Krzysztof Kuczyński: „Jeżeli chodzi o rozwój, to zawsze można coś poprawić”

Jak sam przyznaje, perfekcjonizm to jego cecha charakterystyczna. Krzysztof Kuczyński opowiada o tym, dlaczego analiza i odpowiednie realizowanie planu jest jego kluczem do sukcesu.

ZOBACZ TEŻ: Challenge Gdańsk: Jadczak i Kuczyński triumfują na olimpijce!

Niedawno wygrał zawody Challenge Gdańsk na dystansie olimpijskim. Kilka dni później zajął 5. miejsce w sprincie w Suszu. W rozmowie z Akademią Triathlonu, Krzysztof Kuczyński mówi o tym, jak analityczne podejście pomaga, ale również przeszkadza mu w trenowaniu.

Nikodem Klata: Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z triathlonem? Dlaczego zdecydowałeś się akurat na tę dyscyplinę?

Krzysztof Kuczyński: Moim pierwszym sezonem startowym był rok 2019. Bardzo podstawowy rower szosowy i pierwszą piankę kupiłem natomiast latem 2018 roku i ten okres należy uznać za rozpoczęcie przygody z tą piękną dyscypliną. Aktywny sportowo byłem chyba zawsze, a na pewno, od kiedy pamiętam. Na studiach dużo biegałem, przygotowując się do maratonu. Zaczęły przytrafiać mi się kolejne urazy/kontuzje i wtedy pojawił się zalążek pomysłu związany z triathlonem, aby obciążenie treningowe rozłożyć na trzy dyscypliny, a samą aktywność urozmaicić.

NK: Przeglądając Twoje wpisy na Instagramie, można zauważyć, że lubisz cyferki i sporo analizujesz – to Twój sposób na osiągnięcie sukcesu?

KK: Bez wątpienia jest to charakterystyczna dla mnie cecha. Ma to jednak zarówno swoje plusy, jak i minusy. Zaczynając od plusów – w tym temacie świetnie rozumiem się z moim trenerem – Maciejem Bodnarem, z którym współpracuję drugi rok. Maciek jest typem analityka, a wiedzę i doświadczenie opiera na twardych danych i wzorach, które mają uzasadnienie. Obu nas nazwałbym umysłami ścisłymi.

Tworzymy razem tabelki, analizujemy dane z treningów i zawodów. To daje dużo pewności siebie, bo są podstawy do wyciągania wniosków i rozwoju. Przechodząc do minusów – zdaję sobie sprawę, że przywiązuję do tego zbyt dużą wagę. Gdy mam rozpisane zadanie biegowe w tempie 3’32-3’40 to zrobię wszystko, aby pobiec dokładnie w środku, czyli po 3’36. Dużo lepszy efekt treningowy uzyskałbym, opierając się bardziej na moich subiektywnych odczuciach i gorszego dnia pobiegł po 3’40, a lepszego – po 3’32. Muszę nauczyć się bardziej ufać swojej intuicji – to samo dotyczy taktycznego rozgrywania wyścigów, reagowania na bieżąco na sytuacje na zawodach, podejmowania ryzyka w trakcie itp.

Źródło: Archiwum prywatne Krzysztof Kuczyński

NK: Wraz z każdym kolejnym postem, zwłaszcza w tym sezonie, pisałeś o czymś nowym, co udało Ci się poprawić – to najlepiej przepracowany okres startowy w Twojej sportowej karierze? 

KK: Zacznę od końca, bo „kariera” to trochę za dużo powiedziane – nazwałbym to raczej „przygodą”. Na pewno tej zimy zrobiłem duży progress na rowerze i na bieganiu. Podjęliśmy z Maćkiem ryzykowną i niestandardową decyzję o całkowitym zaniechaniu pływania na okres pięciu miesięcy i rozwoju pozostałych dyscyplin, gdzie poprawa była pewniejsza i faktycznie przyniosła widoczne już rezultaty. Potwierdziły to starty w pierwszej części sezonu, ale wiem, że cały czas nie pokazałem jeszcze, na co naprawdę mnie stać.

NK: Efekty przygotowań przyszły szybko, bo wygrałeś olimpijkę w Gdańsku, ale jak sam mówisz, to była rozgrzewka. Zwycięstwo było dobrym zwiastunem na resztę sezonu?

KK: Takie wyścigi jak ten w Gdańsku dają dużo wiary w siebie i dobrze rokują na przyszłość. Zawody od początku nie układały się po mojej myśli, bo straciłem dużo na pływaniu, gdzie nie poradziłem sobie z dużymi falami w zatoce.

Pózniej rzuciłem się w pogoń za pierwszym zawodnikiem, odrobiłem stratę i uciekłem podczas biegu, dowożąc pierwsze miejsce do mety. Nie był to więc start idealny, a mimo to udało mi się zająć pierwsze miejsce. Teraz czeka mnie trochę przerwy od ściśle ułożonego planu treningowego. Wiem, że tego potrzebuję i czuję, że w sierpniu wrócę silniejszy na wspomnianą wcześniej drugą część sezonu startowego.

NK: Jak sam mówiłeś, start w Suszu był dla Ciebie ważnym startem. Chciałeś powalczyć tam o obronę tytułu mistrzowskiego, jednak jak pisałeś, było to trudne zadnie ze względu na mocną obsadę. Ostatecznie zająłeś 5. miejsce – mimo tego, że nie wygrałeś, jesteś zadowolony ze swojego wyniku?

KK: Nie mogę być niezadowolony, bo przed zawodami sam tłumaczyłem sobie i mówiłem innym, że top 5 to mój cel (śmiech). Prawda jest jednak taka, że po tych zawodach pozostał mały niedosyt, bo poprzeczkę stawiam sobie wysoko.

Myślę, że gdyby udało mi się wejść na wyższą intensywność na rowerze i bieganiu (dane wskazują, że obie dyscypliny pokonałem w moich zakresach/możliwościach bardziej zbliżonych do dystansu olimpijskiego, a nie sprintu) to może miałbym większe szanse powalczyć o trzecie lub czwarte miejsce.

Źródło: Archiwum prywatne Krzysztof Kuczyński

NK: Po zawodach w Gdańsku mówiłeś, że przed Suszem nie chcesz już nic poprawiać. Po zawodach w Suszu – jest coś, co chcesz poprawić?

KK: Miałem raczej na myśli, że nie było już czasu, aby cokolwiek poprawić, bo jeżeli chodzi o rozwój to poprawić można coś zawsze (śmiech).

Myślę, że przede wszystkim muszę chwilę odpocząć, o czym wspomniałem już wcześniej i zaadoptować objętość i intensywność przepracowaną przez kilka ostatnich miesięcy. To, czego bym chciał, ale oczywiście niekoniecznie musi się udać to po prostu popłynąć, przejechać i pobiec na takim poziomie, na który wiem, że jestem przygotowany. W tym sezonie niestety nie udało mi się jeszcze tego pogodzić na żadnych zawodach.

NK: Spotkałem się ze stwierdzeniem, że jesteś „perfekcjonistą”.  Pracujesz jako architekt, więc tam faktycznie wszystko musi być perfekcyjnie zaplanowane. W triathlonie i w sporcie jest tak samo?

KK: Myślę, że to zadziałało raczej w drugą stronę i to sport już w młodym wieku wymusił na mnie pewne cechy, takie jak sumienność, samodyscyplina czy zaangażowanie. Nauczyłem się, że działając według planu i skrupulatnie go realizując, można osiągnąć postawiony sobie cel. W ten właśnie sposób staram się podchodzić do życia – również w pracy.

Ze względu na to, że mój czas na treningi jest mocno ograniczony, ma to podwójne znaczenie, bo nie mogę pozwolić sobie na błędy, a każda jednostka musi być dobrze przemyślana i zrealizowana do perfekcji. Oczywiście to wszystko ma też drugie dno, bo prowadzi do dużego stresu dla organizmu oraz stawiania wobec siebie i innych wysokich oczekiwań.

ZOBACZ TEŻ: Czy planowanie tygodnia przed zawodami ma znaczenie?

NK: W planach masz jeszcze mistrzostwa Polski w Białymstoku, a sezon chcesz zakończyć mistrzostwami świata w Hiszpanii. Jakie są Twoje plany i oczekiwania co do tych startów?

KK: Chciałbym przede wszystkim dobrze się bawić oraz wystartować tam w pełni zdrów i zaprezentować formę, na jaką mnie stać. Oczekiwań dotyczących rezultatów nie mam raczej żadnych – jeżeli zrealizuję to, o czym wspomniałem przed chwilą, to one przyjdą same. Bardzo cieszę się na wylot do Hiszpanii – to będą dla mnie pierwsze zawody za granicą, w których wezmę udział, a w tym samym czasie rozegrany zostanie w Pontevedrze finał Pucharu Świata WTCS. Liczę, że będzie to piękna przygoda z masą dobrych wspomnień i, że zbiorę z tej podróży dużo cennego doświadczenia.

NK: Napisałeś, że 2022 możesz uznać za przełomowy – co musisz osiągnąć, żeby 2023 takim był? 

KK: Na szczęście nic nie muszę, a tylko mogę (śmiech) Pominę więc aspekty czysto sportowe, bo nie one są najważniejsze. Myślę, że 2023 będę mógł zaliczyć do udanych, jeżeli będę szczęśliwym człowiekiem, a moja rodzina i znajomi wytrzymają i wybaczą mi czas, który poświęcam na swoją pasję oraz błędy, które popełniam.

Nikodem Klata
Nikodem Klata
Redaktor. Dziennikarz z wykształcenia. W triathlonie szuka inspirujących historii, a każda z nich może taką być. Musi tylko zostać odkryta, zrozumiana i dobrze opowiedziana.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,510ObserwującyObserwuj
443SubskrybującySubskrybuj

Polecane