Marta Łagownik: „Chęć zwycięstwa wyostrza wszystkie zmysły”

Doskonale układa się ten sezon dla Marty Łagownik. Zawodniczka ma za sobą dobre występy międzynarodowe. Zdobyła mistrzostwo Polski na dystansie sprinterskim, a niedawno dołożyła drugi złoty medal – tym razem na dystansie średnim! – Cały ten start wspominam tylko pozytywnymi emocjami i wielką ekscytacją. To coś dla mnie nowego – opowiada w rozmowie z Akademią Triathlonu.

ZOBACZ TEŻ: Piotr Ławicki i Marta Łagownik mistrzami Polski w duathlonie na dystansie średnim!

Akademia Triathlonu: Zwycięstwo w MP na dystansie sprinterskim. Teraz tytuł mistrzyni Polski na dystansie średnim. To chyba bardzo optymistyczny prognostyk w kontekście przyszłości?

Marta Łagownik: Tak. Podwójne zwycięstwo w Mistrzostwach Polski jest dobrym odzwierciedleniem mojej dyspozycji. Bardzo się cieszę, że realizuje wszystkie cele, które wcześniej założyłam z trenerką Moniką Smaruj. Nie ukrywam, że w tym roku podchodzę do startów z większym luzem. Dzięki temu równorzędnie idzie za tym profesjonalizm, a co za tym idzie, jestem bardziej skupiona, podekscytowana startami i lepiej się przygotowuje. Luz daje frajdę i poczucie, że można dać z siebie więcej, przynajmniej tak mam.

AT: Pamiętam też, że rozmawialiśmy o tym, że kilka rzeczy postanowiłaś zmienić – między innymi zadbałaś bardziej o regenerację. Można śmiało powiedzieć, że teraz zbierasz plony tych pozytywnych zmian?

MŁ: Od tamtego momentu miałam czas by te błędy wyłapać i po prostu zlikwidować. To pozwoliło mi wykonywać treningi efektywniej i szybciej się po nich regenerować. Dzięki temu do startów byłam bardziej wypoczęta fizycznie, ale też psychicznie, bo byłam spokojna, że w przygotowaniach zrobiłam wszystko najlepiej, jak potrafiłam.

AT: Mistrzostwa Polski na dystansie średnim były dla Ciebie też bardzo nowym doświadczeniem – dystans, pozycja na rowerze, niższa intensywność i żywienie. Opowiesz nieco więcej o dostosowaniu się do tego dystansu i przygotowaniu pod niego?

MŁ: Moje przygotowania do tego dystansu nie były długie. Wykonałam 4-5 treningów na rowerze czasowym, by nogi, które pracują na rowerze szosowym, mogły się przyzwyczaić do innego kąta nacisku na pedały. Były to dla mnie trudne jednostki, zwłaszcza dla obręczy barkowej i pleców, co potwierdzi moja fizjoterapeutka Ola z Fizjolabu.

Długotrwały trening na niskiej lub średniej intensywności w tej samej pozycji zaczyna po dłuższym czasie niż półtorej godziny „boleć”. Nie mogę już wtedy usiedzieć i zaczynam się rozpraszać. Nazywam to bólem wytrzymałościowców. Wszystko cię boli, drażni, ale trzeba trzymać pozycje i kadencję. Podziwiam tych startujących na dłuższych dystansach, ale sądzę, że niebawem sama poczuje to na własnej skórze.

Jeśli chodzi o żywienie, to wiem, że na długasach to priorytet. Starałam się odżywiać na treningach tak jak na zawodach, żeby moje ciało nie było zszokowane, że wlewam w siebie tyle żeli energetycznych i popijam izotonikiem. Korzystałam z żeli i izotoniku Named Sport. Wychodziło mi około 1-2g węglowodanów na godzinę, a i tak momentami wydawało mi się, że powinnam jeść więcej, ale każdy powinien to przetestować indywidualnie.

AT: Drugi bieg na 10 kilometrów pobiegłaś z 11. czasem Open. Niczym Anne Haug podczas PTO, też wyprzedziłaś wielu mężczyzn. Byłaś zaskoczona, że masz jeszcze taki potężny zapas sił?

MŁ: Cały ten start wspominam tylko pozytywnymi emocjami i wielką ekscytacją. To coś dla mnie nowego. Pierwszy bieg zaczęłam z dużym hamulcem. Byłam w szoku, że tak dobrze mi się biegnie, bo dzień wcześniej byłam bardzo zmęczona podróżą. Myślałam tylko „Marta hamuj, hamuj, jeszcze rower i na drugim sobie odpalisz”.

Po rowerze pierwszy kilometr był trochę kwadratowy, bo nogi w pogoni za Agnieszką Jerzyk były mocno zmęczone, ale chęć zwycięstwa i skupienie wyostrza wszystkie zmysły i człowiek tylko biegnie i biegnie do przodu. Byłam dynamiczna do końcówki, kiedy złapałam energetyczny „zjazd”. Pewnie nie było widać, ale jako żółtodziób za mało zjadłam i końcówkę biegłam tylko z kibicami i ich naprawdę gromkim dopingiem. To był świetny start.

AT: Ten sezon już jest dla Ciebie bardzo intensywny. Niektórzy dopiero zaczynają, Ty masz już za sobą występy zagraniczne i w Polsce. Zdradzisz nam swoje najbliższe plany?

MŁ: Mam kilka startów za sobą, ale nie zwalniam tempa. Uwielbiam startować, mieć kontakt z najlepszymi. Treningi w okresie startowym są wymagające i dają przy tym mnóstwo satysfakcji. W tym czasie padają rekordy życiowe i człowiek wierzy, że może dać z siebie więcej. Czasami też nie wszystko idzie po naszej myśli, ale na takie momenty też powinniśmy być przygotowani, bo taki właśnie jest sport. Piękny, nieprzewidywalny, przynoszący wiele skrajnych emocji.

W ten weekend startowałam na prestiżowej serii 1/8 IM podczas Garmin Iron Triathlon w Nieporęcie (Marta wygrała tę rywalizację – przy.red.), a w przyszłym tygodniu staje na linii startu Pucharu Europy na dystansie sprinterskim. Trzymajcie kciuki i dmuchajcie w żagle polskiej reprezentacji. Zapraszamy do Olsztyna, dostarczymy na pewno wiele emocji!

Grzegorz Banaś
Grzegorz Banaś
Redaktor. Lubi Lionela Sandersa i nowinki technologiczne. Opisuje ciekawe triathlonowe historie, bo uważa, że triathlon jest wyjątkowo inspirującym sportem, który można uprawiać w każdym wieku. Fan dobrej kawy i książek Jamesa S.A. Corey'a.

Powiązane Artykuły

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,701ObserwującyObserwuj
453SubskrybującySubskrybuj

Polecane