Maciej Skórnicki i Martyna Lewandowska: „Staramy się dawać sobie przestrzeń i czasem za sobą zatęsknić”

Zdecydowanie wzajemne wsparcie jest ważne i cenimy bardzo, że każde z nas może liczyć na drugą połówkę – mówią Maciej Skórnicki i Martyna Lewandowska. Jak rozpoczęła się znajomość triathlonistów i czym jest dla nich ten sport? Porozmawialiśmy o tym w jednym z naszych walentynkowych wywiadów.

ZOBACZ TEŻ: Roksana Słupek: „Fajnie jest dzielić to samo hobby ze swoim partnerem”

Grzegorz Banaś: Możecie powiedzieć, jak się poznaliście? Czy Wasza znajomość zaczęła się właśnie od triathlonu?

Martyna Lewandowska: Poznaliśmy się na imprezie – więc ciężko powiedzieć, że w sportowych okolicznościach. Co ciekawe -była to moja urodzinowa domówka i Macieja przyprowadził na nią nasz wspólny kolega, triathlonista – Bartek Sabrak. Więc może nie triathlon, lecz triathlonista nas połączył (śmiech).

Grzegorz Banaś: Czy triathlon pozwala Wam rozładować emocje?

Maciej Skórnicki/Martyna Lewandowska: I tak i nie (śmiech) wszystko zależy od okoliczności. Czasami treningi pozwalają nam odciąć się od tego, co złe, ale nie ukrywamy, że często, jeśli trening pójdzie nie po myśli, to nad głową wisi dymek z napisem „nie mów do mnie teraz”.

Grzegorz Banaś: Zdarza się, że chodzicie na sportowe lub triathlonowe randki?

MS/ML: Czasami udaje nam się wyjść na wspólne rozbieganie czy rower. Często chodzimy razem na basen, ale tam każdy realizuje swój trening. Randki to nie są, ale powiedzmy, że fajnie spędzony wspólnie czas!

Grzegorz Banaś: Oboje startujecie w zawodach, ale triathlon (i sport ogólnie) nie jest dla Was tylko hobby i zainteresowaniem. Oboje zawodowo pracujecie ze sportowcami. Czy w takim razie po pracy rozmawiacie jeszcze o triathlonie (lub sporcie)?

Martyna: Ja niestety nie pracuję zawodowo ze sportowcami – chyba że mówimy o RaceReady – ale to zdecydowanie produkt dla każdego – nie tylko dla sportowców! Triathlon jednak prawie codziennie pojawia się w naszych rozmowach, ponieważ jest to duża część naszego stylu życia i szczerze ciężko nam wyobrazić sobie życie bez sportu.

Maciej: Ja uwielbiam moją pracę, więc szczerze mógłbym tylko rozmawiać na sportowe tematy. Szczególne, że ja lubię mówić zazwyczaj, gdy wiem, że mogę powiedzieć coś wartościowego. Gdy się nie znam to wolę słuchać.

fot. Maciej Skórnicki IG.

Grzegorz Banaś: W zeszłym roku Martyna zdecydowała się połączyć pracę i pasję do sportu i stworzyła energy izotonik Race Ready. Maciek jest z zawodu trenerem, a dodatkowo jeszcze startujecie w TRI. Czy motywujecie się sportowo, ale też w kwestiach zawodowych?

MS/ML: Zdecydowanie wzajemne wsparcie jest ważne i cenimy bardzo, że każde z nas może liczyć na drugą połówkę. Gdy jedna ze stron czuje, że wsparcia jest za mało niż potrzeba, to dajemy sobie o tym znać. Natomiast w sporcie trzeba czasami być trochę egoistą, aby osiągnąć swoje cele – i właśnie dzięki temu wiemy, że nie za każde „samolubne zachowanie” trzeba się obrażać na drugą połówkę.

Grzegorz Banaś: Maciej, skąd pomysł na oświadczyny w legendarnym Angels Landing?

MS: Gdy byłem pewien, że lecimy do Utah, to już wiedziałem, że „akcja oświadczyny” będzie właśnie tam. Początkowo chciałem zrobić to w Monument Valley, gdzie Forrest Gump skończył biec. Miało być, że „Forrest skończył biec tutaj, ja chcę, żebyśmy stad zaczęli biec razem” – no, ale plany nam się trochę zmieniły. Na Angles Landing byłem w 2019 roku i wspaniale wspominałem to miejsce. Martyną nigdy wcześniej tam nie była, bardzo jej zależało, żeby tam wejść. Więc plan B był oczywisty i chyba tam samo spektakularny.

Grzegorz Banaś: Martyna, możesz powiedzieć, jak wyglądało to z Twojej perspektywy? Byłaś zaskoczona?

ML: (śmiech) Zamiary Macieja przejrzałam już przed wyjazdem, a wystarczyło, że zaproponował wyjazd do Monument Valley w swoje urodziny. Spojrzałam wtedy mu w oczy i zaczęłam się śmiać, a On zareagował podobnie i wszystko było jasne. Wyjazd finalnie się nie udał, więc miałam jeszcze swoje dwa typy, kiedy mógłby mnie „zaskoczyć”. W Zion NP miałam okazję być w 2018 roku, ale trasa na Angels Landing niestety była wtedy zamknięta. W związku z tym ogromnie mi zależało tam wejść przy okazji wyjazdu na MŚ. Mieliśmy kilka prób w loterii, abyśmy dostali pozwolenie wejścia na szlak. Udało się i na szczycie już robiłam ze sobą zakłady czy zrobi to tutaj, czy może jednak mój tok myślenia był mylny. Zrobił to i, mimo że przeczuwałam to łzy wzruszenia i tak się pojawiły. Super przeżycie i cieszę, że ze Angels Landing ma dla nas teraz takie znaczenie ❤

fot. Maciej Skórnicki IG.

Grzegorz Banaś: Jesteście razem kilka lat. Czy triathlon nauczył Was czegoś nawzajem? Dowiedzieliście się czegoś o sobie?

ML: Zdecydowanie zrozumienia i szacunku do działań drugiej osoby. Staramy się dawać sobie wzajemnie przestrzeń i czasem trochę za sobą zatęsknić. Maciej zdecydowanie bardziej ceni sobie odpoczynek, a ja (Martyna) jestem osobą, która bardzo nie lubi „marnować czasu” i każdą wolną chwilę chciałabym wykorzystać na maksa.

Niestety podchodząc do sportu bardziej ambitnie i na regenerację trzeba mieć czas, więc nadal się tego uczę i nie katuję się za dłuższe pospanie w weekend. Maciej myślę, że nauczył się trochę samodzielności, bo długo mieszkał w domu z babcią, która wszystko za niego ogarniała. Ogólnie sport nauczy nas, że na wszystko w życiu trzeba sobie zapracować i odpowiednio priorytetyzować sobie życiowe sprawy. Triathlon dał nam masę wartościowych znajomości, ta społeczność jest dużo cieplejsza niż świat biegaczy.

Grzegorz Banaś: Dziękuję za rozmowę!

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,703ObserwującyObserwuj
453SubskrybującySubskrybuj

Polecane