Do treningów powrócił 10 lat temu. Teraz Michał Migała doskonałymi występami sprawił sobie niecodzienną niespodziankę na 40 urodziny. Wywalczył sloty na MŚ 70.3 IRONMAN w Lahti oraz na MŚ w Nicei. – Start w Nicei będzie zamknięciem pewnego etapu w życiu – mówi.
Michał Migała wywalczył uczestnictwo w dwóch imprezach mistrzowskich, które odbywają się w odstępie zaledwie kilkunastu dni. W Lahti zajął 5. miejsce w kategorii AG40-44, w której występuje od tego roku. Teraz zmierzy się z górzystą trasą Nicei, na której w przeszłości już startował. Wie, czego może się spodziewać. O swoich startach, marzeniach występu w Konie i planach na przyszłość opowiada w rozmowie z Akademią Triathlonu.
Akademia Triathlonu: Wywalczyłeś dwa bilety na obie tegoroczne imprezy mistrzowskie IRONMAN. Czy taki był plan od początku i oba wyścigi były na Twojej liście „do zrobienia”?
Michał Migała: Tak naprawdę już po Maastricht 2022, gdzie złamałem 9 godzin i nie odebrałem slota na Hawaje, postawiłem sobie cel, że w 2023 chce zrobić te dwa sloty, jako swojego rodzaju prezent na 40. urodziny. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale taki plan był w głowie. Ciężką pracą, jaką włożyliśmy razem z trenerem, ale i moją rodziną zdobyłem dwa miejsca.
AT: W Lahti zakończyłeś na świetnym, 5. miejscu (4:09:26). Czy przed zawodami miałeś jakiś cel związany ze startem? Już podczas startu, wiedziałeś, że jesteś w czołówce? Zaskoczył Cię ten doskonały wynik?
MM: Na Lahti jechałem bardzo dobrze przygotowany z planem, żeby skończyć w pierwszej dziesiątce. Wiem, że wiele osób oczekiwało płaskiej, łatwej trasy. Okazało się jednak, że była to rygorystyczna trasa zarówno na rowerze jak też na biegu – bardzo ciekawa i wymagająca wszechstronności.
W trakcie samego startu nie wiedziałem, jakie miejsce zajmuje. Coś tam słyszałem, że żona krzyczy, że odrabiam na biegu. Po przekroczeniu linii mety nie wiedziałem, na jakim miejscu zakończyłem. Miałem poczucie, że pobiegłem słabo. Kiedy żona powiedziała mi, że zająłem 5. miejsce, bardzo się ucieszyłem. Po przeanalizowaniu czasów okazało się też, że bieg wcale nie był taki wolny (śmiech).
AT: W tym roku skończyłeś 40 lat. Sprawiłeś sobie właściwie kilka prezentów swoimi występami: wysokie miejsca, uczestnictwo w MŚ. Masz wrażenie, że to takie symboliczne zakończenie pewnego okresu?
MM: Tak, te 40 urodziny są dla mnie pewnym punktem zwrotnym. 10 lat temu wróciłem do trenowania. Po zdobyciu slota na MS w 2018 roku zacząłem współpracę z Filipem Szołowskim. Nie będę ukrywać, że marzeniem była Kona. Dużo się wydarzyło przez te ostatnie 5 lat. W tym roku plan był ambitny, szczególnie ze wspomniane już wcześniej Maastricht pokazało, że coś tak jednak potrafię. Na pewno start w Nicei będzie zamknięciem pewnego etapu w życiu.
AT: W Nicei czeka Cię między innymi dość wymagająca trasa rowerowa. Około 2,4 km przewyższeń, parę wymagających podjazdów, ale też techniczne zjazdy. Rudy von Berg zasugerował, że faworyzuje lepszych kolarzy…
MM: Ta trasa, jak i każda inna na mistrzostwach świata, jest wymagająca. Pokazuje kto i jak jest przygotowany. Z drugiej strony można jechać bardzo dobrze przygotowanym, a po prostu nie będzie to twój dzień. Po starcie w 2019 roku na MŚ w Nicei na połówce wiem już, czego się spodziewać.
Nie przesadzałbym z tym że trasa faworyzuje kolarzy, bo po rowerze jest jeszcze bieg – głównie po płaskim, gdzie można gonić. Wcześniej jeszcze pływanie. Ogólnie triathlon w pełnej postaci. Myślę, że ta trasa pokaże, kto odrobił lekcje. Patrząc na to, jaka pogoda nam się szykuje na niedzielę, będzie to też sprawdzian wytrzymałości i dyspozycji dnia.
AT: Wiem, że planujesz po tym roku zwolnić trochę z triathlonem. Zastanawiam się jednak, czy w przyszłości chciałbyś awansować na mistrzostwa świata w legendarnej Konie?
MM: Kona, tak jak już wspomniałem, od zawsze była marzeniem i celem napędzającym. Niestety coś nam z Koną nie po drodze. W 2020 miał być start na Lanzarote – odwołany ze względu na pandemię. W 2021 w czasie startu na Lanzarote na 30 km biegu i 3. pozycji pękła kość w śródstopiu. Później w 2022 roku start w Maastricht ułożył się wręcz idealnie – jechałem tam z myślą o slocie na 2023 rok, niestety na miejscu okazało się, że będą na 2022 rok – organizator podawał dwie różne informacje.
Prawie siłą musiałem wyciągać moją żonę z ceremonii rozdania slotów, bo wiedziałem, że nie damy rady spiąć tego wyjazdu w ciągu półtora miesiąca. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Dżentelmeni nie rozmawiają o kasie, ale myślę, że każdy zdaje sobie sprawę, jak wielkie to są pieniądze. Jak nie, to zapraszam do mojej żony, ona ma to wszystko policzone (śmiech).
Po tym, jak nie odebrałem slota, zdecydowaliśmy się z Pauliną, że spróbujemy jeszcze raz w 2023 – padło na to nieszczęsne Lanzarote. Kiedy już mieliśmy wszystko załatwione, przyszła wiadomość od IRONMAN, że MŚ będą w Nicei. Jak mówię, coś nam z tą Kona nie po drodze. Nie mówię, że kiedyś nie spróbujemy jeszcze raz, ale na pewno nie będzie to w najbliższym czasie. Po Nicei faktycznie zwalniam z trenowaniem. Triathlon to jest bardzo wymagający spoty, zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym. Nie jest to łatwo codziennie po pracy iść na trening.
Teraz przyjdzie czas dla mojej rodziny, która ostatnie lata wspierała mnie na każdym kroku i realizowała wszystkie pomysły. Gdzieś tam w głowie jest plan, żeby raz w roku pojechać sobie w jakieś ładne miejsce i zrobić połówkę, ale jak to się potoczy, to jeszcze nie wiem. Triathlon na pewno zostanie ze mną. Po tylu latach jest to część mnie. W tej chwili jest przede mną najważniejszy start i na tym się skupiam.
AT: Dziękujemy za rozmowę.
Alez ogien, Michał pamietasz jak zrywałem Cię z koła w Szczecinku, ale jestes zwierzak!!!!