego. Jakby od razu ściana. Nie było tak, jak zwykle, kiedy ściana przychodzi powoli, wiesz, że za chwilę będzie kryzys. Teraz z dobrego samopoczucia natychmiast wpadłem w złe. Bomba. Zwolniłem do 4.40/km kolejną pętlę. Potem była siódma i walczyłem między 4.40 a 4.30, myślałem też o zejściu z trasy. To nie było zmęczenie, ale kręciło mi się w głowie, myślałem, że się przewrócę, chciało mi się wymiotować. Rozmawiałem później z ratownikiem medycznym i powiedział mi, że za szybko oddychałem i nastąpiła hiperwentylacja. Czułem się, jakby mnie ktoś znokautował. Ale po zwolnieniu na przedostatniej pętli zacząłem dochodzić do siebie i na ostatniej pętli to już był ogień. Zacząłem ją około 4.20/km i kiedy spojrzałem na zegarek na 3km przed metą, wiedziałem, że muszę pobiec około 4min/km jeżeli chcę złamać 8h30min. No i udało mi się pobiec poniżej 4min/km! Ale na końcu było ścięcie. Kiedy zobaczyłem metę, myślałem, że do niej nie dobiegnę. Wypłukałem się idealnie ze wszystkiego do samego końca. Wymierzyłem wszystko perfekcyjnie. Na więcej mnie nie było już tego dnia stać. Czułem fajną ścianę! Jeszcze tego nie miałem. Cieszę się, że kończyłem wyścig w takim tempie, a nie jak czasami bywa po 5.30/km. Byłem w stanie zmusić się na bieg poniżej 4min/km, co pokazuje, jak wielką rzecz odgrywa psychika w takiej walce, bo przecież pętlę wcześniej problemem było 4.40/km.
Jakie plany?
Miał być Malbork, ale już w tym sezonie nie wystartuję. Jestem styrany. W płucach mniej kłuje. Po Roth trzy tygodnie nie mogłem do siebie dojść. Teraz mam to samo. Nawet teraz, jak rozmawiamy, to się męczę. Muszę odpocząć i od października przygotowania do kolejnego sezonu. Chciałbym startować w Polsce na połówkach, pokazać się trochę.
Ale masz fenomenalne czasy w Ironmanie. Nie myślisz o kwalifikacji na Hawaje?
Hmm… w niedzielę miałem startować w Ironman Kopenhaga, ale nie mam pieniędzy na slota, więc po co miałem tam jechać, skoro nie stać mnie na Hawaje? To nie jest proste. Zbieram fundusze, staram się, ale… to nie jest takie proste. Udało mi się zebrać pieniądze od sponsorów na obóz na Majorce, tam zrobiłem dobrą formę. Ale później pech, bo kilka razy łapałem gumę na zawodach i nie mogłem się pokazać na podium. Załamałem się. Nie szło, tak jak powinno. Później wystartowałem w Brodnicy, gdzie zrobiłem połówkę Ironmana w 4h 4 minuty i od tego momentu „jakoś” idzie. Chciałbym startować za granicą w serii Ironmana, ale nie mam na to pieniędzy. Wolę startować w Polsce w przyszłym roku i pokazać się potencjalnym sponsorom – Susz, Gdynia – tam, gdzie mogę zarobić jakieś przyzwoite pieniądze.
Nie masz żadnego sponsora?
Mam wsparcie sprzętowe, odżywki, za co ogromnie dziękuję, ale z pensji strażaka nie mogę niestety zorganizować wszystkiego. Nie mam żadnego stypendium i stałego wsparcia od strony Państwowej Straży Pożarnej, gdzie pracuję. Szukałem wsparcia po całej Polsce. Najlepsze jest to, że nie znalazłem go w swoim mieście, w Elblągu, a tak daleko jak w Szczecinie, Kołobrzegu czy Koszalinie w prywatnych firmach. Ale nie poddaję się. Szukam dalej.
Ile masz lat?
Dwadzieścia sześć. Pracuję w PSP Nowym Dworze Gdańskim.
W Polsce trudno będzie wyegzekwować od organizatorów podawanie rzeczywistych dystansów, ze względu na obawę o mniejszą liczbę uczestników. Jeśli ktoś będzie chciał ustalić swoją życiówkę na połówce to pewnie dwa razy się zastanowi, zanim wybierze zadeklarowane przez orga 1.9/86/20 czy 2.2/93/22. Jeśli organizator oficjalnie deklaruje w regulaminie standardowy dystans bez żadnych korekt to moim zdaniem należy po prostu uznać wyniki takich zawodów, a już do sumienia uczestników należy decyzja, czy sami czujemy się z tym dobrze, czy nie. Inaczej nigdy nie wyjdziemy z mało efektywnych dyskusji, że było 170, 174 czy 184 kilometry.
Na niektórych zagranicznych zawodach organizatorzy są od początku uczciwi, np. Iron Berlintriathlon XL podaje 175,6km, Iron w Moritzburgu 173km, a połówka w Almere 92.5km. I uczestników specjalnie tam nie brakuje 🙂
@Łukasz Grass – ale właśnie o to chodzi, żeby wymusić atest, dokładne mierzenie tras rowerowej i biegowej (o pływaniu nie mówię); jeśli zbierzemy informacje nt długości tras z odczytów zawodników to oczywiście nikt pojedynczego odczytu nie będzie traktował jako pewnik ale jak będzie takich dużo to mamy uzasadnione wątpliwości (dobre źródło to trenerzy, którzy mają dostęp do gps wielu zawodników), co do właściwego wymierzenia trasy – zbieramy to w jednym miejscu (nawet z podaniem marginesu) i wysyłamy info do organizatora o informacje/dementi/sprostowanie; jak ktoś poważnie traktuje zawodników to odpowie, potwierdzi, że jest źle wymierzona, poda przyczyny, zapowie zmiany, inny nie nie odpowie nic.
Ale to, że trasy są mierzone w ostatniej chwili to mnie zaskoczyłeś, myślałem, że poważniej nas traktują organizatorzy, gdzie tak się robi? jak rozumiem masz na to niezbite dowody;)
Ogromny szacunek. Bardzo przykre jest to jak w naszym kraju traktuje się sportowców z takim nieprzeciętnym talentem.
Mamy mistrza świata wśród strażaków, chluba PSP, a komenda główna wypłaca jakieś śmieszne 2 tysiące. W każdym innym „normalnym” kraju Robert miałby już całą bandę ludzi, którzy walczyli by o jego sponsoring. Ale nie tu. W Polsce nawet mistrz świata jest uznawany za robaka.
@ Marcin Stajszczyk – to raczej niemożliwe z tym pomysłem o wyszczególnieniu dystansów. (to znaczy w kalendarzu one są, ale podane tak jak powinny być wymierzone 🙂 Jak wiesz pływanie jest ustawiane w dzień zawodów, wiatr może przesunąć bojkę 🙂 itp. Co do biegania i roweru – trasy też czasami są zmieniane w ostatniej chwili, poza tym rodzi się pytanie o atest, itp.
„Wczoraj otrzymałem informację od jednego z trenerów, że GPS jednego z zawodników pokazał około 174km”
Pora zmienić baterie 🙂
Trasa rowerowa była około 2km krótsza i tyle.
A mnie po przeczytaniu tego artykulu, zrobilo sie po prostu smutno:(. Czlowiek z takiem nieprzecietnym talentam nie moze realizowac swoich planow tri z prozaicznego powodu jakim sa pieniadze. Jak zyc??.
Robert, chetnie bym Ci pomogl, ale sam mam z tym problem;)
Bardzo sensownym i logicznym byloby wymuszenie na organizatorach podanie faktycznech dystansow na trasie. Po Sierakowie, gdy moj GPS na trasie rowerowej wskazal 86 km – zadowolenie z zyciowki pryslo jak banka mydlana. Pisalem o tym fakcie do oraganizatora z pytaniem o faktyczny dystans – niestety bez odpowiedzi.
Czy ktos, prowadzi ewidencje czasow uzyskanych przez Polakow na wszystkich zawodach na dystansie IM. Byloby to Ciekawe – przynajmniej porownanie tych co lamia 10h!
Ciekawa dyskusja się wywiązała 🙂 Moja”odrobina złej woli” w odbiorze początku artykułu wynika z tego, że zaczynamy chyba podchodzić zbyt aptekarsko do naszej zabawy w triathlon i zatraca się gdzieś istota tego wszystkiego (było to już wspominane pod innymi artykułami). Zaczynamy skupiać się na kilometrach, sekundach, watach etc. Jest to niewątpliwie ciekawe, ale chyba nie po to bawimy się w triathlon.
Odbiór artykułu wynikał u mnie przede wszystkim ze sformułowania „pokonał dystans 223km”, czyli jakby właściwie nie zrobił w Wolsztynie Irona, tylko jakiś twór Ironmanopodobny. Ale zwracam honor i dziękuję, że sukces Roberta został w ogóle tak szybko i dokładnie nagłośniony i wzbudził tyle emocji 🙂
Marcinie mnie w teraz Bydgoszcz/Borówno GPS wykazał trasę rowerową 179,74km. Ale tak jak już powiedziałem, po prostu ufam organizatorom że jest ok. Po za tym wiem,, że trasy różnią się od siebie na jednych jest łatwiej zrobić życiówkę, a na drugiej nie. Pomysł z atestem tras jak najbardziej popieram
Robert na trasie wyglądał bardzo dobrze i mega gratulacje dla niego za wynik poza zasięgiem któregokolwiek z AG’rowców w Polsce na chwilę obecną. Ale zamierzam mu podeptać po piętach! 🙂 Trochę się pochwalę, ale co mi tam, wynik zrobiłem nieprzeciętny! Mam 21 lat i zająłem 5 miejsce na tych zawodach. Wiadomo – brakuje jeszcze sporo do poziomu Roberta, ale różnica jest 4 lata, które zamierzam mocno przepracować.
Pozdrowienia dla forumowiczów! 😉
Tomasz Kempa
I proszę ile ciekawego się można dowiedzieć na temat długości tras na zawodach w takiej dyskusji:) To pokazuje to o czym pisał Łukasz, jak można porównać różne wyniki z różnych zawodów, wiadomo, że trasy różnią się profilem i to już jest często spora różnica jak np. trasa z IM w Holandii z dużym sumarycznym przewyższeniem a jak jeszcze jest sporo dłuższa to trudno porównać wynik z niej z taką, która ma 176 czy mniej.
@Tomek Kowalski – naprawdę w Nicei jest 14 km krótsza? To nie jest błąd?
Wynika z tego, że miałem okazję ukończyć chyba najbardziej domierzony IM, bo w Kopenhadze wyszło mi 178,5 km – czy komuś pokazało mniej?
Ojcze dyrektorze – kolejny pomysł – fajnie było wszystkie takie informacje zebrać w jednym miejscu – info o dł tras na zawodach w Polsce i za granicą i co roku ew. modyfikować jak coś się zmieni;))
Z moich pomiarów wynika, że trasa rowerowe była krótsza o 3km, a pływanie i bieg były dobrze wymierzone. Trzeba pamiętać, że trasy w Wolsztynie są bardzo szybkie, a dobieg do trasy rowerowej jest pomijalny.
Miałem przyjemność obserwować jak z rundy na rundę Robert powiększał przewagę nad innymi, świetnym przecież zawodnikami i robiło to na mnie olbrzymie wrażenie. Myślałem sobie „Co się z nimi dzieje?”. Teraz już wiem, że po prostu wygrał kosmita 😉
Wynik Roberta jest rewelacyjny i nawet jeśli coś było niedomierzone to wydaje się, że ewentualny błąd pomiaru mieści się w triathlonowej normie. Trasa rowerowa w Klagenfurcie ma 176km, trasa w Maastricht 185km, a mówimy tu o eventach WTC i wynikach, które widziałem u swoich zawodników na GPSach. Z tego co wiem rower w Nicei ma 166km, więc nawet na licencjonowanych imprezach nie jest to aptekarski pomiar.
Zrobienie takiego wyniku solo – bez innych zawodników ułatwiających koncentrację, utrzymanie tempa, chwilową osłonę od wiatru przy mijaniu lub rotowaniu się zawodników jadących z podobną prędkością – na mnie robi jeszcze większe wrażenie. Sam na początku patrzyłem na czas 8:29 z lekkim powątpiewaniem, ale obiektywnie patrząc wynik jest przezajebisty do kwadratu, OGROMNE GRATULACJE 🙂
Trasa rowerowa według informacji uzyskanej przeze mnie od organizatora, trasa była dokładnie wymierzona i jest o 1 km krótsza na dystansie 1/2 i analogicznie o 2 km. Wynikało to ponoć z konieczności technicznej umieszczenia nawrotu na końcu pętli w tym konkretnym miejscu Potwierdzają to zebrane wyniki z liczników rowerowych. Czyli dystans nie 223 jak w artykule a 224 km – co zresztą ponoć (bo sam nie analizowałem) jest zgodne ze standardami i regulaminem ITU, na który powołuje się organizator.
Na trasie biegowej mój GPS pokazał 21,1 km.
Na pływackiej 2,06 km ale pewnie błąkałem się po jeziorze;)
W każdym razie wynik Roberta Karasia i pozostałych chłopaków jest wynikiem na umownym dystansie „Ironmana” i w związku z tym nie podlega dyskusji i opisywanie dystansu jako krótszego niż oficjalny już na początku artykułu świadczyć może o próbie zdeprecjonowania tego wyniku, chyba, że poprzednie publikacje Autora na temat osiągnięć innych zawodników na innych trasach były równie dociekliwe i precyzyjne. Nie wiem, nie sprawdzałem, dlatego nie twierdzę tylko zastanawiam się dlaczego taki przytyk na samym początku artykułu. Wierzę, że nie wynikało to ze złych intencji. W każdym razie mamy o czym pogadać;)
Nie mam pojęcia jak są (czy jak powinny być) liczone dobiegi do stref zmian i długości stref. Dobieg z wody do T1 w Wolsztynie i jej długość to około 300 m czyli detal. Ale już na Majorce sama strefa ma około 500 m a trzeba ją pokonać 2 razy. Podobno wliczone do trasy biegowej. Słyszałem też, że w Klagenfurcie trasa rowerowa również nie ma 180 km. Ale to też nie sprawdzona informacja. Może ktoś wie więcej i podzieli się tą wiedzą?
ikarol – trzeba mieć naprawdę sporą wyobraźnię i trochę złej woli, aby po tym wywiadzie mówić o deprecjonowaniu wyniku. O tym,ze jest to REWELACYJNY CZAS napisałem już w drugim swoim zdaniu, a przez niemal cały wywiad nie mogę wyjść z podziwu dla Roberta! Informacja o domierzeniu trasy bądź nie jest jedną z najistotniejszych – wpływa na określenie m.in. tego o czym piszesz. To, czy jest to najlepszy, drugi czy trzeci wynik w historii zależy właśnie od tego, na jakiej trasie ścigali się wcześniejsi rekordziści. Andreas Raelert jest rekordzistą świata na DYSTANSIE Ironmana z Roth, ale daleko mu do rekordu Craiga Aleksandra z Hawajów, który jest wyznacznikiem wszystkiego w tri na długim. Informacja o długości trasy nie jest deprecjonowaniem sukcesu, ale jego określeniem, umiejscowieniem w szerszym kontekście. Podobnie jak informacja o tym, czy otrzymałem slota z roll downu, to czy wskoczyłem na podium w kategorii wiekowej przy słabej bądź mocnej obsadzie. Po drugim miejscu jakie zdobyłem w sprincie w Gdyni, nawet nie wrzuciłem tej informacji na FB, ani nie napisałem relacji na AT, chwaląc się formą. Dlaczego? Dlatego, że 99% najmocniejszych rywali ścigało się na połówce dzień później. Daniel Domirski nie odebrał w Gdyni slota na MŚ – dlaczego? Dlatego, że jak sam napisał: „zdobył go nie w takim stylu, w jakim by chciał.” Określenie dystansu na każdych zawodach ma kluczowe znaczenie w pozycjonowaniu się na tle innych zawodników i zapisywaniu na kartach historii. A Robert w rozmowie ze mną, w swojej skromności, sam rozpoczął od podkreślenia krótszej trasy rowerowej, co uwzględniłem, spisując wywiad. Wczoraj otrzymałem informację od jednego z trenerów, że GPS jednego z zawodników pokazał około 174km, więc 6km krócej, a nie 3km, czy 2km (zawodnik z czołówki) Nie wiem, czy jest to spowodowane, ale myślę, że pomysł mkona, o atestowaniu tras, jest dobrym pomysłem.
i żeby była jasność – nie odbieram nikomu prawa do cieszenia i chwalenia się swoimi osiągnięciami, ale moim zdaniem taka informacja zawsze powinna zawierać dane dotyczące WAŻNYCH okoliczności towarzyszących sukcesowi. W swojej relacji z Haugesund dokładnie opisałem proces tzw. roll down, nie pisząc wyłącznie suchej informacji: „zdobyłem kwalifikacje na MŚ”.
@ikarol – a gdzie Ty widzisz choćby cień deprecjonowania wyniku Roberta w tym wywiadzie!? Każdy a przede wszystkim autor wywiadu raczej nie może wyjść z podziwu:) A to, że zaczynamy podawać długość tras to bardzo dobrze, piszemy o tym od dawna i całe szczęście, że tak jest. Być może to sprawi, że trasy będą atestowane i dobrze wymierzone, a jak nie to w oficjalnych informacjach o zawodach powinno to być podane przed startem a potem w wynikach! np. 1,9-86-20 i wszystko jasne;) Kiedyś nie mogłem wyjść z podziwu dla znajomych osób na moim poziomie, które kręciły „doskonałe” średnie w Sierakowie na rowerze i dopiero w tym roku! się dowiedziałem nt długości trasy. A organizatorzy milczą i udają, że jest ok. Szczecin jak piszesz w drugą stronę i to równie źle. Ale nawet dla takich dobrych zawodników jak Robert czy PRO takie info są cenne, bo jadąc na jakieś zawody mogą sobie mniej więcej zaplanować start znając rzeczywistą długość trasy.
Potwierdzam, mi na połówce wyszło ok. 88km, to zależy pewnie od sposobu objazdu rond 😉 Chyba zaczynamy trochę się zapętlać w tej analizie wyników i dystansów. Rozpoczynanie informacji od tego, że rower było nieco niedomierzony to dla mnie deprecjonowanie wysiłku i fenomalnego wyniku Roberta. Czy to nie jest czasem drugi najlepszy wynik Polaka na tym dystansie w historii? Marek Jaskółka na IM Cozumel zrobił 8:13, ale sam przyznawał, że pływanie miało 3,1km. Mimo to wynik jest wynikiem. Czy ktoś deprecjonuje tegoroczne wyniki poniżej 4 godzin z Sierakowa? Wszyscy wiedzą, że rower ma niecałe 86km, a bieganie poniżej 20km. Co w takim razie zrobić z wynikami tegorocznego Szczecina, gdzie rower miał 93km, a bieganie 22km? Opisywać je gwiazdką i komentarzem? Informacje o realnym dystansie są oczywiście istotne, ale według mnie nie powinny stanowić głównego przesłania relacji.
„…Do granicy 9h zbliżył się Wojtek Łachut, a Rabenda Marcin w kategorii M40 osiągnął czas 9h 19 minut…”Hej Łukasz,chyba zapomniałeś wymienić zeszłorocznego zwycięzcę i 3ciego w tym roku Pawła Czajkowskiego…zapewniam,że to istotne;)Co do dystansu to poza brakującymi 3km na rowerze,reszta się zgadzała.Zresztą tak jak napisał Robert,rzadko jest tak,że trasy są idealnie pomierzone;)Pozdrawiam Twister!
Nie jestem w temacie, kolega Robert startuje w kategorii PRO czy Amator? Jako amator nie zawojuje świata bez własnej kasy…
Co może zyskać gmina/miasto? Nie wiem, nie jestem z Elbląga (ciekawe ile osób wie, że Pan Robert jest z Elbląga, a już gdzie pracuje też chyba niewielu:) Przy okazji startu w Roth ukazało się kilka newsów w mediach na ten temat, czy to była promocja dla tej okolicy? Zapewne nie, bo nikt o to nie zadbał, żeby przy okazji zareklamować miasto itd. Co zyskują miasta/gminy na promocji w mediach? To zależy co mają do zaproponowania chociażby turystom. Czy warto się promować? Chyba tak skoro co rusz widać reklamy różnych miast a to w prasie a to w tv. Czy to, że np. inni dobrzy sportowcy zawodowi mówią, że są z danego miasta przynosi im jakieś korzyści choćby turystyczne nie wiem. Oczywiście to inna skala. I zgadzam się, że to nie powinno być z pieniędzy na rozwój dzieci i młodzieży ale na promocje jak najbardziej by mogło o ile jest jakiś jej sensowny plan. Z drugiej strony kto ma porwać te dzieci, młodzież do rozwoju w sporcie jak nie ktoś z ulicy obok, jeśli osiągnie duży sukces. Także temat nie jest taki zero-jedynkowy i wart analizy.
Marcin Stajszczyk – nie widzę co gmina może na tym zyskać, ale nie mozliwe, że po porstu tego nie dostrzegam. Moje zdanie jest takie że pieniądze publiczne powinny iść na umożlwienie jak największej liczbie ludzi (choć głównie myślę o dzieciach i młodzieży) kontaktu ze sportem, a nie pomaganiu poszczególnym jednostkom – nawet wybitnym. Więcej, boisk, basenów, opłaconych zajęć, turniejów i zawodów. Rozwój rywalizacji sportowej na poziomie szkolnym. Dofinansowanie zawodowych sportowców to też twór trochę sztuczny. Pamiętam żale niektórych olipijczyków(chyba ciężarowców), jak mało zarabiają. No cóż panowie, wybraliście dyscyplinę o znikomej popularności i zerowej medialności to skąd niby te pieniądze mają być?
WOW! Gratulacje! Pełen podziw, jest pan bardzo dużym przykładem dla amatorów,którzy na co dzień pracują i trenują! Sam pracuje w podobnym systemie pracy („PRM”) i wiem jak ciężko jest wykonać założony plan treningowy. Życzę powodzenia w znalezieniu sponsorów i dalszych sukcesów!
Pozdrawiam
Oczywiście Alek masz rację, że głównie prywatne firmy powinny widzieć w tym korzyść ale czy np. miasta nie wydają pieniędzy na promocje i często w sposób co najmniej wątpliwy, a promocja miasta/gminy przez zdolnego sportowca nie jest wg Ciebie warta zaangażowania? A czy różne instytucje publiczne/państwowe nie dofinansowują zdolnych osób w różnych dziedzinach? Myślę, żebyśmy się wszyscy zdziwili ile jest takich akcji i na jakich polach a czy zdolny sportowiec nawet amator to jest ktoś gorszy niż zdolny pisarz, malarz czy inny artysta? Uważam, że nie. Natomiast nikt nie piszę, że ktoś oczekuje, że będzie mu się płacić jak piszesz, mówi tylko, że takiej pomocy nie ma a jakby miał to mógłby więcej zrobić i tylko tyle. I nie chodzi o płacenie „komuś” tylko o sfinansowanie kosztów treningów i startów. I teraz ktoś kto to czyta a ma takie możliwości może się zastanowić czy warto kogoś takiego wesprzeć czy nie. I tylko tyle.
Pełen podziw za wynik, ale muszę dodac coś od siebie. Robert jest amatorem i startuje dla własnej przyjemności. Jest to jego hobby, jak wiekszości z nas. Skąd oczekiwania, że za jego hobby i jego przyjemność ktoś będzie mu płacił? Prywatne firmy – nie ma sprawy, tak działa rynke, ktoś chce reklame i chcę wyłożyc własną kasę to proszę bardzo, ale straż, miasto?
Znakomity progres potencjał jest ogromny! Mam nadzieje, ze uda sie znaleźć sponsora/team, który da szanse na dalszy rozwój. Trochę sie dziwie jak łatwo rożne firmy przechodzą obok takich ludzi i nie widza dla siebie potencjału do reklamy. Z drugiej strony jak sie popatrzy na warunki jakie miał inny strażak Z.Brodka złoty medalista olimpijski to nie dziwi, ze w takiej dyscyplinie jak tri jest jak jest. Mysle, ze więcej startów w Polsce na dużych imprezach jak Susz, Gdynia, Poznań to dobry pomysł jako element własnej promocji i ew znalezienia sponsora. Ale mam pytanie czy po prostu czeka Pan na propozycje czy szuka sponsora aktywnie wysyłając propozycje do rożnych firm związanych z tri? Zdecydowanie warto byc aktywnym mając takie wyniki. Na marginesie wybory za pasem a wiadomo kto ze Strażą jest związany, warto zapytać o pomoc przy uzyskaniu wsparcia na kolejny rok, w roku wyborczym rożne cuda sie zdarzają;) Pozdrawiam!
Pelen podziw Panie Robercie!